Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Same szaty i ozdoby.- No tak - rzekł Coin.- Szaty i ozdoby.Oczywiście.Krótka, ciężka i pełna znaczeń cisza wypełniła salę.- Wydaje mi się - odezwał się w końcu Coin - że magowie rzą­dzą jedynie magami.A kto włada rzeczywistością na zewnątrz?-Jeżeli mowa o mieście, to patrycjusz, lord Vetinari - poin­formował Carding z niejaką ostrożnością.- Czy jest dobrym i sprawiedliwym władcą?Carding zastanowił się.Szpiedzy patrycjusza byli podobno znakomici.- Moim zdaniem - rzekł niepewnie -jest on niedobry i nie­sprawiedliwy, ale skrupulatnie bezstronny.Jest niedobry i niespra­wiedliwy dla każdego; nikogo nie oszczędza i nikogo nie wyróżnia.- I jesteście z tego zadowoleni?Carding starał się unikać wzroku Hakardly'ego.- Nie chodzi tu o zadowolenie - zapewnił.- Przypuszczam, że nikt z nas się nad tym nie zastanawiał.Prawdziwym powołaniem maga, rozumiesz, jest.- Czy to istotnie prawda, że mędrcy pozwalają w taki sposób sobą rządzić?Carding zgrzytnął zębami.- Oczywiście, że nie.Nie bądź głuptasem! Po prostu toleruje­my to.Na tym polega mądrość, co sam odkryjesz, kiedy doro­śniesz.Chodzi o to, żeby zyskać na czasie.- Gdzie jest ten patrycjusz? Chciałbym z nim porozmawiać.- Można to zorganizować, naturalnie.Patrycjusz zawsze łaska­wie udziela magom audiencji i.- Dzisiaj ja mu udzielę audiencji - oświadczył Coin.- Musi zapamiętać, że magowie dość już zyskali na czasie.Cofnijcie się, proszę.Wymierzył laskę.Aktualny władca rozległego miasta Ankh-Morpork sie­dział na stołku u stóp stopni prowadzących do tronu, szu­kając czegoś, co zdołałby rozpoznać w raportach rozpo­znania.Tron stał pusty od ponad dwóch tysięcy lat, od śmierci ostatniego z rodu monarchów Ankh.Legenda głosiła, że pewnego dnia miasto znowu będzie miało króla, po czym wikłała się w roz­maitych komentarzach o magicznych mieczach, znamionach w kształcie truskawki i innych rzeczach, o których legendy papla­ją w takich okolicznościach.Tymczasem w chwili obecnej jedyną liczącą się kwalifikacją króla byłaby zdolność przeżycia dłużej niż pięciu minut po ujaw­nieniu magicznych mieczy albo znamion.Wielkie rody kupieckie z Ankh, które rządziły miastem od dwudziestu wieków, były mniej więcej tak chętne do oddania władzy, jak przeciętny mięczak do porzucenia swojej skały.Obecny patrycjusz, głowa niewiarygodnie bogatego i potęż­nego rodu Vetinari, był chudy, wysoki i z pozoru tak zimnokrwisty jak martwy pingwin.Raz spojrzawszy na niego można było zgad­nąć, że powinien trzymać na kolanach białego kota i głaskać go obojętnie, jednocześnie skazując ludzi na śmierć w zbiorniku z pi­raniami; można było się założyć - o sporo - że kolekcjonuje rzad­ką porcelanę i obracają w swych sinobladych palcach, gdy z głębi lochów dochodzą echa dalekich krzyków.Można by go podejrze­wać, że używa słowa „wyśmienicie" i ma wąskie wargi.Wyglądał na człowieka, którego mrugnięcia zaznacza się w kalendarzu.Praktycznie rzecz biorąc żaden z tych faktów nie miał miejsca, chociaż istotnie, patrycjusz posiadał podstarzałego teriera ostrowłosego imieniem Szczekacz, który brzydko pachniał i kichał na ludzi.Oczywiście, czasem patrycjusz torturował obywateli na śmierć, jednak przytłaczająca większość obywateli* akceptowała ta­kie postępki, uznając je za rzecz u władcy całkiem naturalną.Miesz­kańcy Ankh są ludźmi praktycznymi; uważali, że patrycjuszowi wie­le można wybaczyć za edykt, zakazujący występów ulicznych te­atrów i mimów.Lord Vetinari nie wprowadzał rządów terroru, jedynie od czasu do czasu zaprowadzał terrorem porządek.Teraz westchnął i odłożył ostatni raport na szczyt sporego sto­su obok stoika.Jako mały chłopiec oglądał kiedyś akrobatę, który utrzymywał w powietrzu dziesięć wirujących talerzy.Gdyby potrafił wykonać tę sztuczkę z setką, myślał lord Vetinari, byłby niemal gotów, by rozpo­cząć szkolenie w sztuce rządzenia Ankh-Morpork, miastem, które opisano kiedyś porównując do przeoranego kopca termitów, ale bez jego uroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript