Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiódł go, a także jego dwustu wojowników i harem, złożony z dwunastuślicznotek, nocą do Isperichu.Okazał wspaniałomyślność zamieszkującym miasto Buł-garom: pozwolił im na ucieczkę, podczas gdy jego wojska pustoszyły gród i puszczałygo z dymem, łupiąc i gwałcąc, o ile uchodzcy zbytnio się ociągali.Wracając do sułtańskiego posła  Tibor kazał go wbić na wysoki, cienki pal.Taksamo potraktowano dwustu żołdaków. Na ich własną modłę  radośnie rozkazał katom. Na sposób turecki.Lubią sięparzyć z młodzieniaszkami, niech zatem pomrą szczęśliwi, tak jak żyli!A kobiety z haremu wziął tamtej nocy wszystkie, cały tuzin, przechodząc bez wa-hania od jednej do drugiej i przedłużając te igraszki o cały następny dzień.Ha! Byłow nim coś z satyra.A teraz.uwięziony w ziemi mógł tylko marzyć.Wciąż pamiętał, jak to bywało.Tak,a może potrafił jeszcze coś więcej niż tylko rozpamiętywać?Zluzowata materia jego wypustki przeszli kolejną metamorfozę.Wężowe szczęki, kłyi język stopiły się na powrót z plazmą macki, której koniuszek spłaszczył się na kształtłyżki.Płaska łopata rozdzieliła się na pięć pękatych, szarozielonych robaków  szcząt-kowy kciuk i cztery palce.Na środkowym otworzyło się maleńkie oko, utkwione terazw falujących piersiach nieprzytomnej kobiety.Tibor uelastycznił swą  dłoń , uwrażliwił,wydłużył i pogrubił łodygę stanowiącą  ramię.Wiedziona połyskującym oczkiem, drżąca, galaretowata dłoń znalazła drogę pod54 kurtkę kobiety, odkryła pod warstwami odzieży jej ciało.Piersi miała delikatne, o du-żych sutkach, obfite.Za swego żywota takie właśnie piersi Tibor wielbił.Pogładził je te-raz, może nazbyt szorstko.Kobieta jęknęła cicho i poruszyła się lekko.Dotknięcie Pradawnego Stwora sprawiło, iż serce kobiety zabiło mocniej.Tętno byłozdecydowanie silniejsze, ale w owym pulsowaniu czuło się panikę, desperację.Niezna-joma wiedziała, że bierność może jej tylko zaszkodzić.Usilnie starała się odzyskać przy-tomność.Ciało jej nie reagowało jednak na wezwanie podświadomości, ręce i nogi drę-twiały, nadchodziła śmierć.Stwór-Tibor również był bliski paniki.Bał się, że dziewczyna umrze w tym miejscu.W wyobrazni ponownie ujrzał ludzi odnajdujących ciała kobiety i mężczyzny, zobaczył,jak mrużąc oczy spoglądają na ruiny grobowca, jak wymieniają porozumiewawcze spoj-rzenia.Potem widział, jak kopią, oglądał zaostrzone kołki z twardego drewna, srebrnełańcuchy i błyszczące topory.Zobaczył zbocze wzgórza w blasku wielkiego ognia biją-cego ze ściętych drzew.Przez krótką, bolesną chwilę miał wrażenie, że jego nieludzkieciało topi się, a wrzący tłuszcz i cuchnąca posoka wsiąkają w przegniłą ziemię. Nie, nie wolno jej tu umrzeć.Muszę przywrócić jej świadomość  pomyślał pa-nicznie.Ale.Dłoń Tibora oderwała się od jej piersi, by popełznąć pożądliwie w dół brzucha i za-stygła.Przez stulecia spędzone w ziemi zmysły Tibora, jego czujność, nie tylko nie stępia-ły, ale wręcz spotęgowały swą wrażliwość.Wyzuty ze wszystkiego, wykreował w sobieową moc.Przez wiele wiosen czuł strzelanie zielonych pędów, wsłuchiwał się w szcze-biot ptaków zwołujących się na pobliskich drzewach.Wdychał letnie ciepło, chowającsię głębiej i parskając nienawistnie w stronę zabłąkanych promieni słońca dotykającychpolany, ocierających się o jego grób.Jesienią brązowe, zeschłe liście waliły się czasem naziemię z siłą gromu, a kiedy spadł deszcz, strużki huczały jak potężne rzeki.Teraz zaś.Teraz nikły, uporczywy, niemal mechaniczny rytm, wyczuwany dłonią spoczywają-cą na kobiecym brzuchu, opowiadał mu coś, wystukiwał szyfr, którego zapewne nie wy-kryłaby żadna inna istota.Opowiadał o nowym życiu, o poczęciu, o maleńkim płodzie. To cud  wyszeptał do siebie Tibor.Usztywnił swą nibyrękę, naciskając mocniejna ciało kobiety.Nienarodzone dziecko, czysta niewinność, pojedynczy impuls inten-sywnej rozkoszy przemieniony w nasienie, rosnący tu, w mrocznym, ciepłym łonie.Władzę nad Tiborem objęły złe instynkty, w części wampirze, w części ludzkie.Mroczna jak noc logika wyparła pożądanie.Macka wydłużyła się jeszcze bardziej i dłoństraciła kształt.Stawała się coraz cieńsza, jakby jej działaniu wyznaczono nowy cel.Takbyło w istocie  całkowicie nowy cel.Kierunek pozostał ten sam: najtajniejsze miejscekobiety, rdzeń jej płci.Nie po to, żeby skrzywdzić, ale by poznać, zapamiętać.Teraz jed-nak chodziło i o coś więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript