Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eumenes cały się rozpromienił.- Dziękuję, dowódco.- Podziękujesz mi, jak wrócę.Z tyłu Ajas ustawiał w ordynku pozostałych Greków.Nikiasz był tymrazem zwykłym kawalerzystą, a Ajas hyperetesem - jak zresztą przez mi-nione dwa tygodnie.Dwóch Syrakuzańczyków, Antygon i Andronik, two-rzyło kolejny szereg.Oni również ochoczo podporządkowali się dowódz-twu Ajasa.Gdy ten ostatni zajęty był inspekcją, Kineasz podjechał do Filoklesa.- Zostawiasz tych dwóch jako zakładników - powiedział Spartanin.- Nazbyt brutalnie to ująłeś - odrzekł Kineasz.- Nic im się nie stanie, akról ze swoją świtą nie będzie czuł się osamotniony w otoczeniu wystra-szonych Syndów.220 Filokles wzruszył ramionami.- Niepokoją cię plany archonta - powiedział.Kineasz potwierdził ski-nieniem głowy.Filokles splunął.- Ajas jest dobrym hyperetesem.- Miał dobrych nauczycieli.- Kineasz bał się, że wjeżdżając do Olbii wpełnym rynsztunku, wywołają nieprzyjazną reakcję strażników miejskich, alebyło już za pózno, kości zostały rzucone.- Ajasie, jesteśmy gotowi?Ajas położył dłoń na napierśniku.- Tak jest, dowódco.Kineasz zajął miejsce na czele kolumny, machnął batem i rzucił:- Jedziemy.Modlił się do Hermesa i Apollina, by nie doszło do żadnych starć.Oba-wiał się jednak, że tyran zrobił albo powiedział coś, co wywołało niepokój istrach, i przez to ktoś z miasta strzelił do Ataelusa.Nie wiedział też, jakiezamiary ma archont w odniesieniu do Saków.I do jego własnych podko-mendnych.Miał zatem wiele powodów do zmartwień.Czerwone słońce zachodziło nad Olbią, gdy wyjechali spomiędzywzgórz na przesmyku.Mimo chłodu niewolnicy, rolnicy i właścicieleziemscy wychodzili na swoje pola, by przyjrzeć się sunącej opodal kolum-nie, toteż wieść niosła się szybko i, gdy dojeżdżali do przedmieścia przedmurami miejskimi, ulice pełne były gapiów okutanych w koce i płaszcze.Kineasza ogarnęły obawy, że wydarzy się coś złego, może nawet ktośbędzie go chciał zamordować.Nie wiedział, czego konkretnie się boi, alebał się na pewno.Przeklinał swoją wyobraznię.- Masz najlepsze płuca - rzekł do Nikiasza.- Wyprzedz nas trochę iobwieść nasze przybycie, najpierw gapiom, potem tym przy miejskiej bra-mie.Hipparcha i hippeis miasta Olbia wracają z wyprawy do króla Assage-tów.Zrozumiałeś?Nikiasz skinął głową i spiął konia kolanami.Kineasz zwrócił się do Ajasa:- Jedzmy wolno, jakby to była uroczysta procesja.Ajasie.Każ swoimludziom obserwować tych gapiów.Niech patrzą również na dachy.Anty-gonie.Zabezpieczaj tyły.221 Posuwali się zatem wolno przez olbijskie przedmieścia.Z oddali, spodbramy, dobiegł ich donośny głos Nikiasza.- Znacie pean ku czci Apollina? - spytał Kineasz.Wszystkich pięciumłodzieńców kiwnęło głowami.- Zpiewajcie!Choć było ich niewielu, wypadło to bardzo dobrze.Młode głosy niosłysię daleko i, zanim wjechali w ostatnią z wąskich błotnistych uliczek, tłumpodjął pieśń i rozległy się wiwaty.Główna brama była otwarta.Kineasz w duchu podziękował Zeusowi.Wewnątrz, po obu stronach, stali w szeregach najemnicy Memnona.Gdyjego drugi oficer, Likurg, zasalutował włócznią, Kineasz przestał się bać ispokojnie odsalutował.U jego boku zjawił się Nikiasz i rzekł:- Memnon chce z tobą jak najszybciej rozmawiać.Na osobności.Kineasz wpatrywał się w tłum, który w obrębie murów miejskich byłjeszcze gęstszy niż na zewnątrz.- To nie jest najlepszy pomysł - odparł.- Wyłożyłem kilka oboli na posłańców, którzy powiadomią ojcówtwoich młodych podopiecznych - powiedział Nikiasz.- Dzięki.Tłum gęstniał, a uliczka robiła się coraz węższa.Musieli jechać gęsiego,uważając na kręcące się wszędzie dzieci.Takiej masy ludzi nie widziałKineasz od czasu święta Apollina; ciasnota i mrok wzmagały poczucieniesamowitości.Na dachach też stali ludzie, przyglądający się widowisku poniżej.- Dlaczego witają nas tu jak bohaterów? - zapytał Kineasz.Nikiasz odchrząknął i wzruszył ramionami.- Ktoś puścił pogłoskę, że zamierzasz obalić archonta - powiedział, agdy Kineasz spojrzał na niego zdumiony, ponownie wzruszył ramionami.-Nie moja wina, ja tylko przekazuję, co słyszałem.Te pogłoski przydają cipopularności.- Ateno, miej mnie w opiece - mruknął Kineasz.Przedzierając się przez ulice, dalej uważnie wpatrywali się w tłum i lu-dzi na dachach, ale niczego podejrzanego nie dostrzegli.222 W hipodromie nie było już tak gęsto.Zebrali się tam olbijscy arystokra-ci, wszyscy na koniach i w zbrojach.Byli tam też najemnicy Kineasza,również konno i w pełnym rynsztunku, z Diodorem i Klejtosem na czele.Diodor wyglądał na człowieka, któremu spadł z serca ciężki kamień.Uścisnął dłoń Kineaszowi i kazał reszcie zsiąść z koni.Klejtos uśmiechałsię smutno.- Drżeliśmy tutaj ze strachu jak trusie - powiedział.Zdjął hełm i podałgo swemu synowi, Leukonowi.Ojcowie obejmowali synów.Młody Kyros stał już w otoczeniu domow-ników i opowiadał o swoich przygodach.Sofokles, uścisnąwszy się z oj-cem, rzucił słowo  Amazonka , które rozbrzmiało donośnie w całym hi-podromie.Był tam również Nikomedes, który siedział na wybornym wierzchowcu,odziany w zbroję wartą więcej niż cały majątek Kineasza, i uśmiechał siękrzywo do ateńskiego dowódcy.Kineasz czuł, że coś tu za chwilę eksploduje.Wszyscy ci ludzie: wzbrojach, na koniach.- Co, na Hadesa, się tutaj wyprawia? - zwrócił się do Diodora.Zapytany odpiął rzemień od hełmu.- Słusznie przywołujesz Hadesa, Kineaszu.Archont nie dostał tychswoich podatków.Jak dotąd, przynajmniej.A zgromadzenie podjęło decy-zję bez pozwolenia archonta.- Jaką decyzję? - zapytał Kineasz.Przyglądał się kawalerzystom.Zebrali się tu zapewne bezprawnie, mogło to pózniej wywołać poważnekonsekwencje.Przypomniało mu się, że na jutro wyznaczył kolejne ćwi-czenia.Nie dosłyszał odpowiedzi Diodora i musiał go prosić o powtórze-nie.- Zgromadzenie mianowało cię hipparchą - odrzekł Diodor.- Propo-zycję złożył Klejtos.Nie obyło się bez dyskusji, lecz jego wniosek prze-szedł.Muszę z tobą pogadać.- Pózniej - rzucił Kineasz.Uśmiechnął się na myśl, że jest już legalniewybranym hipparchą.- Muszę jakoś uprawomocnić ten wiec, tu i teraz.Zanim archont coś sobie pomyśli.223 Osiemdziesiąt lat wcześniej ateńska kawaleria przejęła władzę nad mia-stem.Zaczęło się od ćwiczeń arystokratów na koniach.Echa tamtego buntu wyczuwało się podczas każdego ateńskiego zgro-madzenia.- A niech sobie myśli - powiedział Diodor.Historię Aten znał równiedobrze jak Kineasz, może nawet lepiej, bo jednym z przywódców tamtegobuntu był jego ojciec.Kineasz posłał mu grozne spojrzenie.- %7ładnych takich sugestii, przyjacielu.Diodor uniósł dłonie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript