[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Czyżby Leri nie wiedziała, że na stanowisko Przywódcy wybrałbym F’nine’a? - Sh’gall podjął rozmowę, którą przerwała im Jallora.- Leri podjęła właściwą decyzję, opierając się na własnych doświadczeniach.Pamiętaj, że była Władczynią Weyru, zanim ty i ja Naznaczyliśmy.- To dlaczego Kadith donosi mi, że to T’ral zabiera dzisiaj dwa skrzydła do Tilleku? - zapytał ze złością Sh’gall - T’ral jest zastępcą przywódcy skrzydła.- Oprócz Dalekich Rubieży, Weyrami wciąż jeszcze kierują zastępcy.Im szybciej będziesz mógł przejąć te obowiązki, tym bardziej zadowolone będą wszystkie Weyry.Ta uwaga zaskoczyła Sh’galla, ale nie wyglądał na zadowolonego.- Byłem chory.Byłem bardzo chory.- Współczuję ci.- Moreta starała się, żeby nie zabrzmiało to ironicznie.- Wierz mi, że wieczorem będziesz się już się czuł dużo lepiej.- Nie jestem wcale pewien.- A ja tak! Nie zapominaj, że ja również przez to przeszłam.Sh’gall spojrzał na nią z czystą odrazą, ale Moreta nie mogła ustąpić.S’ligarowi należało koniecznie ulżyć w obowiązkach związanych z nieustającymi Opadami.Sh’gall był bardzo dobrym Przywódcą, i przydałyby się teraz jego umiejętności.- Po Tilleku będzie Nerat - ciągnęła dalej.- Masz szczęście że oni są w stanie wystawić drużyny naziemne.- Nie wierzyłem Kadithowi, kiedy powiedział mi, że nie było żadnych drużyn naziemnych.Czy ci gospodarze nie zdają sobie sprawy.- Ci gospodarze doświadczyli znacznie bardziej niż my tej epidemii, Sh’gallu.Porozmawiaj przez parę minut z K’lonem.Zapozna cię z kilkoma brutalnymi faktami.- Wstała.- Mam bardzo dużo roboty.Jallora mówi, że dzisiaj musisz odpoczywać.Jutro będziesz mógł wstać.Kadith może mnie oczywiście zawołać, gdybyś czegoś dzisiaj potrzebował.- Niczego od ciebie nie potrzebuję.- Sh’gall odwrócił się do niej tyłem i naciągnął sobie futra na głowę.Moreta chętnie zostawiła go samego.Miała szczerą nadzieję, że za trzy dni nabierze już ochoty przewodzenia swojemu Weyrowi i wyzbędzie się tych pretensji.Dla człowieka, tak żądnego władzy jak Sh’gall, prowadzenie połączonych Weyrów było potężną pokusą.Usiłowała myśleć o nim z nieco większą wyrozumiałością.Wpadł w szok na wieść o spustoszeniu, jakie wywołała ta pandemia, i o druzgocących stratach, jakie ponieśli.Próbował uciec przed tą świadomością, czepiając się drobiazgów, z którymi umiał sobie radzić i które potrafił zrozumieć.Jak na przykład to, kto wylatuje przeciw Niciom, skąd, jak.Zeszła po schodach do weyru Leri dosyć szybkim krokiem i nie zasapała się przy tym tak bardzo, jak poprzedniego dnia.Musi założyć uprząż na Holth.Chociaż Leri była taka zmęczona, Moreta nie potrafiła wyperswadować jej, że nie powinna walczyć w skrzydle królowych.Potem zajmie się destylacją i przyrządzaniem lekarstw z poważnie uszczuplonych zapasów Weyru.Wiedziała, że K’lon podbiera leki, ale nie miała serca protestować.- Zemdlał, co? - Leri aż zapiała ze złośliwego rozradowania.I nie był zadowolony z decyzji, jakie podjęłam podczas jego choroby, prawda?- Czy Holth znowu podsłuchiwała?- Nie potrzebuje podsłuchiwać.Nie znam innego powodu, żeby ci się ze złości porobiły na policzkach takie rumieńce.- Mam równie wiele kłopotów, kiedy chcę zmusić ciebie, żebyś posłuchała głosu rozsądku.- Moreta odezwała się bardziej cierpko, niż miała zamiar i poczuła, że znowu się czerwieni.Przecież nadwerężasz swoje siły.Leri machnęła ręką.- Nie mam zamiaru pozbawiać się przyjemności, jaką daje mi latanie ze skrzydłem królowych.Jak dotąd radzę sobie.I radzę sobie dużo lepiej niż dawniej! - Łyknęła wina.- A cóż to takiego? - Moreta znacząco spojrzała na kielich.- Nie zażyję więcej soku fellisowego, póki sama go nie zrobisz, moja droga Moreto.- K’lon wie, gdzie można zdobyć trochę suszonych owoców.- Hm.- Obydwie zdawały sobie sprawę, że zapasy K’lona pochodzą prawdopodobnie z jakiegoś gospodarstwa, gdzie już nikomu nie były potrzebne takie lekarstwa.Moreta odwróciła się do wieszaka na uprząż, w oczach znowu zapiekły ją łzy.Musi przestać myśleć o opustoszałej warowni swojej rodziny.Przed oczami stanął jej widok warowni, drżącej w blasku letniego słońca: dzieci bawiące się na łące przed domem, stare ciotki i wujkowie wygrzewający się na słońcu pod kamiennym murem.Wspomnienia zatarte teraz przez obraz pustego, wymarłego domu.Węże i dzikie intrusie musiały.- Moreto? - Głos Leri był miękki i życzliwy.- Moreto, Holth mówi, że przybył K’lon - dodała bardziej energicznym tonem właśnie w tym momencie, kiedy Orlith również przekazała swojej jeźdźczyni tę wiadomość
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|