[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Spotkałeś go kiedyś?Czarnoskóry chłopiec wyrósł jak spod ziemi.Oparł się o drzwi i słuchał.- Przez mój umysł przepływa cienka chmura - powiedział Jezus, wytężając pamięć.- Para zimnych oczu, popielatych jak u jastrzębia, szyderczy śmiech, złoty pierścień.Nic więcej nie pamiętam.Ach, tak - srebrna miednica, którą kazał sobie przynieść, aby umyć ręce.Nic więcej.To musiał być sen, szron, który osiadł na moim umyśle.Wzeszło słońce i zniknął.Ale teraz, gdy mnie o niego zapytałeś, Cyrenejczyku, przypominam sobie, że dręczył mnie bardzo w tym moim śnie.- Do diabła z nim! Słyszałem, że w oczach Boga sny mają większą wagę niż rzeczywistość na jawie.No cóż, Pan Bóg pokarał Piłata.Został ukrzyżowany.Z ust Jezusa wyrwał się okrzyk:- Ukrzyżowany!- A cóż cię tak porusza? Dobrze mu tak! Znaleźli go wczoraj o świcie - ukrzyżowanego.Wygląda na to, że ostatnimi czasy umysł odmawiał biedakowi posłuszeństwa.Nie mógł spać.Wstawał z łóżka, szedł do miednicy i przez całą noc mył w niej ręce, wołając: “Umywam ręce: jestem niewinny!" Ale krew nie chciała zejść i musiał nalewać do miednicy wody jeszcze raz i znowu je myć.Potem włóczył się po Golgocie.Nie mógł zaznać ani chwili spokoju.Co noc rozkazywał dwóm wiernym murzyńskim sługom, żeby chłostali go jego własnym biczem.Nazbierał cierni, uplótł z nich koronę i zakładał ją sobie na głowę, kalecząc się do krwi.- Pamiętam.pamiętam.- powtarzał półgłosem Jezus.Od czasu do czasu zerkał ukradkiem w stronę chłopca, który słuchał z uwagą, oparty o drzwi.- Potem zaczął pić.Obchodził wszystkie karczmy.W mojej też był - wypił i zamienił się w koguta i świnię.Jego żona, oburzona tym wszystkim, porzuciła go.Wkrótce z Rzymu nadeszły rozkazy, aby go zwolnić.Słuchasz, mistrzu Łazarzu? Dlaczego wzdychasz?Jezus nie odpowiedział, zapatrzony w ziemię.Chłopiec dolał Szymonowi wina.- Cicho! - wyszeptał mu z sykiem do ucha.- Odejdź stąd!Szymon rozgniewał się.- Dlaczego miałbym być cicho! Nie wdając się w szczegóły, wczoraj o świcie twojego przyjaciela Piłata znaleziono ukrzyżowanego na szczycie Golgoty!Jezus poczuł znienacka ukłucie w sercu, tak jakby przeszyła je kopia, a cztery sine znamiona na jego dłoniach i stopach nabrzmiały i poczerwieniały.Maria ujrzała, że zbladł.Podeszła do niego i dotknęła lekko jego kolan- Kochany - powiedziała - jesteś zmęczony.Wejdź do środka i połóż się.Słońce zaszło; na dworze zrobiło się chłodno.Cyrenejczyk, teraz już zupełnie pijany, zmęczył się mówieniem i zasnął.Murzynek schwycił go za rękę, jednym ruchem zarzucił ją sobie na szyję i wywlókł go z wioski.- Bredziłeś, pijaku - powiedział do niego rozgniewany, wskazując mu drogę do Jerozolimy.- Idź sobie!Chłopiec wrócił pospiesznie do domu.Jezus leżał na wznak w swoim warsztacie ze wzrokiem utkwionym w sufit.Marta zastawiała stół do wieczerzy.Maria karmiła piersią najmłodsze dziecko, obserwując w milczeniu Jezusa.Murzynek wszedł do środka, z oczami wciąż jeszcze rozpłomienionymi gniewnie.- Poszedł sobie - oznajmił.- Był kompletnie pijany, sam nie wiedział, co mówi.Jezus odwrócił się i popatrzył na chłopca oczami przepełnionymi bólem.Zagryzł wargi, aby nie ośmieliły się przemówić.Jeszcze raz obrócił się w stronę Murzynka.Wydawało się, że prosi go o pomoc.Ale chłopiec położył palec na ustach i uśmiechnął się do Jezusa.- Połóż się spać - powiedział.- Śpij.Jezus zamknął oczy.Jego usta rozluźniły się, zmarszczki na czole zniknęły i zapadł w sen.Gdy zbudził się następnego dnia o świcie, czuł radość i ulgę, tak jakby uniknął jakiegoś wielkiego niebezpieczeństwa.Chłopiec wstał także i krzątał się po warsztacie, parskając cicho śmiechem.- Z czego się śmiejesz? - zapytał Jezus, mrugając do niego.- Śmieję się z ludzkości, Jezusie z Nazaretu - Murzynek zniżył głos, żeby nie usłyszały go kobiety.- Cóż za potworny strach musi bez przerwy nękać wasze umysły! Po prawej same skały, po lewej same skały, skały za plecami.Jedyna droga wiedzie w przód, a tam czeka lina rozpięta nad przepaścią!- W pewnej chwili - powiedział Jezus, także się śmiejąc - mój umysł potknął się na tej linie i omal z niej nie spadłem.Ale wyszedłem cało!Na widok kobiet zaczęli rozmawiać o czym innym.Zapłonął ogień, rozpoczął się dzień.Na podwórze wbiegła gromadka dzieci, które zaczęły bawić się w chowanego.- Mario, czy my mamy aż tyle dzieci? - zapytał Jezus ze śmiechem.- Marto, podwórze jest pełne.Albo powiększymy dom, albo przestaniemy je płodzić.- Powiększymy dom - odparła Marta
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|