[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ja już od tak dawna cię pożądam.Raynil Layan owinął się szlafrokiem i nieco ochłonąwszy, rzekł:- Ze mną masz na pieńku, nie z Vry.W różnych księgach cechowych istnieją wzmianki o przeszłości Embruddocku.Świadczą o tym, że miasto należało ongiś do fagorów.Być może fagory je zbudowały - nie wiem, bo w zapisie są luki.Na pewno było ich własnością, razem z cechami i ludźmi.Dathka stał i przyglądał im się.My wszyscy jesteśmy niewolnikami - to jedyne, co powiedział sobie w duchu, wiedząc, że mówi głupstwa.- Jeśli Embruddock należał do fagorów, to kto je wybił? Kto odebrał im miasto? Król Denniss?- Denniss panował przed tymi wszystkimi wydarzeniami.Tajemna księga podaje niewiele, historię notuje tylko na marginesie.Przypuszczamy, że fagory po prostu wyniosły się z własnej woli.- Nie zostały pokonane? Odpowiedziała mu Vry.- Wiesz, jak mało znamy te bestie.Może pozmieniały się ich oktawy śródpowietrzne, i wszystkie odeszły.Ale musiało ich tu być moc.Gdybyś choć rzucił okiem na malowidło Wutry w starej świątyni, wiedziałbyś o tym.Wutra jest podobizną jakiegoś fagorzego króla.Dathka przyłożył wierzch dłoni do czoła.- Wutra fagorem? Niemożliwe.Tego już za wiele.Cholerna wiedza.potrafi z białego zrobić czarne.Wszystkie te brednie rodzą się w akademii.Skończyłbym z nią.Gdybym miał władzę, skończyłbym z akademią.- Jeśli chcesz władzy, ja stanę po twojej stronie - rzekł Raynil Layan.- Nie chcę ciebie po mojej stronie.- No tak, oczywiście.- Gestem zawodu szarpał oba końce brody.- Bo widzisz, musimy rozwiązać pewną zagadkę.Wygląda bowiem na to, że fagory wracają.Zechcą, czy nie zechcą upomnieć się o swoje dawne miasto? Ja zgaduję, że zechcą.- O co ci chodzi?- To proste.Musiałeś słyszeć pogłoski.Oldorando trzęsie się od nich.Nadciąga wielka armia fagorów.Wyjdź za miasto i pogadaj z ludźmi na gościńcu.Sęk w tym, że Tanth Ein i Faralin Ferd nie myślą o obronie miasta, tylko o własnych interesach.Właściwie to oni są wrogami, nie ja.Gdyby jakiś silny człowiek zabił namiestników i zawładnął miastem, mógłby je ocalić.Tak mi to jakoś chodzi po głowie.Nie spuszczał oka z Dathki, śledząc grę uczuć na jego twarzy.Pozwolił sobie na kusicielski uśmiech widząc, że wyłgał się od śmierci.- Pomógłbym ci - rzekł.- Jestem po twojej stronie.- Ja też jestem po twojej stronie, Dathko - powiedziała Vry.Przeszył ją tym swoim posępnie płonącym wzrokiem.- Ty nigdy nie będziesz po mojej stronie.Nawet gdybym cały Embruddock rzucił ci do stóp.Faralin Ferd i Tanth Ein popijali razem w ,,Złotym Kuflu”.Wraz z nimi wesoło spędzały wieczór kobiety, przyjaciele i pochlebcy.,,Złoty Kufel” był jednym z nielicznych miejsc, gdzie w tych dniach dźwięczał śmiech.Tawerna zajmowała część nowego budynku ratusza, w którym mieściła się również nowa mennica.Większość pieniędzy na budowę wyłożyli bogaci kupcy, a kilku bawiło tu teraz z małżonkami.Sala miała sprzęty, jakich jeszcze niedawno nikt nie widział w Oldorando: owalne stoły, kanapy, kredensy, kunsztownie tkane makaty na ścianach.Płynął strumieniem importowany trunek, a jasnowłosy młodzian z dalekich stron przygrywał na harfie.Niewolnica zamykała okiennice przed nocnym chłodem i swądem dymu z uliczek.Na głównym stole płonęła olejna lampa.Sterty jedzenia pozostały nietknięte.Jeden z kupców snuł długą opowieść o morderstwie, zdradzie i podróży.Faralin Ferd siedział w rozpiętej zamszowej kurtce, pod którą miał wełnianą koszulę.Rozparł się łokciami na stole, na pół słuchając opowieści, podczas gdy jego spojrzenie wędrowało po sali.Żona Tantha Eina, Farayl Musk, bezszelestnie obchodziła salę, niby doglądając zamykania okiennic.Farayl Musk przez rodzinę lorda Walia Ein Dena była luźno spokrewniona i z Tanthem Einem, i z Faralinem Ferdem.Mniej może miała urody, za to więcej dowcipu i charakteru, czym zjednywała sobie jednych, a zrażała drugich
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|