Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z gracj¹ odrzuci³a kwef i powiedzia³a z uœmiechem, który rzuci³ go na kolana:- Witaj, Tan.Bêdziesz pewnie siê œmia³, ale czeka³am na ciebie przez ca³y ten czas.A jeœli bêdzie trzeba to poczekam jeszcze raz tyle.- Ale! Nie poœwiêci³aœ siê chyba Walja-Wekcie - usi³owa³ ironizowaæ, usilnie wyrywaj¹c siê z tej szafirowej topieli.- Walja-Wekta?- Jeœli siê nie mylê, to w aritañskim panteonie zawiaduje ona cnot¹, czy nie tak? A œwi¹tynia arkan znajduje siê o trzy przecznice od twego domu, tak wiêc s³u¿ba w nim nie obci¹¿y ciê.- Ja mówiê o czymœ innym - wzruszy³a ramionami Elwiss.- Oczywiœcie, przez ten rok spa³am z wieloma mê¿czyznami, ale to by³a praca i nic wiêcej.- Popatrzy³a na niego i „wystrzeli³a prosto miêdzy oczy”: - Ale wiesz, Tan, nie miej z³udzeñ: w oczach ludzi, mieni¹cych siê „porz¹dnymi”, moje zajêcie nie wygl¹da gorzej ni¿ twoje.Mam na myœli to, czym siê zajmujesz tu naprawdê.Przez jakiœ czas trawi³ jej s³owa, a potem znalaz³ w sobie si³y, by siê rozeœmiaæ:- No, muszê przyznaæ, ¿e trafi³aœ.Có¿, masz racjê, Eli.- Z tymi s³owami obj¹³ j¹ jak kiedyœ za kibiæ, jakby zamierzaj¹c zawirowaæ w tañcu.- A niech ich wszystkich diabli!- A co ja mam do tego - uœmiechnê³a siê smutno.- I ty nic nie masz.Po prostu jesteœmy na siebie skazani i nic na to nie poradzimy.To by³a œwiêta prawda.Rozstawali siê mnóstwo razy - czasem nawet na d³ugo, ale potem wszystko zaczyna³o siê od nowa, od tego samego miejsca.Po tych rozstaniach witany by³ ró¿nie: czasem od jednego jej spojrzenia w komnacie osiada³a warstwa szronu na palec gruboœci; czasem wydawa³o siê, ¿e Arda pêka a¿ do swych tajnych g³êbin i na zewn¹trz wylewa siê spopielaj¹ca wszystko protuberancja Odwiecznego Ognia; a czasem po prostu g³aska³a go po policzku d³oni¹ i mówi³a: „WchodŸ.Strasznie schud³eœ.Zjesz coœ?”, jak godna naœladowania gospodyni domowa, witaj¹ca mê¿a po rutynowej podró¿y w interesach.Oboje ju¿ wiedzieli wyraŸnie: ka¿de z nich ma we krwi œmierteln¹ porcjê nieusuwalnej trucizny, a odtrutkê, daj¹c¹ zreszt¹ tylko czasowe uleczenie mo¿e otrzymaæ tylko od tego drugiego.38¯ycie Tangorna w Umbarze wcale nie sprowadza³o siê tylko do przygód mi³osnych.Nale¿y zauwa¿yæ, ¿e zawodowe obowi¹zki barona odbija³y siê w pewien sposób na jego stosunkach z Elwiss.Poniewa¿ niedwuznacznie da³a mu do zrozumienia, ¿e ma pojêcie o drugiej stronie jego dzia³alnoœci, baron uzna³ najpierw, ¿e jego przyjació³ka jest w jakiœ sposób zwi¹zana z umbarsk¹ tajn¹ s³u¿b¹.Pomys³ okaza³ siê nietrafiony: dwukrotnie „darowa³” jej informacje przeznaczone do przekazania kolegom i za ka¿dym razem informacje nie przechodzi³y do nich - przy tym za drugim razem „zatkany kana³” omal nie zawali³ zaplanowanej operacji.- Jak s¹dzisz, Eli, czy jestem tak ma³o interesuj¹cy dla waszych s³u¿b, ¿e ich ludzie nawet nie poprosili ciê o obserwowanie mnie?- Dlaczego nie? Prosili, rzecz jasna.Od razu, gdy tylko wróci³eœ.Z czym przyszli, z tym wyszli.- A ty mia³aœ z tego powodu k³opoty.- Nic naprawdê powa¿nego, Tan.Nie przejmuj siê, proszê ciê!- Mo¿e lepiej gdybyœ siê zgodzi³a, tak dla picu?- Nie.Nie ¿yczê sobie - ani dla picu, ani tak.Zrozum, ¿eby kablowaæ na ukochanego, trzeba byæ wysoce moraln¹ istot¹ o g³êbokim poczuciu obywatelskiego obowi¹zku.A ja jestem tylko sprzedajn¹ dziewk¹.Ja siê do tego nie nadajê.I skoñczmy z tym tematem, dobrze?To odkrycie naprowadzi³o barona na pomys³, ¿eby samemu wykorzystaæ obszerne kontakty Elwiss do zbierania informacji, ale nie tajnych - broñ Bo¿e! - a zupe³nie jawnych.Chodzi³o o to, ¿e i jego, i Gragera interesowa³y nie tyle bojowe okrêty nowej generacji, budowane w stoczniach Republiki, czy sk³ad „umbarskiego ognia” - zagadkowej mieszanki zapalaj¹cej, wykorzystywanej podczas oblê¿eñ i bitew morskich - co taka proza ¿ycia, jak obroty handlu karawanowego i wahania cen ¿ywnoœci na targowiskach Umbaru i Barad-Dur.Bardzo interesowa³y barona równie¿ najnowsze technologiczne osi¹gniêcia, coraz wyraŸniej okreœlaj¹ce oblicze cywilizacji mordorskiej, która zawsze wywo³ywa³a u niego najszczerszy zachwyt.Dziwne to by³o, ale faktem jest, ¿e w³aœnie na po³y amatorska dru¿yna Faramira (a jej cz³onkowie nie znajdowali siê na s³u¿bie pañstwowej i przez wszystkie te lata nie otrzymali z kiesy pañstwa ani grosza) intuicyjnie dosz³a to tego stylu pracy, który sta³ siê cech¹ wywiadów dopiero naszych czasów.Wiadomo ogólnie, ¿e aktualnie niemal ca³¹ informacjê wywiadowcz¹, w tym tê najpowa¿niejsz¹, zdobywaj¹ nie zuchwali agenci obwieszeni mikroaparatami i bezg³oœnymi pistoletami, a analitycy gorliwie szperaj¹cy po gazetach, komunikatach gie³dowych i w innych jawnych materia³ach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript