[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Churuch nieźle zapłacił i zapewnił przejazd statkiem z Porto Velho do Manaos dla całej naszej wyprawy.– Kiedy będziemy mogli ruszyć w drogę? – zagadnął Wilson.– Za jakieś trzy tygodnie – odparł Smuga.– Musimy tutaj zlikwidować nasze sprawy.Przy budowie kolei pracuje Metys Pablo, którym zaopiekowaliśmy się podczas ucieczki od Kampów.Miał popłynąć z nami do Manaos, ale spodobała mu się praca u Churcha.Pożegnam się z nim przy okazji.Wy tymczasem odpoczniecie i rozejrzycie się w okolicy.Możecie urządzić parę polowań.– Czy pan będzie jeszcze w obozach budowniczych kolei? – zapytał Tomek.– Tak, Tomku! Wyruszam za dwa dni.Czy chciałbyś mi towarzyszyć?– Właśnie miałem o to poprosić – przyznał Tomek.– Będziemy mieli okazję nagadać się do syta.Smuga dyskretnie się uśmiechał zapalając fajkę.Domyślał się przecież, co niepokoiło Tomka i na jaki temat niecierpliwie oczekiwał wyjaśnień.EPILOGPani Nixon nadzorowała dwie młode Murzynki nakrywające do stołu.Tego właśnie wieczoru państwo Nixon urządzali powitalne przyjęcie dla uczestników niebezpiecznej wyprawy.Nixon i Wilson siedzieli na ocienionej werandzie i palili cygara.Nixon wciąż zarzucał Wilsona pytaniami, mimo że już nie pierwszy raz słuchał relacji o niezwykłych wydarzeniach podczas niebezpiecznej wyprawy ratunkowej.Jednocześnie niecierpliwie zerkał w okno.– Coś długo nie przychodzą, już powinni tu być! – odezwał się spoglądając na zegarek.Wilson roześmiał się i rzekł:– Smuga na pewno usiłuje nakłonić naszych Cubeów do nałożenia ubrań.Polubiłem tych Indian i nabrałem do nich szacunku.Dali dowód, że nigdy nie zawiodą swoich przyjaciół.Wprost uwielbiają Smugę.Gdy go odnaleźliśmy w Guajara Mirim, zapomnieli nawet o swoim stoickim opanowaniu.Smuga, także bardzo wzruszony, serdecznie się z nimi witał.– Smuga jest wspaniałym człowiekiem – stwierdził Nixon.– Wiele można się od niego nauczyć!– Zaobserwowałem, że młody pan Wilmowski jest niemal wierną kopią Smugi – z uznaniem powiedział Wilson.– To naprawdę dzielny, prawy mężczyzna! Nic dziwnego, że ludzie lgną do niego jak muchy do miodu.Jego młoda, przesiębiorcza żona jest w nim zakochana po uszy.Jest on dla niej wyrocznią we wszystkich sprawach.– Sądzę, że to bardzo dobrane małżeństwo – stwierdził Nixon.– Dużą satysfakcję sprawiło mi poznanie starszego pana Wilmowskiego.To szlachetny człowiek.Obaj Wilmowscy są widomym potwierdzeniem powiedzenia: jaki ojciec, taki syn!– Idą już, idą! – przerwał mu Wilson.– Ho, ho! Smuga dopiął swego! Cubeowie w spodniach i koszulach, nawet Mara nałożyła sukienkę!Obydwaj przeszli do holu witać oczekiwanych gości.Nixon poprowadził wszystkich do salonu.Pomocnice murzyńskie wniosły tace z różnymi napojami.Nawiązała się ożywiona rozmowa.Wilmowscy, Smuga i Nowicki jeszcze raz podziękowali Nixonom za życzliwą pomoc w organizowaniu wypraw.Smuga wystąpił z propozycją zwrócenia poniesionych kosztów, ale Nixon nie chciał nawet o tym słyszeć.– Drogi panie Janku – mówił – uczyniłem pana moim wspólnikiem.Wszystkie urzędowe formalności już przeprowadziłem.To pan przecież stanął w obronie moich pracowników.Gdybym zawsze postępował w myśl pana rad, nie poniósłbym tak bolesnej dla mojej rodziny straty.Nie będę też krępował pana swobody.Gdy zechce pan wyruszyć na jakąś wyprawę, dzielny pan Karski zastąpi pana.Panie Zbyszku, od dzisiaj jest pan dyrektorem naszej firmy.Mam nadzieję, że nie odmówi mi pan i pozostanie ze mną?– Serdecznie panu dziękuję, nie mógłbym nawet postąpić inaczej – oświadczył Zbyszek.– Okazał pan mnie i żonie tyle życzliwości.– A więc sprawa załatwiona! – rzekł Nixon.– A co zamierzają robić młodzi państwo Wilmowscy?– Prawdopodobnie urządzimy sobie małe wakacje – odparł Tomek.– Sally studiuje archeologię i od dawna marzy o zwiedzeniu Doliny Królów w Egipcie.– Już obiecałem tej sikorce, że popłyniemy do Egiptu moim jachtem – wtrącił Nowicki.– Tatuś także się z nami wybierze – dodała Sally.– Tam na pewno pozbędzie się dolegliwości reumatycznych.– A więc w perspektywie zwiedzanie grobowców faraonów – rzekł Nixon.– Zazdroszczę państwu takich wspaniałych wakacji!– Czy możemy już siąść do stołu? – zapytała pani Nixon.– Państwo na pewno głodni.Porozmawiamy dalej przy kolacji.– Poczekajmy chwilę – zaoponował Nixon.– Jeszcze nie wszyscy przyszli.W tej chwili w holu rozbrzmiał gong.Nixon wprowadził do salonu panów Ting Linga i Wu Menga.Po ceremonialnych chińskich powitaniach pani Nixon znów zagadnęła:– Czy teraz mogę już prosić do jadalni?– Jeszcze chwilę, kochanie – odparł Nixon.– Na kogo pan czeka? – zdziwił się Wilson.– Niespodzianka dla wszystkich! Oho, już chyba jest! – zawołał Nixon wychodząc do holu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|