WÄ…tki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobnie jako brat starszy - z gwiazdy pochodnicy spojrzenia nie zdejmowa³.Pierwszy siê oto brzask nieci³ za helskim staroborem, gdy dwie pomorzance kêpê, G³owêGo³êbia, pó³okrêgiem dalekim na toni okr¹¿a³y.Na bystrz ciemn¹ sp³yn¹³ przedSwit niejasny, a w serca braci rybaków niejasna sp³ynê³a ra-doSæ.Obadwaj tam nieruchomi jednako, jakby z kamienia wykuci, szuty jeno swych p³Ã³cien poci¹-gaj¹c, aby siê podmuchowi przeciwi³y, dusze swe blaskiem niebiañskim poili.Chwalili bezs³ownym czuciem w pokorze prostych serc Pañskie poranne dzie³o.Gdy zaS wymijali bojê wiecznie wzdychaj¹c¹ na toni przy tamtym ju¿ brzegu - dzieñ by³ bia³y.Daleko wysun¹wszy siê w ³owiszcze kêdyS na prost Karwi, gdzie brzegów wcale ju¿ widaænie by³o, a g³êbia p³ytkiego morza schodzi³a do metrów trzydziestu, poczêli denne sieci wy-rzucaæ.Ka¿dy z braci wymiata³ sieæ swoj¹, z³o¿on¹ z matni i dwu krótkich skrzyde³ opatrzonych de-skami, które s³u¿¹ do rozpiêcia niewodu.Do skrzyde³ i do desek przywi¹zane mieli d³ugie liny, których koñce zostawa³y w ka¿dejz dwu ³odzi id¹cych pod ¿aglem.Niewody przez ³odzie ci¹gnione sz³y po dnie, zagarniaj¹c do matni p³astugi, stornie, g³adysy,a strasz¹c je pêkami charszczu twardego, przytwierdzonymi do liny.Co pewien czas to Józef, to Jan wyci¹ga³ do wnêtrza ³odzi swój niewód i wytr¹ca³ z macicypo³Ã³w dnia tego, nad podziw ogromny.Nape³ni³y siê storniami, g³adysami, bañtkami dna pomeranków, a dusze rybaków radosne by³yod pracy i jej pomySlnego wyniku.192 Po³udnie przeminê³o - na tê porê strasznie skwarne, parne i duszne, p³on¹ce od s³onecznychpromieni.Ledwie zaS przeminê³o po³udnie, wicher niespodziany sk¹dS powia³.Morze wzburzy³o siê nagle.Fala zarywaæ siê poczê³a do topieli, a widnokr¹g zawlók³ siê mrokiem, prawie nocnym.Zdumieli siê obaj rybacy i oczy przecierali, w³asnym nie wierz¹c spojrzeniom.Stanê³a przed ich xrenicami na zachodnim sk³onie nieba i gna³a ku nim w³aSnie tr¹ba czarna,ukrêcona z powietrza i z wody.Zwara wodna poderwa³a siê z miejsca niskiego, a wiatr lotem po drogach ko³owych zawija³j¹ w lej, skacz¹cy po morzu i trzepi¹cy siê w pianach jako ryba niezmierna.Powietrze rzutem z okolicy wy¿szego do ni¿szego ciSnienia popchniête z³¹czy³o siê z wiremwodnym, jakby go poca³unkami poderwa³o do siebie.S³up czarny Srodkiem morza z zachodu ku wschodowi gna³ wiruj¹c.Ponad tym- to czarnym kr¹¿elem rozpostar³a siê potê¿na ciemna chmura, wylewaj¹ca strugideszczu.Wokó³ górnego ³ba potwory t³uk³y siê masy porozdzieranych ob³oków, pêdz¹c od wnêtrzawiru ku jego bokom wygiêtym.Zgas³o do cna s³oñce w potopie ulewy.Z dnia jasnego nagle ciemna noc siê sta³a.B³yskawice raz wraz rozpala³y niez³omne Sciany wie¿y lec¹cej, a grzmot rozbija³ siê w obrê-bie jej zakola.Obadwaj bracia rybacy rzucili siê do ucieczki.Lecz w którekolwiek pomknêli siê stronê, wios³ami pracuj¹c, zawsze wirowy bieg wichurygna³ ich ku Srodkowi zjawiska.Stargane zosta³y p³Ã³tna ¿agli.GdzieS siê sieci podzia³y.Wyrwa³y siê z r¹k i pogna³y w burzê remy wiose³.Woda górna spadaæ poczê³a w ³Ã³dx ka¿d¹ i nape³niaæ j¹ sob¹.Rozradowa³y siê ryby z³owione pod nogami oszala³ych rybaków.Ba³wany, krêgiem zwijaj¹ce siê ponad szkut¹ Józefa i ponad szkut¹ Janow¹, wa³em sycz¹-cym wyniesione, grzyw¹ wSciek³ej piany obros³e, przybra³y kszta³ty potworów, które zda³osiê z g³êbin morza wypad³y.Wirem gna³o obiedwie ³odzie, trzaskaj¹ce siê wzajem bokami.Krzyk obydwu rybaków sta³ siê ob³¹kany i g³upi, gdy widzieli, i¿e gin¹.Ale starszy wiekiem i w rzemioSle rybackim zmaca³ i uj¹³ przecie w sobie twarde mêstwo.Pocz¹³ m³odszemu rozkazywaæ.Zakrzykn¹³: - Wodê - korczakiem!Rzuci³ siê m³odszy do korczaków i szufli wylewnych.Obur¹cz pocz¹³ wodê z ³odzi na zewn¹trz wymiataæ.Krzy¿e jego zgina³y siê po tysi¹c