Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te szczegóły są z pewnością dosyć wstydliwe, nieprzyzwoite, może nawet brudne.Ale ja miałam wówczas uczucie, że jestem czystsza, bardziej domyta i z każdą chwilą bardziej odprężona.Wypróżniłam się, wyrzuciłam z siebie całą rozkosz, która nie była moją rozkoszą, cały uszczerbek, jakiego doznałam, całe upodlenie.Dołączyłam do kobiet w szałasie.Umyły mnie pobieżnie, a jednak ze zwykłą dokładnością, by zetrzeć ze mnie ostatnie ślady poranka, a potem dały mi czyste majtki.Chciały mi także podać resztę moich ubrań, ale tym razem ja odmówiłam.Było mi dobrze, czułam się młoda i jak nowo narodzona.Podobało mi się to, że moje piersi, które wydawały się tak mało interesować mężczyzn, a które sama uważałam za ładne, mogą igrać w całkowitej swobodzie.Usadowiłam się na łóżku, podłożywszy wygodnie pod plecy rodzaj jaśka z liści, i chciwie rzuciłam się na śniadanie.Kobiety usunęły wszystko, co służyło do irygacji, Ta-Lila i jeszcze jedna wróciły, by dotrzymać mi towarzystwa.Pamiętam, że zadawałam sobie pytanie, jak to się dzieje, że one nigdy nie są zazdrosne.Przecież to, co dostałam od ich mężczyzn, nawet jeśli dane było z pogardą graniczącą z obojętnością, zostało mimo wszystko zabrane im.Potem przestałam zaprzątać sobie głowę tym pytaniem.Ta-Lila cieszyła się, mogąc podsuwać mi kawałki pożywienia albo muszlę, która służyła mi za kubek, i jeden czy dwa razy z przyjemnością odpowiedziałam jej tym samym.Naturalnie była to tylko zabawa.Dla okazania jej łaskawości zechciałam nawet zapytać o maoryskie nazwy rozmaitych przedmiotów.Pokazywałam na któryś z nich, wymieniałam jego nazwę po angielsku, a potem patrząc na Ta-Lilę, unosiłam brwi.Wtedy ona z kolei wymawiała jego nazwę.Na koniec wskazałam na czubek mojej piersi, który tańczył i podskakiwał za każdym moim ruchem.Młodziutka dziewczyna roześmiała się, ujęła go wargami i ssała przez chwilę, a potem dotknęła palcem własnej piersi i powiedziała nazwę.Jej także zapomniałam.Ale podobnie jak Ta-Lila, wzięłam go w usta, ssałam sam koniuszek, jakby to był mikroskopijny smoczek, a kiedy napeczniał delikatnie, zdradliwie, poczułam, że się rumienię.Ta-Lila miała piersi o krągłości i pełni niezwykłej u tak młodej kobiety, z całkiem malutkimi koniuszkami, też krągłymi i o cudownym różowobrązowym odcieniu.Ta-Lila i druga z kobiet zostawiły mnie samą w porze południowej drzemki.W półśnie jawił mi się parów o bardzo subtelnych kształtach i barwach, zieleniejąca roślinność wypieszczona i jakby rozmyta tą delikatnością.A tymczasem z nieba lały się potoki słońca zbyt gorącego, zbyt rzęsistego jak na Anglię, jak na mój kraj.Lecz rozpoznałam ją.Była to wizja odległa, nostalgiczna, czysta, może nieosiągalna, niewypowiedzianie smutna, niewypowiedzianie dotkliwa.Pogrążona w marzeniach jak w łonie matki, wybuchnęłam płaczem.Potem śniłam o koniu.O nieskazitelnie białym ogierze, całkiem wolnym, stojącym wśród traw parowu i wysklepionym na tle nieba.Był on tak piękny, ten mój strojny w pióropusze król światła, w chwale swojej gęstej i jedwabistej grzywy i w szacie swej białej rasy, że aż uśmiechnęłam się.Tak, witaj, nigdy żegnaj, Matko Anglio.Witaj i ty, cześć ci, honor i szacunek po wsze czasy, koniu mojej rozkoszy, chwało mych nagich i wolnych piersi, koniu mojej dumy!Nagle odsunęła się kotara z liści.Potężne złotawe światło przyprószone szaroniebieskimi kroplami deszczu, niosąc ze sobą morskiego koloru odblaski trawy i drzew, wpadło do szałasu.Otwarłam oczy i ujrzałam Nawę-Na.Byłam w duchu wdzięczna losowi, sama nie wiedząc dobrze dlaczego, że nie było jej tutaj, kiedy dawano mi lewatywę.Być może dlatego, że moją niepowstrzymaną potrzebę czułości, potrzebę kochania i bycia kochaną - a ta przecież istnieje w każdej nie zepsutej istocie ludzkiej - skierowałam teraz ku jednej z jej towarzyszek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript