[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z tych prawie połowa takich, co nie tylko mu za leczenie nie płacili, leczjeszcze od niego otrzymywali wsparcie.Motywy zysku zupełnie odpadają.Zobaczycie! Aległówny nacisk kłaść będę na jego umiejętność.Dlatego wpadłem na pewien pomysł. A mianowicie? zapytał Leszek.Oto wszystkichświadków, a przede wszystkim ciebie i twoją uroczą narzeczoną muszęmieć w mieście już w przeddzień rozprawy.Nie wiem, czy Sąd przyjmie mój wniosek i ze-chce powołać ekspertów.Toteż mam w zapasie coś równie mocnego, jeżeli nie mocniejszego.Mianowicie przyszło mi na myśl, by jakiś znakomity chirurg zbadał wszystkich pacjentówprzedrozprawą.Oczywiście musi to być taka znakomitość,.że gdy stanie przed Sądem jakoświadek powołany przez obronę, Sąd tym bardziej będzie musiał uznać jego opinięzamiaro-dajną.Musi to być gwiazda chirurgii.Pani Czyńska skinęła głową. Taki jest w Polsce tylko jeden.Profesor Dobraniecki z Warszawy. Zgadła pani! Adwokat klasnął w ręce. No, to nie było trudne zaśmiał się pan Czyński. Myślę, że trudniej będzie nakłonićDobranieckiego do przyjazdu. Jeżeli to kwestia honorarium wtrącił Leszek to proszę cię, Wacku, nie krępuj się. No, honorarium też nie będzie małe zaśmiał się Korczyński ale mam jeszcze i innesposoby.%7łona Dobranieckiego jest kuzynką mojej żony.Jakoś to się zrobi.Musi być zrobio-ne, bo sprawę muszę wygrać.Marysia uśmiechnęła się doń szczerze. Tak wdzięczna jestem panu za ten zapał i za otuchę.Nie ma pan pojęcia, jak bardzo je-stem przywiązana do tego najlepszego na świecie człowieka, jak go kocham.Nie może pansobie nawet wyobrazić, jakie on ma serce. Tego nie wiem, ale wierzę pani na słowo.Natomiast zdziwił mnie Kosiba swoją inteli-gencją.Mówi jak zupełnie wykształcony człowiek, co jakoś nie pasuje mi ani do jego wyglą-du, ani do nie ukończonej szkółki ludowej, ani do zawodu parobka młynarskiego czy znacho-ra. A widzisz! zawołała Marysia, zwracając się do Leszka. Tak, tak przyznał Leszek. Wyobraz sobie, Wacku, że Marysia od dawna zwróciła nato uwagę.A ja nawet przeprowadziłem pewną próbę, która potwierdziła nasze przypuszcze-nia. I jakaż to była próba? zaciekawił się Korczyński. Dość naiwna w gruncie rzeczy.Zacząłem z nim rozmawiać, używając wielu słów, któ-rych znaczenia nie może znać prosty chłop czy choćby półinteligent. No i.? Rozumiał wszystko.Mało tego.Kiedyś zastał Marysię nad wierszami Musseta, w orygi-nale.I zupełnie poprawnie przeczytał całą strofę. Dałbym głowę, że nie tylko czytał, lecz i rozumiał dorzuciła Marysia.Adwokat zamy-ślił się. Tak.To rzeczywiście dziwnie.Zdarzają się jednak takie samouki.Ta teza też mogłabymi się przydać, gdyby Kosiba zechciał otworzyć usta. Jak to? No bo milczy uparcie.Nie chciał mi udzielić żadnych informacji.Popadł w jakiś pesy-mizm, mizantropię, diabli wiedzą co.143 Biedak westchnęła Marysia. Myśmy z Leszkiem też byli tym zaskoczeni.Dlatego niechcieliśmy narzucać się mu powtórnie.Przyjął nas prawie opryskliwie.Nie dziwię mu sięzresztą.Tyle przejść. To minie, gdy znajdzie się z powrotem na wolności z przekonaniem powiedział Le-szek. Zrobię wszystko, co w mojej mocy zapewnił adwokat. Jaki pan dobry! zawołała Marysia. Ja?.Dobry?.Ależ proszę pani! Tu nie ma miejsca na dobroć.Zbijam na tej sprawiepieniądze. No, no zaśmiał się Leszek. Nie przesadzajmy..a po wtóre, gdy taki proces wygram, zdobędę jeszcze większą popularność, jeszczelepszą markę i.więcej forsy. Fe zgorszyła się pani Czyńska wstydziłby się pan udawać karierowicza. O, ja nie udaję.Ja jestem karierowiczem.I wcale się tego nie zapieram.Wprost przeciw-nie.Popisuję się tym, ile razy mogę.Jeszcze będąc studentem powiedziałem sobie, że zrobiękarierę, i robię ją konsekwentnie.U nas panuje śmieszne, nagminne potępianie karierowi-czów.Zrobiono z tej nazwy obrazhwe słowo.A tymczasem co znaczy robienie kariery? Zna-czy dążenie do wyzyskania wszelkich atutów, którymi obdarzyły nas natura, środowisko, wy-chowanie, wykształcenie, do zdyskontowania w życiu swoich uzdolnień, inteligencji, energii,umiejętności obcowania z ludzmi.Kto nie umie wykorzytać posiadanych warunków, ten jemarnuje.Jest marnotrawcą i gamoniem.Oczywiście są także nieuczciwi karierowicze, taksamo jak są nieuczciwi bokserzy, używający w walce niedozwolonych ruchów.Ale to jużinna sprawa.Ja na przykład najwięcej żywię zaufania do karierowiczów, wiem, że na nichnigdy się nie zawiodę, bo mają ambicję, mają pęd, mają wolę osiągnięcia najlepszych możli-wości dla siebie, a zatem i dla sprawy, której służą.Zaśmiał się i dodał: Gdybym był dyktatorem, wszystkie dygnitarskie stanowiska poobsadzałbym karierowi-czami.Pan Czyński potrząsnął głową. Rozumowanie pana wydaje mi się zbyt uproszczone, mecenasie. A to dlaczego? Bo w karierowiczu owa wola pchnięcia własnej kariery jest czasem tak silna, że znalazł-szy się w konflikcie z poczuciem obowiązku, musi zwyciężyć. Czasem? podchwycił adwokat. Zgadzam się z szanownym panem.Aleczyż nie wię-cej strat ponosimy przez nieudolność i ospałość różnych niedojadów i dobrowolnych paria-sów?.Myślę, że dlatego właśnie jesteśmy narodem ludzi biednych, że panuje u nas psychozapogardy dla wszystkich tych, którzy zdobyli czy to majątek, czy pozycję.Mamy szacunektylko dla tych, co otrzymywali to wszystko bez żadnej osobistej zasługi i bez żadnego wysił-ku, to znaczy drogą spadku. Jest pan, widzę, zwolennikiem amerykańskiego kultu dla milionerów. W Ameryce nie wszystko jest głupie uśmiechnął się Korczyński.Pani Eleonora jednakprzerwała dyskusję, wracając znowu do sprawyznachora
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|