Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co gorsza,mężczyzni nie byli zbyt dobrymi kucharzami.Grysik był na wpół przypalony, a próbaupieczenia chleba w czymś nazywanym holenderskim piekarnikiem skończyła się poprostu katastrofą.Deann i Karlyn najwyrazniej cierpiały z powodu tych samych przypadłości, alewróciły do rąbania drzew zaraz po zabezpieczeniu się odpowiednio spreparowanymi zbadwabiu opatrunkami.Deann wspomniała, że czuła skurcze i lekkie osłabienie, ale wprzypadku Karlyn prawie nie było efektów, poza krwawieniem, a i to słabym.Courtney,gdy tylko minęły jej skurcze, wróciła, jakby nic się nie stało, to samo dotyczyło Shilan.Nergui wciąż narzekała na silny ból i choć Jody raczej nie miał ochoty okazywaćwspółczucia, bez jakiegoś obiektywnego sposobu oceny bólu, nie bardzo mógł nakazaćjej powrót do pracy.Wieczorem czwartego dnia Herzer podszedł ze swoim jedzeniem i usiadł zCourtney i Mike'em.Kiedy to zrobił, dosiedli się również Cruz i Emory.- Czy ktoś zechce mi powiedzieć, co tu się właśnie stało? - gniewnie zapytał Jody.- Nnnnnie - ostrożnie odpowiedziała Deann, wstając i wycierając dłonie.- Nie,nie wydaje mi się, żebyś musiał wiedzieć.Jeszcze nie.A kiedy będziesz musiałwiedzieć, nie będziesz chciał. - Nie - zgodziła się Courtney, wstając i podchodząc do swojego bukłaka.- Och, och - westchnęła Shilan, odchodząc.- Nawet o tym nie marz - rzuciła Nergui, wstając w końcu.- Co się tu u diabła dzieje? - dziwił się Jody, kręcąc głową już przy wyrębie.- Dziwne dni - mruknął Herzer.* * *Courtney spojrzała na niego i uśmiechnęła się słabo.- Jak się czujesz? - zapytał Herzer, nabierając na łyżkę porcję fasolki.Tegowieczora posiłek był wyjątkowo dobry, jakiś rodzaj świetnie zamarynowanegomięsa z fasolą i odrobiną ostrej przyprawy.- Lepiej - odpowiedziała Courtney.- Przynajmniej skończyły się skurcze.- Czyli.to będzie trwało pięć dni? - wysunął przypuszczenie Herzer.-Przepraszam, ale wszyscy jesteśmy dość ciekawi.Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać.- Nie, w porządku.Po prostu w pierwszej chwili było to dla nas szokiem.Naswój sposób cieszę się, że jesteśmy tutaj, nawet nie chcę myśleć, jak to wyglądałobyw mieście.- Ugh - wydobył z siebie Mike, nabierając kolejną łyżkę potrawki i przegryzającchlebem.- Zasadniczo cały czas krwawimy, więc musimy nosić wkładkę z surowegobadwabiu.- Do tego były te paski? - zapytał Cruz.- Tak.Nie wiemy, kiedy dokładnie się to kończy.I mówią, że za drugimrazem może być gorzej.Karlyn prawie nie krwawi, podczas gdy Nergui przypominafontannę. - Fuj - powiedział Herzer, patrząc podejrzliwie na czerwonawą zawartośćswojej miski.- Miałam skurcze przez jakieś dwanaście godzin.Shilan i Karlyn nie miałyich wcale.Deann prawie została przez nie powalona.Widać było to po tym, jakpracuje.Moje były.dość bolesne.Nie mogłam pracować, chciałam się tylkozwinąć w kulkę i dobrze ogrzać, żeby tak nie bolało.- Przykro mi - odezwał się Herzer.- Czemu? Nic nie możesz zrobić - odparła z uśmiechem.- Nie wiem, jakdługo to potrwa, doktor Daneh mówi, że przeciętnie pięć dni.Emory nie odzywał się zbyt wiele, ale teraz zaczął chichotać.- Co? - zapytała.- Nie chcesz tego słyszeć - odpowiedział ponurym głosem.- Przypomniałomi się stare powiedzenie  nigdy nie ufaj czemuś, co krwawi przez pięć dni i nieumiera".- Och, dziękuję bardzo - burknęła Courtney z ogniem w oczach.- Mówiłem, że ci się nie spodoba - zachichotał.Herzer i Cruz dusili się ze śmiechu, podczas gdy Mike tylko się uśmiechał.- Bardzo dziękuję.- Courtney zmarszczyła brwi, po czym wzruszyła ramionami.-Mężczyzni!- Co z nimi? - zapytała Deann, przysiadając się na jednym z pniaków.- Nie można bez nich żyć, a powinna być za to nagroda.- Lepiej pomyśl o życiu bez nich.Chyba, że chcesz nosić dziecko.- Co to znaczy? - ostro wtrącił się Mike. - Nie próbuję odciąć cię od twojej.przyjaciółki - odpowiedziała Deann równieostro.- Ale krwawienie oznacza, że znów jesteśmy płodne.Dokładnie tak jak innezwierzęta.Więc jeśli pójdziesz z Courtney na bara-bara, to za dziewięć miesięcyspodziewaj się dzidziusia.- Cóż.- Mike spojrzał na Courtney, która się zaczerwieniła.- My.myśleliśmy,że posiadanie dziecka może mieć sens.Ale skoro nie ma replikatorów.- I w tym rzecz, kochasiu - odparła Deann.- Replikatory wcale nie przepadły.Terazto kobiety są replikatorami.Jesteśmy płodne, Mike.Możemy mieć dzieci.Którerosną w naszych ciałach jak jakieś cholerne pasożyty!- To nie jest takie złe! - zaoponowała Courtney.- To znaczy.nie wiem.Właściwie to.nawet się na to cieszę.Chcę się przekonać, jak to jest.- Ile razy? Mówisz o noszeniu w brzuchu około dziesięciu kilo materiału.- I co z tego? Przecież jesteśmy do tego specjalnie zaprojektowane? Do tego właśniesłużą nasze ciała.Jasne, gdybym miała wybór, użyłabym replikatora.Ale już nie mogęwybierać.Więc.- Więc zamierzasz zajść w ciążę? - z przerażeniem spytała Deann.- Jeśli taki mam wybór  to znaczy albo to, albo rezygnacja z facetów - totak - oznajmiła Courtney z kolejnym rumieńcem.- Cóż za wybór  odezwał się Herzer, potrząsając głową.- Człowieku, czy ta głupia wojna spieprzy dokładnie wszystko w naszymżyciu?  prychnął Cruz.- Niezły tekst - wymamrotał Emory.- Co.O, cholera - powiedział Cruz i roześmiał się z innymi.Mike sięgnął nogą i postukał Herzera butem w stopę.- Chyba masz gościa - wskazał nad jego ramieniem.- - Cześć, Herzer - odezwała się Bast, przyglądając się całemu towarzystwu.Nosiła swój zwykły zestaw broni, ale dodatkowo na plecach miała koszyk.- Bast - ucieszył się Herzer, sięgając w jej stronę.- -Witaj, kochasiu - powtórzyła, obejmując go serdecznie na powitanie.-Przejdzmy się.- Wybaczcie - powiedział do grupy.- Odniosę twoją miskę.- Z uśmiechem zaoferowała Courtney.- Dzięki - odparł, a Bast okręciła go i chwyciła za rękę, prowadząc w las.* * *- Idziesz gdzieś, żeby się wykąpać? - zapytał Herzer.Bardzo dobrze zdawałsobie sprawę, że jego ubranie śmierdziało potem.- Jeszcze nie - odpowiedziała, gdy weszli z polany do lasu.- Pózniej będziena to czas.Dziś jest pełnia.- I co to oznacza? - zapytał, gdy zatrzymała się, by wyciągnąć coś z ziemi.- %7łe możemy widzieć dostatecznie dobrze, żeby się wykąpać także i pózniej,głuptasie - uśmiechnęła się do niego, czyszcząc z ziemi wykopany właśniekorzeń.- Co to?- Armoracia.Chrzan.To ostra przyprawa, którą dodaje się do jedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript