[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Chcę, żebyś poznał mojego brata.— Nie mam ochoty poznawać nowych Cayhallów, Sam, a szczególnie tych, którzy nosili białe płaszcze i kaptury.— Och, doprawdy? Trzy tygodnie temu chciałeś wiedzieć wszystko na temat swojej rodziny.Po prostu nie mogłeś się doprosić.— Poddaję się.Słyszałem już wystarczająco wiele.— Ach, mogę ci opowiedzieć wiele więcej.— Wystarczy.Oszczędź mi tego.Sam prychnął i uśmiechnął się ironicznie.Adam zerknął do notatnika i powiedział:— Na pewno ucieszy cię wiadomość, że do Klanu przed bramą dołączyli naziści, Aryjczycy, skinheadzi i inne radykalne grupy.Wszyscy stoją przy szosie, machając tablicami na przejeżdżające samochody.Tablice żądają oczywiście wolności dla Sama Cayhalla.To autentyczny cyrk.— Widziałem ich w telewizji.— Demonstrują też pod siedzibą władz stanowych w Jackson.— Czy to moja wina?— Nie.Ale to ciebie mają zabić.Jesteś dla nich symbolem.Chcą, byś stał się męczennikiem.— Co więc powinienem zrobić?— Nic.Umrzyj po prostu, a oni będą szczęśliwi.— Mam wrażenie, że zachowujesz się dzisiaj jak idiota.— Przepraszam, Sam.Zaczynam nie wytrzymywać presji.— Daj sobie spokój.Ja już to zrobiłem.— Absolutnie nie.Dałem tym pajacom popalić.A prawdziwa walka jeszcze się nie zaczęła.— Tak, złożyłeś trzy pisma, które zostały odrzucone przez łącznie siedem sądów.Siedem do zera.Boję się pomyśleć, co będzie, kiedy naprawdę weźmiesz się do roboty.— Sam mówił to z łobuzerskim uśmiechem i Adamowi udzielił się humor.Zaśmiał się i obaj rozluźnili się odrobinę.— Mam doskonały pomysł na pozew.Trzeba go jednak złożyć już po egzekucji — poinformował, udając rozbawienie.— Po egzekucji?— Tak.Oskarżymy ich o nielegalne spowodowanie śmierci.Pozwiemy McAllistera, Nugenta, Roxburgha, stan Missisipi.Wszystkich.— Nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego — powiedział Sam skubiąc brodę, jakby był głęboko zamyślony.— Tak, wiem.Sam to wymyśliłem.Być może nie wygramy, ale pomyśl o zabawie, jaką będę miał prześladując tych idiotów przez kolejne pięć lat.— Okay.Masz moją zgodę.Pozwij ich!Uśmiechy zniknęły powoli i opadła wesołość.Adam odczytał kolejny punkt z notatnika.— Jeszcze jedna sprawa.Lucas Mann poprosił mnie, żebym zapytał cię o świadków.Masz prawo do dwóch, oczywiście jeśli egzekucja się odbędzie.— Donnie nie chciał przy tym być.Tobie na to nie pozwolę.Nie wyobrażam sobie nikogo innego, kto chciałby mnie oglądać.Oddaj moje dwa krzesła dziennikarzom.Wiem, że te sępy krążą dookoła.— W porządku.Jeśli już o nich mowa, otrzymałem około trzydziestu próśb o udzielenie wywiadu.Praktycznie każda duża gazeta i magazyn chce się do ciebie dostać.— Nie.— Okay.Pamiętasz tego pisarza, o którym rozmawialiśmy ostatnim razem, Wendalla Shermana? Tego, który chciał nagrać historię twojego życia na taśmę…— Tak, z pięćdziesiąt tysięcy dolarów.— Teraz jest to już sto tysięcy.Jego wydawca wyłoży pieniądze.Facet chce nagrać wszystko na magnetofon, obejrzeć egzekucję, zbadać gruntownie całą historię, a potem napisać na ten temat wielką książkę.— Nie.— Rozumiem.— Nie mam ochoty spędzać następnych trzech dni na opowiadaniu o moim życiu.Nie chcę, żeby jakiś obcy wtykał nos w nie swoje sprawy.A już zupełnie nie potrzebuję stu tysięcy dolarów na tym etapie mojego życia.— Nie ma sprawy.Wspominałeś kiedyś o ubraniu, które chciałbyś mieć na sobie…— Donnie się tym zajmuje.— W porządku.Idźmy dalej.Przed samą egzekucją, jeśli do niej dojdzie, mogą być przy tobie dwie osoby.Otrzymałem od władz więzienia odpowiedni formularz do wypełnienia.— Zazwyczaj są to obrońca i duchowny, prawda?— Zgadza się.— A zatem będziesz to chyba ty i Ralph Griffin.Adam wpisał nazwiska do formularza.— Kto to jest Ralph Griffin?— Nowy kapelan Parchman.Jest przeciwnikiem kary śmierci, wyobrażasz sobie? Jego poprzednik uważał, że wszyscy powinniśmy zostać zagazowani, w imię Jezusa, oczywiście.Podał formularz Samowi.— Podpisz tutaj.Sam nagryzmolił swój podpis i oddał dokument.’— Masz prawo do ostatniej intymnej wizyty.Sam zaśmiał się donośnie.— Daj spokój, synu.Jestem starym człowiekiem.— To po prostu jest na liście, okay? Lucas Mann poprosił mnie ostatnio szeptem, żebym cię o to zapytał.— Okay.Zapytałeś.— Mam też kolejny dokument dotyczący twoich ruchomości.Komu mają przypaść?— Masz na myśli moje rzeczy osobiste?— Tak.— To okrutne jak diabli, Adamie.Dlaczego robimy to teraz?— Jestem adwokatem, Sam.Płaci mi się za pilnowanie szczegółów.To formalność
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|