[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Ale tego nie zrobiłaś - powiedział Tee prowadząc ją do szerokiej kanapy wśrodkowym pokoju swego mieszkania.Unikała jego wzroku nawet, gdy ujął jej rękę.Niemogła znieść litości.- Powinnam odejść.Może przeniosę się do Działu Badań, tam nie będę miała doczynienia z niczym większym od bakterii.- Kąciki jej ust próbowały złożyć się do słabegouśmiechu, ale oczy cały czas wpatrywały się w kolana Tee.- Zawsze zle tolerowałamgłupców, a teraz okazuje się, że ja nim jestem.- To nie przypomina Lunzie, którą znam.Tej, która obiema rękami trzyma się nowegoświata.Ani tej, która podtrzymuje mnie na duchu, gdy mali chłopcy wiedzą więcej ode mnieo czymś, nad czym ciężko pracowałem.Musiała się uśmiechnąć.Pierwszy raz spojrzała Tee w oczy.- Ten nieszczęśnik wrzeszczał na mnie, żebym się pospieszyła i zrobiła coś z jegoramieniem.Wiedziałam, że boi się mnie, bo jestem lekarzem, ale ja bałam się go jeszczebardziej! Chociaż karykaturalny w rozmiarach, to przecież też człowiek.Ojciec mojej córkipracował nad ewolucją grawitantów.Jeszcze długo po naszym rozstaniu dostawałam od Sionawiadomości o postępach w przystosowywaniu ich do wysokich grawitacji.Wiem dużo oszczegółach technicznych i prawie nic o ich życiu społecznym.Zmieszne, że ludzkość jestjedynym gatunkiem, który dokonuje zmian sam na sobie.Wyobraz sobie Ryxi zmieniającychchociaż jedno piórko.- Tak, rzeczywiście.To pewnie nasza ciekawość: co można zrobić z posiadanegosurowca, nawet z nas samych - podsunął Tee.- Nie powinnaś się tak obwiniać.To bez sensu.Lunzie otarła oczy rękawem.- Nieprawda.Nie zrobiłam użytku ze swojej wiedzy, nie mogę i nie wolno mi o tymzapominać.Nie jestem przyzwyczajona do nieszczerości wobec siebie.Jestem zacofana, mojepoglądy nie pasują do tego stulecia.- Mylisz się - powiedział Tee wyjmując jej z ręki zapomnianą filiżankę i odstawiającna stolik.- To był wypadek i już go odpokutowałaś.Nie czerpałaś przecież satysfakcji z jegobólu.Jesteś dobrym lekarzem i dobrym człowiekiem.Bo kto miałby do mnie tyle cierpliwościco ty? Możesz wiele nauczyć tych ignorantów z przyszłości.- Objął ją delikatnie ramieniem iprzyciągnął do siebie.Pomiędzy pocałunkami szepnął jej do ucha.- Twoje miejsce jest tutaj,przy mnie.Lunzie przytuliła się, opierając mu głowę na ramieniu.Zamknęła oczy.Czuła, że ktośo niej myśli i ogarnęła ją fala ciepła.Dzięki wędrującym po szyi pocałunkom napięcie całegodnia opadło jak płatki kwiatów jabłoni.Tee silnymi palcami masował nasadę jej karku, ażwestchnęła z zadowolenia.Delikatne ręce objęły ją w talii i przesuwały się powoli w górę;omijając fałdy materiału i zapięcia dotarły do nagiej skóry.Lunzie rozkoszowała się grą cienitańczących na konturach silnych ramion Tee.Ostrożnie dotknąwszy podbródka Lunzie uniósłjejtwarz.Jego głęboko osadzone ciemne oczy patrzyły poważnie i z czułością.- Zostań ze mną na zawsze, Lunzie.Proszę cię, zostań - Pochyliwszy głowę pieściłwargami jej usta.- Zostanę - powiedziała cicho, zapadając się z nim w głęboką kanapę, - Zostanę takdługo, jak będę mogła,ROZDZIAA PITYHologram Fiony otrzymał honorowe miejsce na wiszącym stoliku w głównym pokojumieszkania zajmowanego wspólnie przez Lunzie i Tee.Lunzie spoglądała na niego, gdystudiowała karty pacjentów.Promienny, nigdy nie gasnący uśmiech Fiony przyzywał matkę. Odnajdz mnie", zdawał się mówić.Zwiatło słoneczne przeświecało przez niego, rzucającczerwone i złote cienie na białe ściany pokoju.Dobiegał końca drugi rok studiów Lunzie naAstris.Trudno było dotrzymywać obietnicy cierpliwości danej Wilkinsowi, gdy czuła corazwyrazniej, że powinna ruszyć na dalsze poszukiwania w galaktykę.Niezależnie od czasupoświęcanego na Dyscyplinę i inne zajęcia, Lunzie nigdy nie zarzuciła zwyczaju sprawdzaniaw GSP i innych zródłach, czy nie pojawiły się jakieś nowe wiadomości o Fionie.Wydałabardzo wiele pieniędzy, ale już od dawna nie dowiedziała się niczego nowego.Topowodowało frustrację.Upłynęło kilka miesięcy, od kiedy ona i Tee zdecydowali się zamieszkać razem, coniemal idealnie zbiegło się w czasie z nieśmiałą prośbą Pomayli, by jej chłopak mógł sięwprowadzić do wspólnego mieszkania.Pomayla była aż przesadnie nieśmiała w dziedziniestosunków damsko-męskich.Współcześnie nie istniały żadne ograniczenia kulturowedotyczące, jak to nazywano, 'dzielenia ciepła', nie było ich od stuleci.Studenci, a właściwiewszyscy obywatele prowadzący życie seksualne, byli tylko zobowiązani do zapewnienia, żesą pod każdym względem zdrowi, lub do uczciwego przyznania się do choroby, żebywyeliminować ryzyko, a pozostawić czystą przyjemność.Kochankowie przyłapani nakłamstwie szybko przekonywali się, że kończy się to ścisłą izolacją; wiadomość rozchodziłasię i nikt już im nie ufał.Szczególnie studenci medycyny, dzięki swojej świadomościkonsekwencji zdrowotnych, skrupulatnie starali się być 'czyści'.Chcieli też uniknąć przykrejsytuacji, która mogłaby mieć miejsce, gdyby podczas ewentualnego leczenia ktoś z ich grupyzawodowej udzielał im moralnej nagany.Lunzie lubiła Larena, więc bez problemu odstąpiłamu sypialnię i przeniosła swe rzeczy do Tee.Gdy zamieszkali razem, Tee zachowywał się niezwykle delikatnie, by nie powiedziećulegle.Od pierwszego dnia dawał Lunzie do zrozumienia, że uważa za zaszczyt, iżzdecydowała się z nim mieszkać.Bez narzucania swoich opinii błagał wrecz Lunzie, żebypomyślała, czy nie chciałaby wprowadzić w mieszkaniu zmian dla własnej przyjemności.Byłgotów zrobić wszystko, by sprawić jej przyjemność.Lunzie czuła się odrobinę przytłoczonajego entuzjazmem; do tej pory przyzwyczajona była raczej do niezobowiązującego stylubycia swoich młodych znajomych lub do świętej prywatności pracujących w przestrzeni.Teemiał niewiele własnych sprzętów z wyjątkiem dużej liczby książek na dyskach i jeszczewiększej dysków z muzyką, Wszystkie meble były używane, zgodnie z uniwersyteckimzwyczajem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|