Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele razy przemawiał do zebranych w Efebie, ale wtedy jego słuchaczami byli nieodmiennie inni filozofowie; ich okrzyki: „To głupie!", „Wymyślasz to sobie!" i inne cenne opinie zawsze go uspo­kajały.Bo nikt naprawdę nie zwracał na uwagi na jego słowa.Wszy­scy zastanawiali się tylko, co sami za chwilę powiedzą.Ale ci tutaj przypominali mu Bruthę.Ich słuchanie było ni­czym otchłań czekająca na słowa, które ją wypełnią.Kłopot polegał na tym, że on mówił w języku filozofii, a oni słuchali w bełkocie.- Nie możecie wierzyć w Wielkiego A’Tuina - powiedział.-Wielki A’Tuin istnieje.Nie ma sensu wiara w rzeczy, które istnieją.- Ktoś podniósł rękę - szepnął Urn.- Słucham.- Mistrzu, przecież tylko rzeczy, które istnieją, warte są tego,by w nie wierzyć - rzekł słuchacz ubrany w mundur sierżanta Świę­tej Gwardii.- Skoro istnieją, nie trzeba w nie wierzyć — odparł Didactylos.- One po prostu są.- Westchnął.- Co mogę wam powiedzieć? Co chcecie usłyszeć? Spisałem tylko to, co ludzie wiedzą.Góry wyra­stają i rozsypują się, a pod nimi A’Tuin płynie wciąż przed siebie.Ludzie żyją i umierają, a Żółw Się Rusza.Imperia rodzą się i rozpa­dają, a Żółw Się Rusza.Bogowie przychodzą i odchodzą, a Żółw wciąż Się Rusza.Żółw Się Rusza!- I to jest prawdziwa prawda? - dobiegł czyjś głos z mroku.Didactylos wzruszył ramionami.- Żółw istnieje.Świat jest płaskim dyskiem.Słońce okrąża go raz dziennie i ciągnie za sobą światło.I tak będzie się działo nieza­leżnie od tego, czy w to wierzycie, czy nie.To jest rzeczywistość.Nie wiem nic o prawdzie.Prawda jest o wiele bardziej skomplikowana.Właściwie nie przypuszczam, żeby Żółw choć trochę się przejmo­wał, czy jest prawdziwy, czy nie.Filozof mówił dalej, gdy Symonia odciągnął Urna na bok.- Oni nie to chcą usłyszeć.Nie po to przyszli.Zrób coś.- Nie rozumiem.- Oni nie chcą filozofii.Chcą powodu, by ruszyć przeciw Ko­ściołowi! Teraz, kiedy Vorbis nie żyje, a cenobiarcha całkiem zdzie­cinniał, cała hierarchia zajęta jest wbijaniem sobie nawzajem sztyle­tów w plecy.Cytadela przypomina wielką, przegniłą śliwkę.- Tylko że wciąż siedzi na niej kilka os - przypomniał Urn.-Mówiłeś, że popiera was tylko dziesiąta część żołnierzy.- Ale są wolnymi ludźmi - odparł Symonia.- Wolnymi w swo­ich umysłach.Będą walczyć o coś więcej niż pięćdziesiąt centów dziennie.Urn spojrzał na swoje dłonie.Robił to często w chwilach nie­pewności, jakby były jedynymi obiektami we wszechświecie, których był całkowicie pewien.- Przewaga spadnie do trzech do jednego, zanim reszta się zo­rientuje, co się dzieje — zapewnił posępnie Symonia.- Rozmawiałeś z kowalem?-Tak.- Potrafisz to zrobić?-Ja.chyba tak.Ale nie to chciałem.- Torturowali jego ojca.Tylko za to, że nad bramą kuźni przy­bił podkowę, a przecież każdy wie, że kowale muszą mieć swoje drobne rytuały.I wzięli do wojska jego syna.Ale ma wielu pomoc­ników.Będą pracować przez całą noc.Ty musisz im jedynie powie­dzieć, czego potrzebujesz.- Zrobiłem kilka rysunków.- To dobrze.Posłuchaj mnie, Urn.Kościołem rządzą tacy lu­dzie jak Vorbis.Tak to działa.Miliony umarły dla.dla kłamstw.Możemy to przerwać.Didactylos zakończył przemowę.- Zawalił sprawę - stwierdził Symonia.- Mógł z nimi zrobić wszystko.A on tylko przedstawił masę faktów.Nie da się porwać lu­dzi faktami.Potrzebna jest sprawa.Potrzebny jest symbol.***Opuścili świątynię tuż przed zachodem słońca.Lew wczołgał się w cień skał, ale wstał chwiejnie i patrzył, jak odchodzą.- Będzie nas tropił -jęknął Om.- One tak robią.Przez całe mile.- Przeżyjemy.- Chciałbym mieć tyle pewności co ty.- Aleja mam Boga, w którym pokładam wiarę.- Nie spotkamy już zrujnowanych świątyń.- Znajdziemy coś innego.- Ani nawet węża do jedzenia.- Ale mój Bóg będzie przy mnie.- Tyle że niejako przekąska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript