Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokręcił głową. Coś tusię nie zgadza. Jednak utrzymują& Coś tu się nie zgadza.Kłamią.To jakiś numer. Ale dlaczego? Ktoś go wypuścił. Nie widzę żadnego motywu. Czy to nie oczywiste? %7łeby załatwił mnie.Asystent zmrużył oczy.Eliot uświadomił sobie, że jego pomocnik uważa go za chorego, opanowanego ma-nią prześladowczą.Wyszedł z budynku, zabierając ze sobą Kastora i Polluksa.Od tamtejchwili przebywał w swoim zaciemnionym gabinecie, ochraniany przez strażników roz-stawionych wokół domu i dwóch pozostałych przy życiu wiernych synów.Nie można jednak tak żyć bez końca.Nie może tylko czekać.Pomimo ścigających gocieni zemsty  nie wierzył w przeznaczenie.Zawsze polegałem na wiedzy i umiejętnościach.I podstępach.Ja go wyszkoliłem.Potrafię go przechytrzyć.Co bym zrobił na jego miejscu?W chwili, kiedy wiedział już, jakie pytanie zadać, natychmiast nadeszła odpowiedz.Miał jeszcze jedną szansę.O ile będzie działał bez zwłoki.Musi zadzwonić do Landisha.Saul będzie smakować zemstę powoli, siejąc coraz większy terror.Pierwszym celem będzie Landish.W jego rezydencji zastawimy na niego pułapkę.232 �� IX.Znów odnosił wrażenie, że już kiedyś tu był.Zdawało mu się, że widzi nie tyl-ko mur wokół Franklina, ale i ogrodzenie wokół rezydencji Andrew Sage a.Wszyst-ko układało się w jedną całość.Eliot wykorzystał szkołę, żeby zwerbować Saula.Jed-ną z konsekwencji tego faktu był po latach zamach na Fundację Paradygma.Powrót dozródeł sprawił mu jakąś ponurą rozkosz.Kiedy wysadzał w powietrze rezydencję Sage- a, nie odczuwał niczego.Po prostu jeszcze jedno zlecenie.Zrobił to dla Eliota.Ale te-raz wszystko się zmieniło.Po raz pierwszy z radością czekał na czyjąś śmierć.Porównu-jąc mur wokół posiadłości Landisha z ogrodzeniem rezydencji Sage a, uświadomił so-bie zmiany, które zaszły w jego psychice.Chciał zabić, i ten fakt sprawiał mu taką przy-jemność, że wybrał identyczną metodę, jaką zastosował przy zabiciu Sage a.Rozkoszo-wał się tym ironicznym aspektem sprawy: użyciem taktyki Eliota przeciwko jej twór-cy.Powiedziałem ci, Landish, w jaki sposób cię ukarzę, jeśli skłamiesz.Niech to szlag,mój brat nie żyje! Przywołując w wyobrazni mur otaczający szkołę im.Franklina czuł,że pieką go załzawione oczy.Popatrzył na swoją broń.Mógł sięgnąć po karabin i zwyczajnie z daleka zastrzelićLandisha.Tylko że to nie dałoby mu satysfakcji.Nie byłoby spełnieniem pogróżki.Lan-dish musi umrzeć w określony sposób.Ale istniał pewien problem.Albo Landish stał się bardziej ostrożny, albo dowie-dział się o ucieczce Saula, ponieważ straże wokół rezydencji zostały potrojone.Kręci-ły się liczne patrole.Przeszukiwały gości i sprawdzały im dokumenty.Na murach zain-stalowano kamery.Teraz nie mógłby już dostać się do środka jak za pierwszym razem.W jaki więc sposób ma założyć ładunek wybuchowy? W jaki sposób ma wysadzić nietylko Landisha, ale i te pieprzone róże, które uosabiały dla niego wszystko, czego nie-nawidził.To był największy model zdalnie sterowanego samolotu, jaki udało mu się kupić.Od-wiedził pół tuzina sklepów dla hobbystów w Londynie, zanim go znalazł  miniaturęspitfire a o zasięgu prawie kilometra i skrzydłach długości metra.Jego zdalnie stero-wany pocisk.Wytarł zamglone oczy i z uśmiechem poczynił przygotowania.Zabawka.Gdyby Chris był tutaj, roześmiałby się.Straszny dzieciak, który sprawił sobie zabawkę,żeby odegrać się na ojcu.Model był wyposażony w silniczek na paliwo.Uprzednio przetestował gow odosobnionym miejscu.Reagował na polecenia wydawane drogą radiową przez na-dajnik wyposażony w miniaturowy drążek sterowniczy.Wznosił się, kiwał skrzydła-mi i pikował precyzyjnie według życzeń pozostającego na ziemi pilota.Potrafił też przenieść ładunek: dwa i pół kilograma skradzionego materiału wybuchowego, rów-nomiernie rozłożonego na całej długości kadłuba.Dodatkowe obciążenie nieco pogar-233 szało jego parametry: samolocik potrzebował wydłużonego rozbiegu i z opóznieniemreagował w powietrzu na ster.Nie stanowiło to jednak zasadniczej przeszkody.Brońspełni swoje zadanie.Wybrał się do sklepu z elektroniką i kupił części potrzebne doskonstruowania detonatora.Zamontował je w podwoziu i wyposażył w osobny nadaj-nik.Dokładnie sprawdził, czy detonator i mechanizm sterujący modelu pracują na róż-nych częstotliwościach.Gdyby było inaczej, materiał wybuchowy mógłby eksplodowaćw chwili uruchomienia samolociku.Czekał.Powoli wstawał świt.Było zimno.Drżał z chłodu.Rozgrzewała go jedynienienawiść.Wiedział, że cel nie mógł ukryć się w innym miejscu.Róże były zbyt ważne.Landishzbytnio się o nie bał i nie odstąpiłby ich na krok.Pomyślał o Chrisie.Oczekiwanie sprawiało mu przyjemność, już wyobrażał sobierozkosz, której wkrótce zazna.O siódmej zastygł w bezruchu  w drzwiach budyn-ku pojawiła się sylwetka mężczyzny o siwych włosach.Otaczali ją członkowie ochronyosobistej.Ruszyli w stronę szklarni.Saul obawiał się, że może to być inna osoba przebra-na za Landisha, ale za pomocą lornetki rozpoznał staruszka.Nie ma mowy o pomyłce.Jego strój ogrodnika był nieco wybrzuszony  miał na sobie kamizelkę kuloodporną.To na nic ci się nie przyda, sukinsynu.W chwili kiedy Landish wraz z gorylami wszedł do szklarni, Saul wczołgał sięz powrotem między drzewa.Model samolotu wraz z nadajnikami schował w plecaku.Teraz przeniósł go na drugą stronę łąki.Wysoka trawa o świcie była zbyt wilgotna,by model zdołał wystartować.Za to wiejska droga doskonale się do tego nadawała.W okolicy nie przejeżdżał żaden samochód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript