Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na nowo wiążemy drewniany pomost do pachołków.Wchodzimy do domu w koszulach przesiąkniętych po­tem i każdy z nas otwiera butelkę piwa Kronenberg 1664.Matt pija piwo od wielkiego święta.Wychodzimy na dwór i spacerujemy tam i z powrotem po absolutnie nierucho­mej kładce.Uznajemy ją za nasze wielkie osiągnięcie.Matt nie zmarnował czasu, nie idąc tego dnia do szkoły.Dziewczęta, po przyjściu do domu, są zachwycone.Podobnie jak my, przechadzają się po pomoście, a nawet skaczą po nim.Sprawdzają go pojedynczo, we dwójkę i w trójkę.Mimo to pomost mocno tkwi w miejscu, Matt i ja przyglądamy mu się z dumą.Mahoń en masseNareszcie mam czas, żeby pracować.Maluję w górze i w dole Sekwany, dokąd jadę na rowerze, z farbami i płótnem na plecach.Nie tylko rzeka jest piękna, wszystkie podparyskie miasteczka mają swoje urocze zakątki i stare budynki, które aż proszą się o namalowanie.Impresjoniści wiedzieli, co robią.Kiedy widzi się takie widoki, trudno się powstrzymać.Maluję więcej i lepiej niż przedtem, gdy mieszkałem w Paryżu.Jednym z pierwszych projektów, który realizuję na barce, jest konstrukcja biurka.W Paryżu odkryłem miejsce, gdzie sprzedaje się ogromne, grube mahoniowe płyty, które zwozi się ciężarówkami głównie z Afryki.Następnie rozcina się je na cieńsze arkusze, które służą jako fornir do oklejania mebli.Serce się kraje, gdy się to widzi.Sprzedaję pięć obrazów i kupuję jedną płytę czystego mahoniu - grubą na sześć centymetrów, długą na trzy metry i szeroką na metr! Ponieważ widnieje na niej rysa, sprzedawcy godzą się odstąpić mi ją za połowę ceny.Twierdzą, że po raz pierwszy sprzedają drewno komuś, kto nie życzy sobie pokroić go na płatki jak żółty ser.Pytam, czy rozetną mi płytę na pół, gdyż zależy mi na dwóch trzycentymetrowych płaszczyznach.Robi się to na piłach taśmowych o niewiarygodnych rozmiarach.Żal mi kroić tę płytę, ale w całości nigdy bym jej nie dowiózł na barkę.Hillman idzie w odstawkę.Zajeżdżam do magazynu w sobotę rano, robotnicy podnoszą gigantyczną płytę i umieszczają ją na dachu simki.Oceniają, że mahoń waży sto pięćdziesiąt kilo.Jadę wolniutko przez Paryż, od wschodu na zachód, a potem pokonuję jeszcze siedemnaście kilometrów, czyli odległość, którą Rosemary przebywała z dzieciaka­mi, zanim odbudowaliśmy barkę.Ani na moment nie opuszczają mnie wątpliwości, czy Matt i ja zdołamy ściągnąć tę ogromną płytę z dachu i doholować ją do kadłuba.Z moich pomiarów wynika, że zmieści się na schodach juste, jeżeli ustawi się ją pod odpowiednim kątem.Matt już na mnie czeka.Zadzwonił do Toma, ale przyjaciel uczy się do klasówki.Zresztą Matt chce mi udowodnić, że poradzimy sobie obaj, tylko on i ja.Kiedy próbujemy ruszyć płytę z dachu, cieszę się, że kazałem ją przeciąć na pół.Za nic nie przeszlibyśmy po kładce z płytą sześciocentymetrowej grubości.Ostrożnie wsuwamy ją w drzwi wejściowe na górnej łodzi; odchylamy ją na bok, omijając narożnik, i steruje­my w stronę schodów.Mam nadzieję, że wymierzyłem dokładnie.I rzeczywiście: juste.Na tym chyba polega cały styl mojego działania: juste.Gdy ustawiamy pierw­szą płytę na szczycie schodów, daję pod nią nura.Matt ściska ją na górze, kiedy biorę na siebie ciężar, i tak zstępujemy po schodach.Niewiele brakuje, aby płyta się zakleszczyła.Mam ochotę odpocząć przed drugą próbą, lecz Matt powiada, żebyśmy uporali się z tą dźwiganiną od razu, gdy złapaliśmy właściwy rytm.Ach ta młodość! Rozkładamy obie płyty na dole, w pomieszczeniu, które chcę przerobić na pracownię malarską.Nie położyłem jeszcze frisette na ścianach tylnego pokoju.Dobrze się tutaj pracuje.Pokazuję Mattowi, w jaki sposób skonstruuję biurko w kształcie podkowy, nie używając ani jednego gwoździa.Podoba mu się mój pomysł.Polega on na tym, żeby wpuścić w siebie kawa­łki drewna tak jak w starych skrzyniach; to znaczy, nacinamy wszystkie kawałki do połowy, a następnie wsuwamy je mocno w siebie.Brzmi to skomplikowanie i bynajmniej nie jest łatwe, ale radzimy sobie.Część płyty przeznaczamy na blat stołu, po czym wycinamy cztery ciemnoczerwone podpory.Zużywamy niemal ca­łe drewno, nic się nie marnuje.Może nie jestem taką ofermą, za jaką się uważałem.Montując biurko, łączymy wszystkie elementy drew­nianymi czopami.Wypożyczamy małą szlifierkę i pole­rujemy pięknie blat, aż uwidoczniają się na nim natural­ne włókna.Kiedy kończymy woskować biurko, nie przedstawia się ono doskonale, ale jest cudowną rzeźbą.Pracowaliśmy nad nim aż dwa tygodnie, bo Matt musiał chodzić do szkoły.Kładę na biurku pudło z maszyną do pisania oraz telefon, który znalazłem w opuszczonej barce, i czuję się jak gruba ryba.Z biurka korzysta każdy, kto ma do odrobienia zadanie domowe, sprawdziany do poprawie­nia i tym podobne.Ustawiamy je pod tylną ścianą dolnego kadłuba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript