Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomachał ręką zza jednouchego goblina i ledwo zdążył jązabrać, kiedy Bellatrix wysłała ku niemu następną smugę zielonego światła.- Nic tu nie ma! - krzyknął.- Nic do przywołania! Rozbiła się i nikt nie usłyszał, co powie-działa, przekaż to swojemu szefowi!847Wydawnictwo RafComp Harry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 36 Jedyny, którego wogóle się bał- Nie! - wrzasnęła - To nie prawda, kłamiesz! PANIE, PR�BOWAAAM, PR�BOWAAAM.NIE KARZ MNIE.- Oszczędzaj oddech! - krzyknął Harry z oczami zwężonymi bólem, straszniejszym teraz niżkiedykolwiek.- Nie może cię stąd usłyszeć!- Nie mogę, Potter? - odezwał się wysoki, zimny głos.Harry otworzył oczy.Wysoki, chudy, w czarnym kapturze, z przerażającą twarzą białą i posępną, z czerwonymioczami o wąskich zrenicach.Lord Voldemort pojawił soię na środku sali, z różdżką wyce-lowaną w Harry'ego, który stał zamarły, niezdolny się poruszyć.- A więc zniszczyłeś moją przepowiednię? - spytał Voldemort łagodnie, wpatrując się w Ha-rry'ego bezwzględnymi czerwonymi oczami.- Nie, Bella, on nie kłamie.Widzę prawdę,wyzierającą z jego bezwartościowego umysłu.miesiące przygotowań, miesiące wysiłków.i moi śmierciożercy pozwolili Harry'emu Potterowi znowu pokrzyżować mi plany.- Panie, wybacz, nie wiedziałam, walczyłam z animagiem Blackiem! - zaszlochała Bellatrix,rzucając się do stóp Voldemortowi, który przechadzał się powoli po sali.- Panie, powinie-neś wiedzieć.- Bądz cicho, Bella - powiedział Voldemort groznie.- Z tobą rozliczę się za chwilę.Myślisz,że przybyłem do Ministerstwa Magii słuchać twoich wysmarkanych przeprosin?- Ale panie.on jest tu.on jest na dole.Voldemort nie słuchał.- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia, Potter - oznajmił.- Drzażniłeś mnie za często, zbytdługo.AVADA KEDAVRA!Harry nawet nie otworzył ust, aby zaprotestować, jego umysł był pusty, a różdżka bezwład-nie zwisała.848Wydawnictwo RafComp Harry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 36 Jedyny, którego wogóle się bałAle bezgłowy posąg czarodzieja z fontanny nagle ożył i skoczył ze swego cokołu, z trzaskiemlądując na podłodze między Harrym a Voldemortem.Zaklęcie ledwo musnęło jego pierś,gdy posąg rozpostarł ramiona, aby osłonić Harry'ego.- Co? - wrzasnął Voldemort, rozglądając się dookoła.A potem wyszeptał: - Dumbledore!Harry obejrzał się za siebie z walącym sercem.Dumbledore stał przed złotą bramą.Voldemort uniósł różdżkę i kolejny strumień zielonego światła wystrzelił w stronę Dumble-dore'a, który odwrócił się i zniknął zamiatając płaszczem.W następnej chwili pojawił sięprzed Voldemortem i machnął różdżką w kierunku resztek fontanny.Pozostałe posągi oży-ły.Posąg wiedzmy ruszył na Bellatrix, która wrzasnęła i bezskutecznie zasypała zaklęciamipierś posągu, nim ten rzucił się na nią, przygważdżając ją do ziemi.W tym czasie goblin iskrzat umknęły w kierunku palenisk w ścianach, a jednoręki centaur pogalopował na Vol-demorta, który zniknął i pojawił się po drugiej stronie sadzawki.Bezgłowy posąg odepchnąłHarry'ego do tyłu, poza zasięg walki, podczas gdy Dumbledore podążył za Voldemortem,a centaur galopował wokół nich.- Głupio było zjawić się tu dzisiejszej nocy, Tom - powiedział Dumbledore spokojnie.- Au-rorowie są w drodze.- Do tego czasu ja zniknę, a ty zginiesz! - splunął Voldemort.Rzucił w Dumbledore'a kolej-nym śmiertelnym zaklęciem, ale nie trafił, uderzając w biurko strażnika, które stanęłow ogniu.Dumbledore skinął różdżką - siła zaklęcia, które się z niej wydobyło, była taka, że Harry,choć osłaniany przez złotego strażnika, poczuł, jak jeżą mu się włosy, gdy go mijało i tymrazem Voldemort był zmuszony do stworzenia w powietrzu błyszczącej srebrzystej tarczy,aby je odbić.Zaklęcie, czymkolwiek było, nie uszkodziło tarczy w żaden widoczny sposób,chociaż wydobyło z niej głęboki, dzwięczny ton, przedziwnie lodowaty.- Nie pragniesz mnie zabić, Dumbledore?? - zawołał Voldemort, a jego czerwone oczy zwę-ziły się nad brzegiem tarczy.- Jesteś ponad taką brutalność, czy tak?849Wydawnictwo RafComp Harry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 36 Jedyny, którego wogóle się bał- Obaj wiemy, że sa inne sposoby zniszczenia człowieka - odparł Dumbledore, wciąż zbliża-jąc się do Voldemorta i rozmawiając tak swobodnie, jakby prowadzili pogawędkę przy pod-wieczorku.Harry drżał ze strachu widząc, jak przechadza się bezbronny, nieosłonięty,chciał wykrzyczeć ostrzeżenie, ale jego bezgłowy strażnik przyciskał go ciągle do ściany,udaremniając każdą próbę uwolnienia się.- Tak naprawdę, twoja niezdolność zrozumienia, że są rzeczy znacznie gorsze od śmierci,zawsze była jedną z twoich największych słabości.- Zza srebrnej tarczy wystrzelił następny promień zielonego światła.Tym razem to jedno-ręki centaur, galopujący przed Dumbledore'em, przyjął na siebie uderzenie i roztrzaskał sięw setki kawałków, ale jeszcze nim odłamki spadły na ziemię, Dumbledore wyciągnął różdż-kę i machnął nią, jakby strzelał z bata.Długi cienki płomień wystrzelił z jej czubka, owinąłsię wokół Voldemorta, tarczy i reszty.Przez chwilę zdawało się, że Dumbledore zwyciężył,ale wtem ogniste liny stały się wężem, który natychmiast uwolnił Voldemorta z uściskui sycząc wściekle zwrócił się przeciw Dumbledore'owi.Voldemort zniknął.Wąż uniósł się nad podłogą, gotów zaatakować.W powietrzu nad Dum-bledore'em wybuchł płomień, gdy Voldemort pojawił się znowu, materializując się na coko-le w środku fontanny, gdzie przedtem stały posągi.- Uwaga! - krzyknąl Harry.Ale już kiedy krzyczał, następny zielony promień trysnął ku Dumbledore'owi z różdżki Vol-demorta i wąż zaatakował.Przed Dumbledore'em zanurkował Fawkes, szeroko otworzył dziób i połknął strugę zielo-nego światła w całości - stanął w płomieniach i upadł na ziemię, mały, pomarszczony i bez-lotny.W tej samej chwili Dumbledore zawinął swoją różdżką w jednym długim płynnymruchu - wąż, nadal usiłujący zatopić w nim swoje kły, wyleciał wysoko w powietrze i zniknąłw chmurze ciemnego dymu, a woda w sadzawce uniosła się i pokryła Voldemorta jak po-włoka płynnego szkła.850Wydawnictwo RafComp Harry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 36 Jedyny, którego wogóle się bałPrzez kilka chwil Voldemort był widoczny tylko jako ciemna, drżąca, postać bez twarzy,niewyraznie migocząca na postumencie, wyraznie próbując się uwolnić z duszącej go masy.Potem zniknął i woda z hałasem opadła do sadzawki, wylewając się nad brzegami i spływa-jąc po wypolerowanej podłodze.- PANIE! - krzyknęła Bellatrix [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript