Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inni poszli za jego przykładem.Wilmowski zapalił fajkę, podczas gdy młodzież spoglądała na panoramę rozciągającą się u ich stóp.W licznych załomach odnóg głównego łańcucha górskiego drzemały mgliste doliny, przez które przebijały sobie drogę wartko płynące, kręte strumienie.Głęboko wciśnięte w doliny, łudziły wzrok swą pozorną bliskością, lecz w rzeczy­wistości dotarcie do nich pochłaniało nieraz kilka dni uciążliwego wspinania się i schodzenia po stromych stokach.Z wysoko położonego górskiego grzebienia cała okolica przypominała gruby, puszysty, zielo­ny dywan.- Jakże malownicze są te wiecznie zielone lasy! - wyrwał się Zbyszkowi okrzyk zachwytu.- Wprost nie mogę oderwać wzroku od tego wspaniałego, surowego pejzażu!- Czy sądzisz, że wszystkie drzewa w tropikalnym lesie bez przerwy są pokryte liśćmi, kwitną i owocują? - zapytał Wilmowski.- Oczywiście, przecież niejednokrotnie czytałem w książkach podróż­ników o wiecznie zielonych lasach w ciepłych krajach - odparł Zbyszek.- To, co sam widzę obecnie, całkowicie potwierdza ich relacje.Wilmowski uśmiechnął się wyrozumiale i odrzekł: - A jednak mylisz się, mój chłopcze! Opowieści o wiecznie zielonych drzewach są wynikiem dość powierzchownego poznania dżungli.Wystar­czy przeprowadzić dokładniejsze obserwacje, aby stwierdzić, że w tropikal­nym lesie jedynie nieliczne gatunki drzew rosną bez przerwy[75], podczas gdy prawie wszystkie inne przechodzą kolejno okresy wzrostu i odpoczynku.Złudzenie wiecznej zieloności dżungli sprawia fakt, iż poszczególne drzewa z tego samego gatunku tracą ulistnienie w różnym czasie.Dlatego też obok pemoulistnionych rosną drzewa bezlistne oraz pokryte młodymi liśćmi.- Nigdy o tym nie słyszałem, wujku - zdumiał się Zbyszek.- Czyżby mylili się podróżnicy, którzy odbywali wyprawy przez dżungle?!- Po prostu opierali się na powierzchownych spostrzeżeniach.Lasy tropikalne sprawiają wrażenie "wiecznie" zielonych, ponieważ zawsze przeważają w nich drzewa ulistnione.Łatwo to zrozumieć, skoro już wiemy, że drzewa należące do jednego gatunku kwitną w różnym czasie.Nie jest to jednak zjawisko powszechne wśród roślin lasu tropikalnego.- To właśnie chciałem podkreślić - wtrącił Bentley.- Dość znaczna liczba roślin posiada niezmiernie oryginalną właściwość jednoczesnego zakwitania na znacznych obszarach, nawet w tym samym dniu.Wystarczy dla przykładu wspomnieć storczyki.Pojawienie się na ścieżce Ain'u'Ku na czele długiego łańcucha tragarzy przerwało rozmowę.Bentley zaraz powstał z pnia i rzeki:- Ruszamy w drogę! Nasi zwiadowcy również już ukończyli od­poczynek.Przez jakiś czas wspinali się na grzbiet masywu górskiego, w końcu wkroczyli na wąski próg leżący nad skrajem przepaści.Nie było tam żadnych śladów ludzkiego życia.Dziką ścieżkę pokrywała gruba warstwa zwiędłych i skruszonych liści, pod którymi zdradliwą pułapkę dla stóp wędrowców stanowiły niewidoczne korzenie drzew oraz kamienie.Mech porastał olbrzymie pnie, zwisające nisko tub złamane gałęzie tarasowały drogę.Korony gęsto w tej okolicy rosnących drzew tworzyły w górze zwartą zasłonę, toteż głębia lasu była ponura, pełna niepokojącej ciszy.Karawana w milczeniu przedzierała się przez leśną głuszę.Idący na przedzie często byli zmuszeni torować drogę, wycinając nożami liany.Dopiero około południa utrudzeni podróżnicy z radością powitali długi, łagodnie opadający stok górski.Wprawdzie i teraz szli przez gąszcz tropikalnej zieleni, lecz nieostrożne stąpnięcie nie groziło już, komu stoczeniem się w przepaść.Huk wody strumienia, przecinające­go dolinę leżącą u stóp górskiego masywu, stawał się coraz silniejszy.Las z wolna rzednął, promienie słoneczne rozjaśniały półmrok.Na brzegu strumienia Smuga dał hasło do odpoczynku.W tym miejscu szerokość koryta nie przekraczała trzydziestu metrów; można było przeprawić się na drugi brzeg przeskakując z kamienia na kamień.Teraz jednak, po gwałtownym deszczu, wezbrana zielonkawa woda pieniła się i kłębiła pomiędzy oślizłymi głazami i drzewami zwalonymi ze stoku.W pierwszej chwili nikt nie myślał o przeprawie ani o posiłku.Balmore zaraz rozesłał na ziemi koc dla dziewcząt, inni siadali na omszałych kamieniach i pniach drzew.Tylko Smuga z Tomkiem dozorowali tragarzy składających na ziemię bagaże.Kapitan Nowicki przysiadł obok Sally i zagadnął:- Ejże, czy jeszcze nie uprzykrzyła ci się ta diabelska wyprawa? Pannie Nataszy mina nieco zrzedła! Zmęczone jesteście, ale mimo to radzę najpierw sprawdzić, czy przypadkiem nie oblazły was te obrzyd­liwe zwierzaki.- Jakie zwierzaki ma pan na myśli? - zapytała Sally, podejrzliwie zerkając na lubiącego żarty marynarza.- Czy to możliwe, żebyście same nic nie spostrzegły?! - zdziwił się Nowicki.- Pijawki sypały się z drzew jak ulęgałki w sadzie u mego dziadka, mieszkającego w Jabłonnie koło Warszawy, a one nawet ich nie zauważyły!- Niech pan nas nie straszy, kapitanie! - zawołała Natasza.- To naprawdę nie żarty, proszę pani! - odezwał się Stanford, który razem z Nowickim szedł w tylnej straży.- Nasi tragarze prawie przez całą drogę strząsali ze swych nagich ciał to robactwo! Im też szczególnie dało się ono we znaki.Jak zauważyłem, w tej okolicy aż się roi od lądowych pijawek.[76]- A jakże, pełno ich było w trawie, na krzakach i drzewach - dodał Nowicki.- Naprawdę zmyślne zwierzaki! Widocznie potrafią wyniuchać swą ofiarę nawet z pewnej odległości, gdyż z liści drzew gromadnie spadały na naszych nagich tragarzy.Zobaczcie tylko, jak mocno są poranieni!Przerażone dziewczęta natychmiast zaczęły oglądać swe nogi, ale na szczęście długie buty, sztylpy oraz ubrania ochroniły białych podróż­ników przed napaścią pasożytniczych robaków.W tej właśnie chwili nadszedł Tomek; widząc obydwie panienki przepatrujące swe ubrania, zapytał:- Czy pijawki dały się wam we znaki? Mnie spadła jedna na kark.Nie mogłem jej zdjąć, dopóki jak bąk nie napęczniała krwią.Nataszo, daj mi trochę waty i nadmanganianu potasu.Muszę wydezynfekować rany na ciałach naszych tragarzy.- Może mam ci pomóc, Tomku? - natychmiast zaproponowała Natasza.- Dziękuję, lepiej odpocznij.Damy sobie radę z panem Smugą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript