[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Niewielka armia Barclayaliczyła obecnie tylko trzy pułki europejskie, co się bowiem tyczy sipajów, to albo uciekli, alboopowiedzieli się po stronie Korkorana.W tym miejscu Narbadą tworzyła kolano, jakSekwana między mostem Zgody i Saint Denis, i z dwóch stron okalała położoną nawzniesieniu twierdzę.Liczne działa armatnie broniły warowni.Kiedy kapitan zbadał podejście do fortecy i już miał dać rozkaz sypania okopów, stawił sięprzed nim angielski oficer, parlamentariusz.Wciąż żądny zemsty Sugriwa domagał się dla niego śmierci, lecz Korkoran kazał sobieprzyprowadzić Anglika.�w przedstawił się wyniośle.Był to sławny rotmistrz Bangor, który odznaczył się wwojnie przeciwko Sikhom, kiedy to odniósłszy zwycięstwo z zimną krwią kazał rozstrzelaćwszystkich swoich jeńców.Za ten chwalebny postępek Kompania Indyjska nagrodziła goawansem i sumą dwudziestu tysięcy rupii.Korkoran przyjął go ze zwykłą sobie uprzejmością. Pułkownik Barclay powiedział Anglik przysyła mnie do pana z propozycją pokoju. Znakomicie odparł Korkoran pokój to rzecz piękna, zwłaszcza gdy warunki sąkorzystne. Nasze warunki odparł Bangor przewyższają pańskie najśmielsze oczekiwania.Na taką przemowę Bretończyk się uśmiechnął. Pułkownik Barclay mówił dalej Bangor darowuje życie i wolność panu i pańskimtowarzyszom europejskim, jeżeli ich pan posiadasz, oraz nie będzie miał nic przeciw temu,ażebyście zabrali ze sobą tabor i pieniądze w sumie nie przekraczającej stu tysięcy rupii. Ohoho! zawołał Korkoran pan pułkownik, jak widzę, ma dobre serce.A jakiż jegowniosek? Wniosek jest ten rzekł Bangor iż pan pułkownik zechce zapomnieć, żeś pan,obywatel neutralnego i przychylnego nam narodu, dopuścił się pogwałcenia prawa ludzkiegowojując przeciwko Kompanii Indyjskiej, w zamian za co, nim pan odejdziesz, zechceszprzekazać oddziałom angielskim klucze Bhagawapuru. To wszystko? spytał Korkoran. Zapomniałbym o jednym z podstawowych warunków odparł Anglik. Otóż pułkownikBarclay domaga się, ażebyś pan przekazał do jego rąk oswojoną tygrysicę, którą pan wszędzieze sobą prowadzasz.Wypchamy ją przyzwoicie i będzie ozdobą British Museum.Na te słowa Korkoran zwrócił się do Luizy, która w milczeniu przysłuchiwała się77rozmowie. Luizo, moja droga rzekł słyszysz ty, co ten hultaj mówi? Chce cię wypchać.Przy słowie ,,wypchać" Luiza wydała ryk, który Bangora przeniknął dreszczem do szpikukości. Zapewne dorzucił Korkoran chcielibyście, panowie, przedtem ją zastrzelić?Anglik zdołał tylko przytaknąć gestem, gdyż na słowo ,,zastrzelić" tygrysica podskoczyła,jakby rażona trzema kulami w serce.Popatrzyła na Bangora takim wzrokiem, że zwątpił, czykiedykolwiek jeszcze zje befsztyk, i strach go ogarnął, by sam nie stał się befsztykiem. Nie zapominaj pan rzekł z niepewną miną że przybywam jako parlamentariusz.Prawo ludzkie. Prawo ludzkie odparł Korkoran a prawo tygrysie to nie to samo.I jeżeli pan nieprzestaniesz drażnić Luizy swoim British Museum i zamiłowaniem do wypychania, to w trzyminuty gotowa przekazać pański szkielet do Tigrish Museum. Anglia pomści moją śmierć rzekł Bangor z wyższością lord Palmerston zaś. Obawiam się przerwał Korkoran że lord Palmerston obchodzi Luizę nie więcej niżzeszłoroczny śnieg.Lecz nie odbiegajmy od tematu: wracaj pan do pułkownika Barclaya ipowiedz mu, że znam jego położenie, że fanfaronada na nic się nie zda, że żywności starczymu najwyżej na osiem dni, że wiadomo mi, iż jego trzy pułki europejskie liczą teraz zaledwietysiąc siedmiuset ludzi, że Narbadę zamyka mój dwumasztowiec Syn Burzy , zbrojny wdwadzieścia sześć ciężkich dział, że nie zdołacie przebić się przez nasze szeregi i że jeżelipułkownik Barclay będzie dłużej zwlekał, przyjdzie mu zdać się na naszą łaskę, a wówczasnie ręczę za życie żadnego z moich jeńców. Jestem upoważniony rzekł Bangor tonem poufnym do zaproponowania panu nawetmiliona rupii, bylebyś tylko zechciał odjechać razem z córką Holkara i pozostawić Maratówich losowi. Jeżeli zaś pan odparł Korkoran jeszcze minutę dłużej będziesz mnie namawiał dozdrady, każę całkiem zwyczajnie wbić cię na pal.Przekaż pan pułkownikowi ukłony odemnie i powiedz, iż za godzinę będę go oczekiwał na brzegu rzeki, gotów wejść w układy.Potym terminie będziemy rozmawiać jak zwycięzca ze zwyciężonym.Bangor, zmuszony zadowolić się tą propozycją, wrócił do Anglików.Na wiadomość, że Korkoran wie o wszystkim, Barclay złagodniał.Te bezczelne warunkistawiał bowiem po to, aby zamaskować swoje grozne położenie.Zgodził się na proponowanespotkanie i wyszedł o sto kroków przed twierdzę naprzeciw zwycięzcy.Bretończyk wyciągnął do niego rękę i powiedział: Widzisz pan sam, pułkowniku, że nie należało wchodzić ze mną w zwadę.Lecz błądzawsze można naprawić. Zatem przyjmujesz pan moje warunki! odparł Barclay z radością. Byłem tegopewien.Bo w gruncie rzeczy, czego pan się możesz spodziewać po tej hołocie, która zdolnajest opuścić pana wobec pierwszej porażki? A skądinąd milion rupii to ładna suma.Nieznajduje się jej na ulicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|