razy, szybciej ni¿ biegnie s³owo opisu, rêce w szaleñstwiewylewa³y wodê z g³êbi.Starszy czyni³ to samo w swojej ³odzi.S³ychaæ by³o w ryku burzy sapanie obudwu i bez³adne s³owa modlitewnego skam³ania.Lecz mimo pracy tak wSciek³ej, i¿ zdolna by³a si³ê burzy pokonaæ, widzieli obadwaj z przera-¿eniem, i¿ siê ³odzie zanurzaj¹ od wzrastaj¹cego ciê¿aru i ¿e wody nie ubywa, lecz przybywa.193 Zlani potem wewnêtrznym bardziej ni¿ potopem zewnêtrznym ulewy - noc mieli w oczacha w duszach szaleñstwo.Bose ich nogi Slizga³y siê w lepkiej masie cia³ rybich, roj¹cych siê na dnie ³odzi, a¿ siê obajraz za razem na wznak w wodê walili.Poskoczyli tedy samowtór obiema stopami na burty.Na nich stoj¹c pracowali bez wytchnienia i a¿ do ostatniego oddechu.Krzyk m³odszego stawa³ siê coraz czêstszy, g³oSniejszy.Starszy obejrza³ siê poza siebie i straszliw¹ rzecz zobaczy³.£Ã³dx Jana by³a pe³na wody, a on sam sta³ okrakiem na nadburciu, we wodzie a¿ do kostek.Burty kwaczy - raz bakortem, drugi raz sztymborkiem - wynurza³y siê z piany, jakby jeszczeporatunku szukaj¹c.Rudel pod ciê¿arem rybaka ca³kiem siê w wodê zawali³.Plichta statku stromo wylaz³a i ko³ysz¹c siê sta³a nad fal¹.Przelewy morza sz³y nad ³odzi¹ i miêdzy nogami rybaka.I oto rozleg³ siê krzyk: - Bracie, ratuj lW czarnych bry³ach wody Józef zobaczy³ m³odszego, jako p³ynie ku niemu.A sam sta³ po kolana w przewa³ach, a sam widzia³, ¿e mu w ³odzi ju¿ po nadburcia przybra-³o, a sam czu³, ¿e mu si³y w ramionach ubywa.W ocemgnieniu zobaczy³ w g³êbi siebie twarze dzieci i oczy bia³ki mi³owanej.W takiej oto z³ej minucie brat Jan ze skowyczeniem rozpaczy do jego burty siê dorwa³.W takiej oto z³ej minucie koSlaw¹ lew¹ d³oni¹ zgrzyta³ po niej pazurami.Poczu³ we wnêtrznoSci swej Józef zimne i jasne rozumienie, ¿e skoro drugi cz³owiek do ³odzitej siê wwali, nie strzyma statek zatopiony zdwojonego ciê¿aru i natychmiast na dno pójdzie.I spokojny mu to rozmySl kaza³ zrobiæ, co siê wykonaniem spe³ni³o.Józef schyli³ siê nag³ym ruchem, porwa³ za uchwat wios³a, co przy bakorcie le¿a³o, i pchn¹³nim w g³owê Jana.A potem widzia³ jego rêce, to tam, to sam plaskaj¹ce miêdzy piany, to w g³êbi, to wierzchem.I chargot jego s³ysza³, to we wodzie, to nad wod¹.Raz jeszcze widzia³ jego oczy wpatrzone,Wtedy otwar³a siê chmura ponad burzy oSrodkiem i na mgnienie powieki ukaza³o siê niebo.Wiatr pchn¹³ ³Ã³dx w jakiS okrêg odmienny i poniós³ j¹ w bia³ych pianach dziobem na dó³ alboruf¹ w otch³ani, z boku na bok j¹ maga³ w przepaSciach.Józef chwyta³ wodê czerpakiem, bez jednej chwili wytchnienia.A gdy zda³o mu siê ukradkiem oczy podnieSæ za siebie, nie widzia³ ju¿ leja wody.Wiatr srogi dok¹dS go pêdzi³.Ani siê spostrzeg³ spracowany, ¿e mimo ulewnego wci¹¿ deszczu wody mu w ³odzi uby³o.Gor¹co wielkiego szczêScia wskroS cia³o jego przejê³o.Wtedy rozejrza³ siê po okrêgach, na wszystkie strony wo³aj¹c: - Litak! Litak!Ale morze jeno zbiegano w odpowiedzi chlasta³o.A nim wszystkê wodê z czó³na zdo³a³ wylaæ do kropli, da³o mu siê uczuæ przyciszenieorkami.Czarny rdzeñ burzy kêdyS na wschód pocwa³owa³.Nadesz³a wreszcie szczêSliwa minuta, i¿ Józef przysiad³ na duchcie.Pot otar³ z czo³a.194 A choæ przewa³ jeden po drugim miota³ na wsze strony p³awaczk¹, rybak nie móg³ siê z miej-sca podxwign¹æ.Nie móg³ mySli swych ruszyæ z tego miejsca na burcie, nie móg³ oczu zepchn¹æ wol¹ z tegomiejsca przy dulce, gdzie by³ widzia³ skostnia³¹ rêkê Litaka.A¿ wreszcie run¹³ na b³otniste dno ³odzi, twarz¹ miêdzy stornie i bañtki.D³ugo tam nad nim wiatr hucza³ i ostra go fala zlewa³a.Gdy siê zaS porwa³ o jakiejS godzinie, posêpny wieczór zapada³.Widaæ by³o w pobli¿u bia³e helskie wybrze¿e,Nie milkn¹cy nigdy g³os boi, gwixdziela morskiego, w oddali, w swoim miejscu narzeka³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript