[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nagle wstał i biegiem ruszył do rzeki.W tym miejscu Bereznica nie była zbyt szeroka,ale za to głęboka na metr.Haker wskoczył do wody sięgającej mu prawie do pasa i wtedy zkrzaków na przeciwnym brzegu wyłoniła się lufa markera.Rzeczywiście Zet musiał miećniebywały refleks nabyty w czasie gier komputerowych, bo nim przeciwnik strzelił, naszzawodnik dwukrotnie nacisnął spust i zanurzył się w rzeczce zostawiając nad powierzchniąjedynie marker.Było ustalone i pilnowali tego sędziowie, że liczą się tylko trafienia w głowę ikorpus.Harcerz z drugiej strony zrezygnował z walki i zniknął nam z oczu.Zet wyszedł na brzeg i dał nam znać, że możemy pojedynczo forsować rzekę.Potemprzeszliśmy około stu metrów pod baldachimem gałęzi drzew i wyszliśmy na łąkę porośniętąwysokimi na ponad metr trawami i chwastami.Po lewej stronie mieliśmy Bereznicę, a poprawej strome wzniesienia przechodzące na wschodzie w grzbiet Berce.Zrodkiem biegławąska ścieżka, niezbyt uczęszczana.- Poszli ścieżką - stwierdziła Wdowa.- Czemu tak myślisz? - Zet obejrzał się w jej stronę.- Trawy pochylone są tylko wzdłuż ścieżki - odpowiedziała.- Gdyby poszli gdzieś wbok, widzielibyśmy szlak, którym przeszli.Teraz wszyscy spojrzeli na mnie oczekując rozkazów.- Oglądaliście filmy o wojnie w Wietnamie? - spytałem.- Jasne, szukamy Vietcongu - ucieszył się Zet.- Tylko nie licz na wsparcie kawalerii - zażartował Mały.Właśnie w tym momencie z daleka dobiegły nas odgłosy strzelaniny.To grupa Maćka z kimś się starła.- Dobra, biegniemy ścieżką - powiedziałem.- Nie mamy czasu i miejmy nadzieję, żeten harcerz nie zrobił tu zasadzki.Mały ruszył przodem, za nim Zet i Wdowa, a na końcu ja i nasz milczący sędzia.Biegliśmy, a kulki grzechotały w magazynkach.W każdej chwili oczekiwaliśmy strzałuspomiędzy traw.Przeszliśmy łąką już około stu metrów, przed nami było drugie tyle, gdynagle ze skarpy po prawej stronie padł jeden strzał.Zet aż zachwiał się, tak go zaskoczyłotrafienie w maskę.Cała jego twarz przypominała pomarańczowy placek.Harcerz, który do nasstrzelał, w tym czasie zmienił pozycję strzelecką i skrył się za innym krzaczkiem.Był naszczycie wysokiego na pięć metrów garbu.Jak pamiętałem, tamtędy przebiegała drogaprowadząca do brodu.Zet odszedł od nas wysypując koło Wdowy stos swoich kulek.Skuleniza trawą podzieliliśmy się darowizną martwego kolegi.Sędzia nie śmiał protestować.- Harcerze zrobili nas w balona - tłumaczyłem.- Nieważne czy podstępem, czy dziękiszybkości zdobyli flagę.W ruinach wsi zostawili czterech, którzy mieli nas na chwilęzatrzymać.Na obu drogach powrotu do brodu zasadzili się snajperzy; słyszeliście, że Maciekteż ma kłopoty.Gdy my tu sterczymy w trawie, sześciu przeciwników zasuwa prosto naBejsbola i Gruzina.Zaatakują ich od wschodu, czyli od brodu, a nie tak jak myśleliśmy zpołudnia, z łąki.Ta szóstka harcerzy idzie ścieżką, szczytem tego garbu.Tego snajpera niemożemy zostawić za sobą.- Za dużo pan gada - przerwała mi Wdowa.Dziewczyna nagle wstała, wycelowała w krzaki i raz strzeliła.Błyskawicznie usiadła.- Dostałem! - usłyszeliśmy głos harcerza.Sędzia i Zet bili brawo.Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, Mały poderwał się z miejscagotów do biegu w stronę zbocza.Wtedy z krzaków padło kilka strzałów, a pierś Małegoubarwiła się pstrokatą mozaiką barw.Tak jak podejrzewałem, został jeszcze jedenprzeciwnik, ten, którego przegnaliśmy znad rzeki.Mały zdziwiony oglądał swoją bluzę.- Zrobisz to jeszcze raz? - poprosiłem Wdowę.Widząc, że jest gotowa wstałem i na oślep ostrzelałem krzaki.Nim skryłem się wśródtraw, zobaczyłem, skąd wyleciały w moją stronę kulki.- Na jedenastej, dwa metry poniżej brzózki - zameldowałem dziewczynie.Wstała, trzy razy przeładowała i naciskała spust, a potem opuściła markera.- Dostałem! - drugi raz padło z krzaków.- Grzejemy - zawołałem do Wdowy.- Powodzenia! - usłyszeliśmy Zeta.Pobiegliśmy przez łąkę.Wtedy zobaczyliśmy, którędy na zbocze weszli harcerze.Musieli przebiec ścieżką przez całą łąkę, pod las, i cofali się wzdłuż zbocza, gdzie przystromiznie nie było tak dużo traw, a więc i nie mogli tam zostawić śladów swojej przeprawy.Koło nas schodzili dwaj harcerze z zainteresowaniem patrzący na Wdowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|