Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Psy pałacowe miały opiekunkę, nieocenioną Aucją; Szumlas, ów dworak z kundlów, miałPelagią; Mars i Rudek, dwa psy, które utrzymywały straż już przy stajni, już przy oborze,cieszyły się względami stangretów, dziewek; Cybulka, maleńka suczka podobna do świnkimorskiej, trzymała się wyłącznie nogi Makarka, stangreta hrabiego.Różne zaś psy przybłędytak sumiennie pilnowały każdziuteńkiej kosteczki wyrzuconej z kuchni i taką w tymrzemiośle już miały wyćwikę, że się tam przy nich mucha pożywić nie zdołała.Służący je bilii kopali, inne psy skubały, szarpały, kaleczyły, a te biedaki z całym żebraczym cynizmemtrwały na zajętym stanowisku.Wśród takich stosunków wyżeł nasz, zaniedbany przez pannę Florentynę, znalazł się narazie w dosyć przykrym położeniu.Nie dokarmiony raz i drugi, garnął się do niewiast.Kiedybowiem chodzi o dzieła miłosierdzia, kobietę łatwiej wzruszyć niż mężczyznę, ale jeżelikobietą kierują jakieś poboczne względy, uprzedzenia, jest ona wtedy daleka od litości, amoże stać się okrutną.W obcowaniu z ludzmi As zdobył sobie to doświadczenie, że zawsze w trudnychżyciowych przypadłościach, ile razy mu przychodziło wybierać między płciami, zwracał siędo człowieka w spódnicy, bez wąsów i z długimi włosami.Otóż i teraz rozpoczął umizgi do67 praczki Aucji, która nadzwyczajnie punktualnie, gorliwie spełniała obowiązek nad trzemabraćmi sfinksami, dzięki temu psy nie miały nigdy potrzeby drżeć przed przyszłością iwyglądały niczym karmione na rzez cielaki.Bez żadnego dopominania się żywnośćdochodziła je codziennie w godzinie oznaczonej, ponieważ zacna niewiasta pamiętała o tym isama podstawiała porcje psom pod pyski.Troszczyła się zaś nie tylko o pożywność ismakowitość strawy, ale i o zdrowotność.Dobierała potrawy właściwe, a przygotowywała jetak starannie, że najwybredniejszy pies - smakosz nie miałby tu prawa skarżyć się na kuchnię- palce lizać.Musiał to As zbadać i należycie ocenić, skoro jednego razu uderzył w koperczaki do pannyAucji żwawo podrygując i przymilając się uprzejmym merdaniem ogona, a jednocześnieprzysuwając się coraz bliżej do miski.- Widzisz go, jaki elegant! - krzyknęła z gniewem praczka, która miała urazę do Asa o to,że będąc ulubieńcem garderobiany, dosyć ją lekceważył.- Czy to ty, warszawski paliwodo,nie masz swojej Florki?I z tymi słowy zdjęła czym prędzej z nogi przyklapany trzewik, ażeby odpędzić od miskipsa, który z całą namiętnością i pośpiechem głodomora wielkimi łykami wciągał w siebiekwaśne mleko z kawałkami chleba.Uderzony w nos twardą podeszwą w chwili tak ważnej As się oburzył, warknął złośliwie,pochwycił zębami trzewik i upuścił go w miskę z kwaśnym mlekiem.Trzeba było widzieć,w jaką złość popadła teraz ta dobra osoba!.Pierwszy oręż, który w uniesieniu wpadł jej podrękę, była to leżąca na blasze żelazna dusza do prasowania, ale dusza widać jeszcze nieostygła i poparzyła palce praczce.Stąd jeszcze gwałtowniejsza zawziętość.Zanim się Aucjadobrała do pogrzebacza, As już pochłonął całą porcją mleka, przygotowaną dla przyjacielaPafa, który z boku dobrodusznie przyglądał się zajściu.Wyżeł, rozumie się, dał nura, abyuniknąć spotkania z pogrzebaczem.Szalona z gniewu kobieta wywarła złość swą na Pafa,palnęła go porządnie, wykrzykując:- Oj ty, gamajdo!.Pies jak stodoła i pozwolił, żeby mu taki pędziwiatr sprzątnął obiadsprzed nosa!.To zajście pamiętne wykopało raz na zawsze otchłań między wyżłem i praczką; piesuczuwał dotkliwie brzemię życia, do którego utrzymania koniecznie jeść trzeba.Spomiędzywszystkich ludzi w Mączynie najczęściej rzucała mu się w oczy panna, ale stara panna,Henryka, Francuzka, która przed kilku laty zajmowała w pałacu stanowisko bony.Sprawiałaona na Asie tak osobliwe wrażenie, że gdyby był człowiekiem, niezawodnie postawiłby jejpytanie:  Co panią trapi? Dlaczego pani jest smutna?Rzeczywiście, trudno dociec, jaki był powód smutku panny Henryki.Zupełnie nic nierobiła, zawsze miała apetyt godny naśladowania, chadzała spać z kurami, a wstawała, kiedykury już od dawna używały życia.I mimo to jedwabne życie była jednak smutna, wyglądałajak wdowa, która właśnie co tylko straciła ukochanego męża.Może przyczynę stanowiłostaropanieństwo?.Ależ w Mączynie była istna galeria starych panien, a żadna z nich niesmuciła się tak dalece.Prawda i to, że ze wszystkich spraw całkowitego ludzkiego życiasmutek jest dziełem najłatwiejszym do wykonania, a przy tym niektóre niewiasty mająprzekonanie, że im ze smutkiem bardzo do twarzy: melancholiczny smutek czyni fizjonomiąinteresującą, dodaje jej uroczystości, zjednywa współczucie, pociąga.Smętne osoby tegorodzaju lubią cukierki, konfitury, białe kwiaty, czarne ubranie, rumienią się, spuszczają oczy,wzdychają, płaczą z ogromną łatwością i wszystkie te znamienne cechy przechowują dopóznego wieku.As nie miał przekonania do panny Henryki, może z powodu, że melancholia czyniła jąnudną, może dlatego, że rozmawiała z nim po francusku, a może też, że go nigdy nieobdarzyła czymś takim, co wychodzi na rzetelny pożytek organizmu - najwyżej, jeśli mukiedy rzuciła nie dojedzony kawałek cukierka.Mógł sobie pies jednakże pomyśleć, iż68 rozruszawszy tę tkliwą kobietę dałoby się z niej wyciągnąć pewne korzyści w bliższymobcowaniu.Pewnego dnia więc widząc idącą na przechadzkę pannę Henrykę pies puścił się za niącałym pędem i w chwili kiedy schodziła z pagórka na dół pogrążona w dumaniu, onpodskoczył i przednie łapy oparł na jej plecach.Taki wybryk z jego strony oznaczał chęć iwyzwanie do jakiejś wesołej zabawy! Po świeżo atoli spadłym deszczu ziemia oślizgła i naglezaskoczona z tyłu Francuzka najprzód pomknęła z góry jak na łyżwach, potem twarzą padłana ziemię, dalej jeszcze staczając się po pochyłości.Wszystko to narobiło nieładu w jejgarderobie.Z kolei rzeczy przestraszył się teraz wyżeł, skoro spostrzegł tę nadzwyczajność,że upadająca kobieta była czarna, a jest oto cała w bieliznie.Odskoczył zdziwiony o kilkakroków i począł żwawo oszczekiwać tak niezwykłe zdarzenie - przemianę osoby czarnej wbiałą.Podczas tego biedna panna Henryka z głową na dół, z nogami w górze, nie mogłaznalezć punktu oparcia, aby się wygramolić, podzwignąć.Aż nareszcie jęki jej i szczekanieAsa sprowadziły tam ogrodnika i ogrodniczków, którzy wybawili upadłą niewiastę z wielceprzykrego położenia.Za złe im tego brać nie można, że na ratunek spieszyli z uśmiechem naustach, gdyż rzecz była bardzo śmieszna.Przybyła Asowi nowa nieprzyjaciółka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript