Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W jakim rejonie?- Turcja.Ale poza obrębem wód terytorialnych.Nie ma obawy o protest dyplomatyczny.- Drogi mecenasie, przy nowoczesnych środkach wy­krywania podwodnego, wody terytorialne nie mają zna­czenia.Żadna łódź podwodna nie może pływać po Morzu Śródziemnym, żeby nie była natychmiast wykryta.Rozu­mie pan, że nie mogę panu dostarczyć tego, o co pan prosi, nie znając celu operacji.- Cel operacji jest jak najbardziej moralny.- A dalej?Jerome Ducaz spodziewał się, że pułkownik będzie tego wymagał.Miał więc gotową historyjkę.Zręczna mieszanina prawdy i kłamstwa.Wygłosił więc ją całko­wicie przekonująco.Pułkownik zmarszczył brwi ł myślał.Jerome Ducaz uszanował jego milczenie.Wygodniej usadowił się na ławce i z boku obserwował oficera wywiadu francuskiego.Pułkownik był anglofilem.Datowało się to z czasu drugiej wojny, kiedy działał w służbach specjalnych wolnej Francji.Anglosaski był jego sposób ubierania się, spokojny i w dobrym guście.Wąsy w stylu majora armii Indii, zachowanie trochę wyniosłe i lekceważące.Brakowało mu tylko parasola i melonika do pełnej karykatury staroświeckiego stylu.- Muszę zreferować sprawę moim zwierzchnikom -powiedział w końcu.- Sądziłem, że korzysta pan z pełnej samodzielności - wyraził zdziwienie adwokat.- To prawda.- No więc?- Powiedzmy, muszę się zastanowić.Jeróme Ducaz odetchnął z ulgą.- Kiedy otrzymam odpowiedź?- Proszę się ze mną skontaktować zwykłą drogą.- Kiedy?- Pojutrze.Wstał z ławki, a Jerome Ducaz obserwował, jak się oddala wielkimi krokami ku bramie cmentarnej.ROZDZIAł XXVCzwartek, 26 września 1974Harry Shulz wszedł swobodnym kro­kiem do wielkiego gmachu, gdzie mieścił się związek marynarzy w Baltimore.Podszedł do recepcji i zapytał o Mikę O’Shea, zaznaczając, że jest umówiony.Skierowano go na XIV piętro.Tam zajęła się nim hostessa w żółtym uniformie i wprowadziła do luksuso­wo umeblowanego gabinetu.Mike O’Shea wstał zza biurka i szedł mu na spotkanie.Uścisnęli sobie serdecznie dłonie.- Siadaj, Harry.Coś wzmacniającego?- Ja dziękuję, ale ty się nie krępuj.Znał słabość Mike’a do alkoholu.Obserwował, jak sobie nalewał pełną szklaneczkę bourbona i od razu wypił trzy czwarte.- Cieszę się, że cię widzę, Harry - powiedział Mike O’Shea odstawiając szklaneczkę na stos dokumentów leżących na biurku.- I ja się cieszę.Mówią, że wspiąłeś się na sam szczyt drabiny.- Prawie.- Zajmujesz się ciągle kompletowaniem załóg?- Tak.- Potrzebna mi załoga.Mike O’Shea spojrzał ze zdziwieniem.- Marynarze?- Tak.- To nie w twoim stylu.- Ci, których szukam, muszą koniecznie odpowiadać następującej charakterystyce.Wyjął z kieszeni kartkę papieru i podał Mike’owi.Ten przeczytał i poderwał się.- Oszalałeś, Harry! Nie mam takich w mojej kartote­ce.Zajmujemy się tutaj marynarką handlową, nie oficerami marynarki wojennej! - wykrzyknął.- Wiem - odpowiedział spokojnie Harry - ale mimo wszystko muszą tacy być.Załóżmy, oficer marynarki wojennej, przeciwnik ustroju w swoim kraju, zmuszony do emigracji, albo oficer marynarki wojennej, który dokonuje puczu ze swoimi towarzyszami, pucz się nie udaje, musi uciekać za granicę.Z czego będzie żył? Nie zaangażuje się do marynarki wojennej obcego kraju.Nie będą go chcieli.Zacznie więc szukać roboty w marynarce handlowej.Nieprawda?- To niezupełnie to samo, Harry.- Morze zawsze jest morzem.- Mylisz się.Sposób prowadzenia statku handlowego i okrętu wojennego to dwie różne rzeczy.- Kpisz sobie ze mnie.Facet, który skończył szkołę morską, potrafi się przystosować.Jeśli nie będzie dowódcą statku handlowego, może być drugim lub trzecim i oficerem czy zaopatrzeniowcem.A ponadto, twoi marynarze nie są zbyt wymagający.Weź tych z Liberii, Panamy, Hondurasu.Nie są zbyt drobiazgowi.- Prawda, ale to nie tylko kwestia nawigacji.Istnieje prawo morskie.Związkowcy popierają się wzajemnie.Wspomniałeś o Liberyjczykach i innych, ale z tymi ludź­mi nie chcę mieć do czynienia.- Nie wątpię.Ale mogą być jakieś kontakty.Fa­cet, w rodzaju tych, których ci opisałem, przycho­dzi do ciebie, nie możesz mu dać roboty, gdzie go odsy­łasz?- Do marynarki, o której mówiłeś.- Sam widzisz! - triumfował Harry.- Nieustanne niepokoje polityczne, oficerowie marynarki wojennej na wygnaniu, tego jest na kopy.Przy twoich kontak­tach pójdzie łatwo.Wyjmiesz mi natychmiast jakiegoś rzadkiego ptaszka z gniazda, a dostaniesz swoją dolę i to niezłą.- Obiecuję, zorientuję się, co mogę zrobić.- Pamiętaj.Zgodnie z charakterystyką, jaką ci dałem.- Zobaczę, Harry.- Podkreślam jeszcze raz, to pilne.Poniedziałek, 30 września 1974Harry Shulz otworzył New York Times na stronie z drobnymi ogłoszeniami i odszukał rubrykę prywat­nych zleceń.Złożył gazetę we czworo i zaczął prze­glądać ogłoszenia wydrukowane drobnym drukiem.Wo­dził palcem po linijkach.Wreszcie trafił, na samym dole:”Sylwio.Wracaj.Wszystko wybaczone.Babcia bardzo zmartwiona.Dziadek chory.Czekamy cię u rodziny wuj­ka.Smith, P’burg.Penn”.Odłożył gazetę i wstał od stolika.Uregulował rachu­nek i wyszedł z baru.Francois Lyończyk zrobił dobrą robotę.Ogłoszenie oznaczało, że zdobył łódź podwodną.Punkt dla Francuza.Podobał mu się ten facet, ma dobrze umeblowane w głowie.Poniedziałek, 7 października 1974- No i co, Mike?- To nie było łatwe, wierz mi.- Wyobrażam sobie.- Szczęście, że mam prawie wszędzie stosunki.- Dlatego do ciebie przyszedłem.- Dobra.Daj mi się najpierw napić.Mike O’Shea nalał sobie pełną szklankę bourbona i wypił połowę z taką miną, jakby koniec świata miał mu odebrać jego whisky.Odstawił szklankę i wziął kartono­wą teczkę.- Odwaliłem kawał roboty w dwanaście dni.No proszę.O!.Zajął się kartką papieru.- Wyciągnąłem czterech odpowiadających twojej charakterystyce, następnie dwóch, którzy mogliby ci odpowiadać, ale brak im jednej rzeczy.- Jakiej?- Nie pochodzą z kraju należącego do NATO.- A więc odrzuć ich.Zobaczymy tych czterech.- Na początek Francuz.Były oasowiec.Nie chce wra­cać do kraju, chociaż podlega amnestii.Dawny porucz­nik marynarki.44 lata.Kawaler.Mieszka na Haiti.Instruktor w szkole morskiej.Numer dwa, Grek.Zaprzy­siężony monarchista.Opuścił swój kraj w 67, kiedy pułkownicy obalili króla Konstantyna.Nie wróci, dopóki jego króla tam nie będzie.Mieszka na Tahiti.Fraternizuje się z miejscowymi dziewczętami.Zarabia na życie przewożąc koprę szkunerem między Tahiti a Markizami.Numer trzeci, Anglik.Wyrzucony z Royal Navy za niemoralność.Miał słabość do majtków.Zdaje się, że zamie­nił swój niszczyciel w burdel, a jego marynarze nie potrafili już rozróżniać lewej burty od prawej.Dawny komandor.57 lat.Kawaler, oczywiście.Pływa na na­ftowcu liberyjskim między Bahrajnem a Rotterdamem.Naftowiec nazywa się “Skyline” i przybędzie do Rotterdamu 22 października.- Za późno.- Wreszcie numer czwarty, Duńczyk.Usunięty z kró­lewskiej marynarki swego kraju wyrokiem trybunału morskiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript