X
 

     

Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli uznasz, że Amparo jest w niebezpieczeństwie, zabierz ją prędkodo Kukanii.Tak zrobisz? Tak. Jeśli przeżyję, odnajdę cię.Jeśli polegnę, sama musisz poszukać kobiety, która daAmparo mleka.Potrafisz to zrobić? Tak.Nie chcesz, żebym ją oddała zakonnicom? Wolałbym, żebyś sama wychowała ją w Kukanii, niż gdyby miał ją przygarnąćchoćby i papież.Zmiem twierdzić, że Carla zgodziłaby się ze mną.Jeśli jednak zabierzeszmałą, musisz zostawić Grymonde a, by zginął w bitwie.Będziesz umiała to zrobić? Potrafiszzostawić go na pewną śmierć?Grymonde wsłuchał się w długie milczenie.Sam miał ochotę je przerwać, mówiąc,że nie marzy już o niczym innym, jak tylko o takiej śmierci.Poczuł nagle, że drobna rączkawślizguje się do jego dłoni.Trzymał ją tak delikatnie, że poczuł, jak ściskają go drobne palce. Tak  odpowiedziała wreszcie La Rossa. Będę umiała zostawić go na śmierć. Grzeczna dziewczynka.A teraz chodz, pokażę ci, jak strzelać z kuszy. Po co ci dwa łuki?  spytała. Dobre pytanie.Strzały zrobione specjalnie do jednego z nich nie będą trafiać w cel,jeśli wystrzelę je z drugiego.Dla jednego bowiem promienie są zbyt miękkie, a dla drugiegozbyt sztywne. Skąd wiesz? Nauczyłem się.Są takie rzeczy, które muszą działać w harmonii z innymi.Choćbyty i Amparo, i Grymonde, i Gr�goire, i ja.Ale są i takie, które nie muszą. Grymonde uśmiechnął się.Może tak działały nieśmiertelne bryłki  choć w to wątpił ale miał wrażenie, że jeszcze nigdy nie dostąpił w życiu takiego poczucia harmonii.Dłoń LaRossy wysunęła się spomiędzy jego palców i znowu został sam, ale nie miał jej tego za złe.Czerń zakrył bez reszty obraz, który pojawił się w jego głowie.Właściwie nie zastanawiał się jeszcze, jak wygląda Tannh�user.Nigdy go przecież nie widział.A teraz już wiedział.Tannh�user był Zmiercią.Grymonde roześmiał się w głos.W jego śmiechu było widocznie coś zarazliwego, bo Tannh�user także się zaśmiał.Najwyrazniej potrzebowali właśnie tego.Nawet Gr�goire dołączył, a potem i LaRossa zachichotała, a była to wizja nadzwyczaj słodka. Zbliża się czterech  zameldowała La Rossa. Jeden niesie latarnię. Są uzbrojeni?  spytał Grymonde. Dwaj mają kusze, takie jak nasza, a wszyscy miecze, pałki i noże. Hełmy? Wszyscy je mają.Dwaj włożyli też napierśniki. Wyglądają na łajdaków? Na bravos? Tak.Sergent trzymający straż u drzwi właśnie ich pozdrowił.Nie odpowiedzieli.Grymonde poczuł spokój  i może tak było lepiej, ponieważ zupełnie nie miałpojęcia, co robić.Tannh�user udał się na rekonesans, by zbadać tyły domu le Telliera,uprzednio wysławszy Gr�goire a z misją znalezienia konia i wozu.Grymonde i La Rossazostali za płotem zagrody dla bydła, niedaleko od bramy. Jeżeli wejdą do środka  powiedziała Estelle  to Tannzer nigdy nie dotrze doCarli.Grymonde nie był tego taki pewny, ale musiał przyznać, że pojawienie się czterechbravos to niekorzystna okoliczność. Mogę jednego zastrzelić  ciągnęła La Rossa  a wtedy ruszą za nami.Mamypistolet, więc mogę zabić drugiego, a może i trzeciego.Wtedy rzucimy się do ucieczki tam,skąd przyszliśmy.Będą nas ścigać.W normalnej sytuacji Grymonde uznałby ten plan za nierozważny, nawet wedlewłasnych standardów.Teraz jednak, odkąd ogarnął go ów głęboki spokój, niemal wierzył wjego powodzenie.  Nie mogę uciekać  odpowiedział. Ale ty i strzyżyk możecie.Obiecaj, że tozrobicie. Prędko  syknęła La Rossa. Zaraz wejdą po schodach.Poczuł, że założyła bełt.Zrobił krok naprzód i uniósł kuszę w lewej ręce, nieco wbok od ciała, opierając dzwignię o biodro, tak jak to wcześniej wyćwiczył.Poczuł ramięEstelle oparte o swój brzuch.Mały strzyżyk zakwilił z wnętrza skórzanego bukłaka.Ojcowie icórki, pomyślał.Czy kiedykolwiek istniały takie pary jak oni? Jestem z ciebie tak dumny jak Tannh�user ze swojej małej ptaszyny.Nie, chybajeszcze bardziej. Milcz.Tannzer zastrzelił jednego.Trzymaj mocno.Drzwi się otwierają.Zastrzeliłdrugiego.nie, dwóch jedną strzałą: przeszyła najpierw jednego, a potem drugiego.Drugijednak żyje.Trzymaj mocno!Grymonde zacisnął dłoń na łożu kuszy, ale Estelle mogła swobodnie kierować jegoramieniem.Zwisnął bełt.Przez brzęk cięciwy usłyszeli okrzyk bólu i strachu. Naciągnij, prędko, naciągnij!Grymonde schylił się i wbił palce stóp w strzemię. Mów, co widzisz. Tannzer zaatakował.Ciął w szyję jednego z bravos, tego rannego od strzały.Sergent pobiegł w stronę drzwi, żeby się schronić w środku, ale Tannzer dopadł i jego.Teraznie mogą domknąć drzwi, bo ciało przeszkadza.A on.on wpadł do środka, widzę tamzbrojnych, ale nie wiem ilu.A teraz już nic nie widać.Grymonde oburącz naciągnął cięciwę, a gdy usłyszał ciche kliknięcie orzecha, wróciłdo poprzedniej pozycji i natychmiast poczuł, że La Rossa zakłada nowy bełt.Ale co się stałoz ostatnim z czterech bravos? Trafiłaś jednego z nich? Tak.Ale jeszcze próbuje odpełznąć.Dobiję go& Zaczekaj.Jest niezdatny do walki, a ty nie powinnaś marnować strzał. Słusznie.O, znieruchomiał.I znowu pełznie, ale jakby wolniej.Chyba jednakumrze.Jest i Tannzer! Wychodzi!  Estelle zachichotała. Rąbnął tego pełzacza żelaznąmaczugą w łeb.A teraz wciąga po stopniach dwa ciała, już są za progiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript