X
 

     

Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wesołość czucia niewyłącza.Autor za swoje myśli odpowiadać jako człowiek nie może, bo taką rzecząza każda kartkę chłostałby go kto inny.A ty, kiedy naśladowałeś obraz sławnegoGuido Reni "Rzez niewiniątek", byłżeś złym człowiekiem i - byłże twój mistrzzabójcą?WIKTORO, wymowa jest, i dlatego że jest, ja tu dzisiaj siedzę z bolącymi nogami.LUDMIRAle rozdział XVII będzie koroną dzieła: "Powrót mimowolny Płomieńca".WIKTORgniewnieZnowu zaczynasz? LUDMIRUtniej mi język albo mówić pozwól! Co za zdarzenie! Nawet szkoda, go na prozę.Jakże to było? Powtórz.Ty chciałeś nająć ów wózek, który miał cię przenieść dotwojego cichego, lubego pokoiku, do twoich ołówków, pęzli, obrazów, gdzie miałeśów napis sążniowy wyrysować - ręczę, że kształt jego cały miałeś w głowie.Ażtu pan wójt: "Hola!" - Cóż ty na to?WIKTORLudmirze!LUDMIRZnowu się gniewasz.- No, już cicho, cicho.WIKTORJa ci tego nie daruję!LUDMIRWiktorze! ty masz duszę z kamienia, kiedy tyle skarbów dotknąć jej nie może:Jowialski, ów klejnot oryginałów, Jowialska, cień jego - para doskonała, jaktych papug, Które zowią les ins�parables; Szambelanowa, niegdy jenerałowa, zprzekręconą francuszczyzną, ale najrozsądniejsza, Szambelan, ta nula, ten próżnypęcherz w peruce, Janusz z intrat rozumny, Helena w eterze krążąca - wszystko tonie może wymazać z twojej pamięci małe przeciwności, które przypadkiem, nahonor, przypadkiem doznałeś.SCENA PITALudmir, Wiktor, Helena.LUDMIRna stronie do WiktoraHelena nadchodzi, zostaw nas samych - wiesz, że w troje jakoś nie idzie.WIKTORjakby nie słyszałPani wracasz z ogrodu, używasz pięknej pogody?HELENATak jest, byłam u moich kwiatów; wzniosłam skromny fijałek, którego dumna różazaćmiła.Rezedę złączyłam z tulipanem - tu woń, tam kształt, razem będą jednądoskonałą całością.Liliją czystej białości zasłoniłam od blasku - w cieniuszczęśliwa, równie jak niewinność, której obrazem.WIKTORLube zatrudnienie - pielęgnowanie kwiatów.LUDMIRna stronieOdejdz, proszę cię, Wiktorze.WIKTORjak wprzódyI tym więcej użycza przyjemności, im więcej kto jest zdolny, nadając im duszęstosowną, nowy świat uczucia koło siebie tworzyć.LUDMIRna stronieOdejdzże, mój Wiktorku.HELENADobra uwaga; między tymi nowoutworzonymi duszami wyobraznią naszą - możnaznalezć rzetelne szczęście.Tam nie ma zdrady, obłudy, niewdzięczności. WIKTORNie trzeba zanadto.LUDMIRna stronieIdzże do diabła, proszę cię!.WIKTORNie trzeba zanadto oddawać się myślom zbyt bolesnym, jakoby świat był tylko złemnapełniony, a pani do tego zdajesz się zmierzać.LUDMIRPrzynieś pani kilka kwiatów.Jako znawca, będziesz umiał najlepiej dobrać ichkolory i malowny nadać kształt wonnemu bukietowi.(na stronie) Idzże, idz, dostu piorunów!HELENAAch, nie; proszę kwiatów nie zrywać! I tak krótkie chwile ich życia - jedentylko uśmiech wieczności, na cóż porywczą ręką przyspieszać zniszczenie.Kwiat,gdy raz opadnie, przyszłości już nie ma.WIKTORZmiejże się teraz, Ludmirze.LUDMIRZ czegóż mam się śmiać?WIKTORWszak zawsze śmiałeś się, kiedy ja podobnie zachwycałem się pięknością natury.LUDMIRcicho do WiktoraZdrajco!WIKTORNazywałeś to szaloną romansowością.LUDMIRJa? Ja? (do Wiktora, na stronie) Co ty robisz? człowieku!WIKTORNie uwierzysz pani, jakie między nami zawsze kłótnie, lubo pewnie nie ma wświecie lepszych przyjaciół.Ludmir wszystko bierze tak, jak zmysły podają.Ludmir trąca go łokciem.Nie przypuszcza żadnego uniesienia władz duszy za krańce dotykalnego, aprzynajmniej zocznego świata.LUDMIRna stronieMorderco!HELENAZdziwiasz mnie pan niewymownie.Byłam wcale innego przekonania; i z rozmów,które miałam ukontentowanie mieć z panem Ludmirem, wcale inny wróżyłamcharakter.LUDMIRAle i tak jest w istocie.WIKTOR 0n teraz dla przypodobania się pani gotów udawać.LUDMIRna stronieWiktorze, nadto tego.WIKTORGotów unosić się po najdalszym przestworzu idealizmu, kiedy tymczasem po ziemichodzi, aż w niej grzęznie.LUDMIRdo WiktoraGubisz mnie.HELENAPozwól pan, że to wezmę za żart tylko, prześladujący przyjaciela.Udawanie odprawdziwego uczucia łatwo rozpoznać i dosyć być z kim pół godziny, aby uchwycićwątek jego sposobu myślenia.WIKTORAle nie - autora.LUDMIRśmiejąc się głośno, z przymuszeniemCo to za głowa! Co za pustota! Nieprzebrane koncepta! Pani nigdy byś nie zgadła,widząc tę dziką i ponurą fizis, że to jest jeden z najweselszych, znajrozpusniejszych, powiem, ludzi.On jeden posiada dar rozpędzać chmury żalu,kiedy czasem opadną na horyzont uczucia mego.Bo któż nie zna owej błędnejtęsknoty, ogarniającej całą istotę naszę, a której przyczyny odgadnąć trudno -owego pragnienia, żądania czegoś, czego nawet przeczucie w przyszłości ledwiedostrzec może, tak jak oko w mgłę rzucone, kiedy ściga światełko, co gdzieś.(oznaczając oddalenie) gdzieś.gdzieś.WIKTORScenę pisze, ręczę pani.LUDMIRWiktorze!WIKTORI nie scenę, ale rozdział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript