Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za jego plecami stał strażnik i z zainteresowaniem przy-glądał się papierom dla Eifa, które Draun trzymał pod pachą.Zciślej, przyglądał się leżącemu na wierzchu dużemu zdjęciu Sayena. Ja tego gościa widziałem  powiedział strażnik, czując na so-bie pytający wzrok. Gdzie? A tam, w północnym skrzydle.Miałem wtedy nocny dyżur, a onsię pętał po korytarzu.W północnym skrzydle.Zdaje się, że tam mieściły się główne po-mieszczenia kierownictwa Instytutu..dobrze pamiętam  ciągnął strażnik. Zmieszna sprawa, nie,bo właśnie miałem do niego podejść, kiedy mi się strasznie zachciałolać.No, to poleciałem do klopa i wiesz pan co? Jak tylko wlazłem, tonic nie mogłem urodzić.Zupełnie mi się odechciało.Wychodzę, a tuznowu  no, czuję, że mi pęcherz pęknie.Wracam do klopa  nic.Tak ze trzy razy. Zaraz  Draun poruszył się niespokojnie. Mówił coś?r  No, przecież opowiadam.Zachciało mi się lać ni stąd ni z owad,a jak w końcu wróciłem na korytarz, to już gdzieś poszedł. Kiedy to było?Strażnik ściągnął z głowy czapkę i zmęczonym ruchem przetarł czo-ło. Ja wiem.z miesiąc temu, może półtora.Dyżury w północnymmam co dwa tygodnie, a ostatni w poniedziałek, zaraz, to. A idz, facet, do cholery  dużo go obchodziły opowieści, jak siękomuś chciało lać. Miesiąc temu to on jeszcze był na kursie, miałprawo się tam szwendać. Po nocy? Cholera go wie.Widocznie taki pilny  patrzył przez chwilęna strażnika, który wyraznie miał straszną ochotę z kimś pogadać. Pilnuj pan windy powiedział. %7łeby się tu jakiś agent nie dostał.Strażnik mruknął coś i zmył się. Nudzi się człowiek.Tak siedzieć po nocy nie wiadomo na jaką cholerę.Scruzz?  odwrócił się znowu do okna.Scruzz pochylał się ze sku-pioną miną nad parapetem, mrużąc oczy.Prawą ręką rozsunął nie-co blaszane żaluzje. Zobacz.Jeszcze minutę temu ich tu nie było.Prowadził oczami za jego wzrokiem.Na zejściu estakady, przy par-kingu Instytutu, roztasowało się kilka dużych pancerek.Wokół nichmrowiły się ciemne sylwetki.Draun usłyszał charakterystyczny świst.Nie musiał podnosić wzroku, żeby zorientować się, że na parkingspływa z góry kilka następnych, identycznych wozów. Cholera, obstawiają Instytut  mówił Scruzz. Widzisz? Jak wpysk.O, nawet działka mają.Kilka ciemnych sylwetek znalazło się właśnie w świetle latarni przyparkingu.Draun dostrzegł wyraznie charakterystyczne hełmy i szerokie kami-zelki kuloodporne, osłaniające torsy i ramiona.Jeden niósł na ramie-niu lekką pancerzownicę, reszta obwieszona była automatami.Taki ekwipunek nosiła tylko jedna formacja w Ar-panie. O, kurwa  powiedział Draun. Rozdział 14 Idei Milena nic zrealizowano, gdyż ci, którzy głoszą się jego ducho-wymi spadkobiercami, realizować ich wcale nie zamierzali (.) To Fe-deracja stworzyła systemy ochronne, ona podzieliła kolonię na strefy,rozstawiła na ich granicach samoczynne miotacze, aby utrzymać nasw posłuchu.Bunt był historyczną koniecznością  ale na czele bun-tu stanęli przecież ci, z których federacja uczyniła swoich strażników.Daleko idące zmiany nie były im na rękę.Zajęli miejsce swoich do-tychczasowych mocodawców, zdradzili ich po to tylko, aby sami mo-gli stać się panami.Ivan Horthy  Pozorowana rewolucja (archiwum wydziału prewen-cji Centralnego Instytutu Rozwoju Społeczeństwa) Tonkai skręcił zprzelotówki w wijący się wokół wieżowca zjazd.Roller zwalniał au-tomatycznie, zagłębiając się w labirynt wąwozów pomiędzy blokami.Zapadł już zmrok, a z ulicznych lamp paliła się co trzecia.W gorszychdzielnicach brakowało nawet takiego oświetlenia.Kręcił trochę pomiędzy blokami, zanim dotarł do garażu.Zaparko-wał roller i wetknął swój żeton w automat wejściowy przy drzwiachwindy.Jadąc na górę marzył o ciepłym natrysku.Nie, najpierw o ko-lacji.Dobrej kolacji.Czuł w żołądku ssanie, przeradzające się momen-tami w ostry ból.Wiedział zresztą, że ból będzie go męczyć jeszczedługo w noc.Zawsze tak płacił za nerwowe, jaką od czasu do czasufundował swym pracownikom Instytut.Oczywiście, nic prostszegojak łyknąć pastylkę.Tylko że likwidując dolegliwości żołądkowe spo-wodowałaby ona następnego dnia lekkie otępienie, a na to nie mógłsobie teraz pozwolić. Za wszystko się płaci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript