Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takoncepcja powstała wówczas, kiedy miałeś siedem lat.W twojej głowie.%7łe cię zostawiła.I nic dziwnego, że sięo to wściekałeś.To jeden z naturalnych etapów żałoby.Ale ponieważ ty wyparłeś rozpacz, nigdy nieprzeszedłeś przez wszystkie jej stadia.Możliwe, żewciąż tkwisz na etapie gniewu.  Kurwa  syczę. W rzeczy samej  przyznaje doktor. Przed tobąsporo pracy.Gryzmoli coś jeszcze, a ja wachluję siękołnierzykiem, bo w gabinecie robi się coraz goręcej.Wkrótce, na szczęście, mija moja godzina.Już mam wychodzić, gdy doktor wypisuje coś naniedużej kartce i mi podaje. To recepta na xanax.Gdybyś miał ochotę coś znowuzażyć, żeby się pozbyć stresu albo gniewu, wez to. Powiedziałem panu.Nie potrzebuję. Próbuję muzwrócić receptę, ale podnosi rękę. Wez  namawia. Na wszelki wypadek.Wywracam oczami. Dobra, co za różnica. Zwijam ją i wciskam doportfela. Do zobaczenia za tydzień. Rozdział 15MILACzemu na litość boską zgodziłam się pomagać w TheHill w godzinach szczytu? Po pierwsze: nie ma godzinszczytu, nie o tej porze roku.A po drugie, powinnambyła przewidzieć, że Maddy chce się ze mną widziećtylko po to, żeby mi palnąć kazanie. Nie podoba mi się to  oznajmia i oczywiście ma namyśli Paxa.I to, że wczoraj znów się widzieliśmy. Niejest dla ciebie dobry.Złamie ci serce, a ja będę musiałazbierać kawałki.Wpatruję się w nią. Już to przerabiałyśmy.Wzięłam pod uwagę twojezdanie.Chcesz mi powiedzieć coś jeszcze?Stoję przed jej biurkiem z rękami opartymi nabiodrach i zdecydowaną  mam nadzieję  miną.Madison sznuruje usta, a potem kręci głową. Nie. Dobrze.Skończę to, co zaczęłam, a potem idę.  Przyjdziesz pomóc dziś wieczorem? Nie.Nie ustaliłyśmy tego wcześniej, mam już plany.Aypie na mnie wściekle. Randka z twoim ulubionym dilerem?Patrzę z równą wściekłością. Nie jest dilerem, a moje plany to nie twoja sprawa. Jesteś moją siostrą, więc sprawa jest moja odparowuje ze złością.Nie odpowiadam, idę do jadalni.Tony gwiżdże przybarze.Podchodzę i siadam na stołku.Uśmiecham się do jego piosenki. Zawsze jesteś szczęśliwy, Tony.Jak ty to robisz?Zerka na mnie znad limonek, które właśnie kroi. A czemu miałbym nie być szczęśliwy? Mamwszystko, czego mi trzeba, a w domu śliczną żonkę.Todobre życie.Kiwam głową. Racja.Najlepsze są proste rzeczy, prawda?Kiwa głową i przygląda mi się uważnie.Nóż zamieraw połowie owocu. Skąd ta smutna mina, mia bella? Mam komuśpołamać nogi?Patrzę zdziwiona, a on wybucha śmiechem. Chodzi ci o Paxa?  dopytuję. Maddy próbowałacię przeciągnąć na swoją stronę? Chmurzy się. Jestem po twojej stronie.I po jej stronie.Połamięnogi każdemu, kto zrobi którejś z was przykrość. Koniec.Nieważne, czy to ten dzieciak, czy ktoś inny.Patrzę na niego i widzę że mówi poważnie.Wyobrażam sobie wielkiego, nachmurzonego Tony egowywijającego batem i aż się wzdrygam. A co myślisz o tym  dzieciaku ? Rozmawiałeś znim niedawno.Jakie zrobił na tobie wrażenie?Zastanawia się, a potem się opiera na barze. Trudno powiedzieć.Wydawał się miły, uprzejmy.Dobrze wychowany.To już coś mówi.I dżinsy niewisiały mu dupie jak innym gnojkom w jego wieku.Aleswoje przeżył.Już o tym wiesz.Zawsze cię ciągnęło doistot, które wymagają ratunku.Pamiętasz tego staregobezpańskiego psa, którego tu przyprowadziłaś, jak byłaśmała?  Patrzy na mnie i nie zmieniając tonu głosu,dodaje:  A tak w ogóle, dzieciak przyszedł. Co?  Odwracam się i widzę, że Pax wchodzi dorestauracji.Nie wiem, skąd wiedział, że tu jestem.Tony się uśmiecha, nuci dalej i zaczyna wycieraćdrewniany bar, a ja idę do Paxa. Cześć  mówię i staję przed nim.Wpatruję się wjego twarz i usiłuję wywnioskować, w jakim jestnastroju.Jak poszła sesja? Nie jestem pewna, czypowinnam pytać. Cześć  odpowiada, potem się uśmiecha.Jestzmęczony, ale poza tym chyba wszystko w porządku. Przyszedłeś na lunch?  pytam.Kręci głową. Nie.Przyszedłem po ciebie.  Po mnie?  Pytanie wychodzi mi trochę piskliwie iPax się uśmiecha. Tak, po ciebie.Chcę na chwilę zniknąć z miasta,żeby przewietrzyć głowę.Wchodzisz w to?Wpatruję się w jego orzechowe oczy.Jest stropiony izmęczony. Potrzebujesz towarzystwa? Twojego tak.Mojego tak.Zciska mnie w gardle.Kiwam głową i wiem, że w tej chwili zgodziłabym sięabsolutnie na wszystko. A gdzie chcesz jechać?  pytam, chociaż to nie mażadnego znaczenia. Jezioro jeszcze nie zaczęło zamarzać.Pomyślałem,że możemy wziąć moją łódkę i przepłynąć się ostatniraz w sezonie.Kiwam głową i bez namysłu ruszam do drzwi.Aapie mnie za łokieć. Może wezmiesz kurtkę?Zmieje się i ja też muszę się roześmiać.Kretynka zemnie.Na zewnątrz jest zimno, a na jeziorze jeszczezimniej.Idę na zaplecze i puszczam mimo uszuutyskiwania Maddy na nieskończoną pracę.Wracam do Paxa i biorę go pod rękę.Nie mogę niezauważyć, jak doskonale moje palce pasują do zgięciajego łokcia.Zostawiam samochód pod The Hill i autem Paxajedziemy do przystani. Obwąchuję wnętrze. Smród wymiocin wywietrzał. Pachnie skórą isosnowym odświeżaczem powietrza.Pax kręci głową. Fajnie, że o tym mówisz.Nigdy mi tego niezapomnisz, co? Raczej nie  odpowiadam w zamyśleniu i patrzęprzez okno.Ayse zimowe drzewa rozmywają się zaszybą, a The Hill zostaje daleko za nami.Po kilku minutach jesteśmy przy przystani.Deptak otej porze roku jest całkiem opustoszały.Większość łodzizostała zabrana na zimę.Miejsce wygląda na bezludne.Pax otwiera bagażnik i grzebie tam chwilę, a potemwyciąga ciężką niebieską parkę. Na wodzie będzie zimno  mówi, jakbym niewiedziała. Owiń się tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript