[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Trochę co prawda obawiał się, co zrobi Magazynier, kiedyzamiast porządnego mycia jego więzienia wszystko pokryje się zieloną rzęsą, ale po chwilizastanowienia przestał się martwić.Słyszał przecież o warunkach panujących w PodziemnejTwierdzy i zrozumiał, że całą rzęsę więzniowie błyskawicznie zjedzą.I nawet pożytek będzie.Nie wnikając w plotki, że rozhisteryzowane damy same wrzucały coś do kanałówpoprzedniej nocy, nakazał generalne sprzątanie.Cesarzowej nie było.Zajmowała siętuszowaniem wyczynów swojej dalekiej krewnej, księżnej Rine, która pracowicie sprawdzałaskuteczność nowego środka przeciwko ciąży.Wpuszczenie wody do podziemnego więzienia jest zabiegiem śmiałym, ale też i niezwykleryzykownym.Pomijając utopionych więzniów, następuje przecież moment, kiedy bramywięzienia zostają otwarte.Strażnicy muszą się wycofać na bezpieczne dla siebie pozycjei przychodzi chwila, w której wszystkie cele są pozbawione kontroli.Nikt nie pilnuje teżkorytarzy.Cała operacja wymaga więc niezwykłej staranności zarówno w planowaniu, jaki w wykonaniu najdrobniejszych szczegółów.Strażnicy zaczęli od rewizji więzniów.Nikt co prawda nie miał szans przemycićczegokolwiek do środka, ale Bogowie jedni wiedzą co więzniowie potrafią wyprodukować samii z czego.Rewizja sama w sobie była wyzwaniem, liczbę strażników należało podwoić, żeby niedopuścić do możliwości przekazywania wynalazków własnej konstrukcji z celi do celi podczaskontroli.Potem należało sprawdzić wszystkie zamki.Więzień zasadniczo nie miał dostępu dozamka własnej celi, ale.Strażnicy nie przepuszczali żadnej możliwości.Potem zaczynało się najgorsze.Oczekiwanie.Starzy więzniowie wiedzieli, co nastąpi, nowiwłaśnie się dowiadywali.Służba więzienna już się wycofywała, zabierając ze sobą wszystkiezródła światła.Trzeba było czekać w absolutnych ciemnościach, w narastającej duchocie, bozabito przecież wszystkie otwory wentylacyjne.Nikt nie wiedział, jak długo.Ile czasu zajmiewykonanie niezbędnych czynności obsłudze kanałów tam, na górze, w parku przy PałacuAudiencji.Shen trwała w pół letargu, pół malignie w rurze zwanej karcerem.Tu się nie dało żyć.Najlepiej byłoby zwariować, ale to nie takie proste stwierdziła po kilku nieudanych próbach.Zabicie się również nie było łatwe.Najczęściej stosowana przez więzniów na całym świecieforma powieszenie tutaj nie miała racji bytu, nawet gdyby z resztek ubrania zdołała jakośskręcić linę.wiczyła pompki oraz szybkie podginanie obu nóg.Tylko po to, żeby nie wyćcałymi dniami.Sąsiedzi w rurach obok, nad i pod wybierali wycie.Ona sama z radościąpowitałaby każdy koszmar, który śnił jej się w dzieciństwie, zamiast tego, co ją otaczało.Gdybyoczywiście miała jakikolwiek wybór.Kiedy usłyszała szczęk zamka, sądziła, że to kolejne karmienie.Nagle zdała sobie sprawę,że na zewnątrz też jest ciemno.Ktoś położył tuż obok jej twarzy coś metalowego.Usłyszała teżcichy głos: Masz jeszcze jakieś trzy, cztery modlitwy.Przygotuj się.I znowu trzask zamka.Tym razem jakoś dziwnie zgłuszony.Z trudem przesunęła rękępowyżej głowy.Namacała jakąś szmatę.Bogowie! Zamek nie zatrzasnął się do końca! Zaczęłamacać tuż przy twarzy.Przedmiot wsunięty przez obcego okazał się skomplikowaną metalowądzwignią.Usiłowała się opanować.Trzy, cztery modlitwy.Ile to jest? Odwykła od mierzenia czasutak małymi jednostkami.Więzniowie wokół w coraz większej liczbie krzyczeli ze strachuw oczekiwaniu na potop.Ona nie.Po raz pierwszy od wtrącenia jej do karceru poczuła coś pozarezygnacją.Emocje tak silne, że ledwie nad nimi panowała.Ale nie był to strach.Wody się niebała.Była córką rybaka, urodzoną nad ogromnym jeziorem i akurat ten żywioł znała, rozumiała,nic w nim nie potrafiło jej zaskoczyć.Czekała cierpliwie.Cóż to jest kilka modlitw w porównaniu z bezmiarem czasuw więzieniu? Drżała lekko, ale i to ustało, kiedy usłyszała szum wody.Szarpnęła zamek.Poddałsię nadspodziewanie łatwo.Wystarczyło właściwie wypchnąć klapę.Droga na zewnątrz stałaotworem.Szum wody narastał powoli.Więzniowie wrzeszczeli, teraz już wszyscy bez wyjątku.Shen ciągle tkwiła w swojej rurze.Nie wiedziała, czego ma się spodziewać.Czekała więcspokojnie w miejscu, gdzie nic nie mogło jej porwać i rzucić w jakiekolwiek niebezpiecznerejony.Szum przeszedł nagle w huk.Wycia więzniów nie było już słychać.Do pomieszczeniawoda wtargnęła z taką siłą, że tylko solidnej konstrukcji karceru Shen zawdzięczała swoje życie.Potop zalał ją błyskawicznie.Dziewczyna cierpliwie czekała, aż żywioł się uspokoi.Już pochwili w idealnie przewodzącym dzwięk środowisku usłyszała rzężenie tych, którzy sięzachłysnęli.Ona sama jednak delikatnie wysunęła się z rury.Usiłowała poruszać się powoli,unikając gwałtownych ruchów i za wszelką cenę nie wypuszczając z dłoni metalowej dzwigni.Uderzyła głową w sufit.Aha, poduszki powietrznej na górze nie było.No nic.Czekałacierpliwie, wiedząc, że z całą pewnością proces czyszczenia Podziemnej Twierdzy nie jestprzecież eksterminacją wszystkich więzniów.Błogosławiła los, który pozwolił jej urodzić sięw rybackiej rodzinie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|