Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dolnym poziomie zapłonęły światła.Stali na dnie cylindrycznej studni.W samym jej środku znaj­dowała się następna studnia, której ściany także miały wystają­ce kolce.Zarówno z lewej, jak i z prawej strony w metalicznej skale wykute były tunele.Tunel po lewej miał ponad pięć metrów wysokości.Drugi, prowadzący wokół studni, miał nie więcej niż metr.Z każdego z nich prowadziły dwa pasy, wykonane z niezna­nego materiału.W mniejszym tunelu biegły blisko siebie, w więk­szym odległość między nimi była nieco większa.Richard usiadł i przyglądał się im, kiedy nagle w oddali usłyszał jakiś łomot.- Posłuchaj - szepnął do Nicole.Obydwoje odruchowo przylgnęli do ściany.Dźwięk zaczął narastać i zmienił się w płaczliwe zawodzenie.Daleko, w prostym jak strzała tunelu, zapaliły się światła.Pojazd, przypominający zawieszoną w powietrzu kolejkę metra, zbliżał się do nich z ogromną szybkością.Wypadł z tunelu i zatrzymał się.Przez kilka długich sekund Richard i Nicole nic nie mówili, przyglądając się wiszącemu w powietrzu aerodynamicznemu pociskowi.Potem spojrzeli na siebie i roześmiali się.- Wygląda na to - powiedziała Nicole - że dotarliśmy do stacji metra.Ale to absurd.Zeszliśmy w dół szybem i zna­leźliśmy się na stacji.Nie wiem, co ty o tym sądzisz, ale ja mam dość.Wolę moje ptaki i melony.Richard zbliżył się do pojazdu.Drzwi otworzyły się automa­tycznie, w środku zapaliło się światło.Wewnątrz nie było krze­seł, tylko trzymetrowej wysokości cylindry, biegnące od podło­gi do sufitu.- To nie może jechać daleko - rzekł Richard.- Nie ma na czym usiąść.Nicole zrobiła krok w przód, żeby zajrzeć do środka.- Może u nich nie ma osób niepełnosprawnych, a sklepy są na każdym osiedlu? - roześmiała się.Richard wsadził głowę do środka; przyglądał się sufitowi i ścianom.- Nie licz na to, że dam się namówić na jakieś szaleństwa.Wsiadłabym do tego pojazdu tylko wtedy, gdyby skończyła nam się żywność i gdybyśmy nie mieli żadnej nadziei na ratunek.- Chyba masz rację - odparł Richard, niechętnie odsuwa­jąc się od dziwnego pojazdu.- Ale cóż to za wspaniały.Urwał w pół słowa.Po drugiej stronie studni wisiał identyczny pojazd, tyle że dziesięciokrotnie mniejszy.- To musi być droga do królestwa liliputów - powiedzia­ła Nicole.- Olbrzymy schodzą piętro niżej, a istoty o przecięt­nej wysokości jeżdżą tym.Richard szybkim krokiem dotarł do kolejki liliputów.- Znakomicie - mruknął, zdejmując plecak i ustawiając go za sobą na stopniu.Zaczął grzebać w jednej z kieszeni.- Co robisz? - spytała Nicole.Richard wydobył z plecaka dwie niewielkie figurki.- Poślemy tym Falstaffa i księcia Halla.Przeprogramowa­nie potrwa tylko kilka minut.Położył na stopniu swój kieszonkowy komputer i zabrał się do roboty.Nicole usiadła, opierając się o ścianę pomiędzy dwo­ma kolcami.On należy do rzadkiego gatunku ludzi, myślała.Jest geniuszem, nie ma w nim złości czy nienawiści.A do tego zacho­wał dziecinną ciekawość świata.Poczuła zmęczenie.Spojrzała na zapracowanego Richarda i uśmiechnęła się do siebie.Zamknęła oczy.- Przepraszam, że to tak długo trwało - mówił Richard ­ale przyszło mi do głowy kilka pomysłów i musiałem zmienić strukturę pamięci, żeby.Nicole budziła się powoli.- Jak długo tutaj jesteśmy? - spytała ziewając.- Nieco ponad godzinę - odparł zawstydzony Richard.­Ale jestem już gotów; możemy wsadzić chłopaków do metra.Nicole rozejrzała się dookoła.- Obydwa wagoniki wciąż są tutaj? - mruknęła.- Myślę, że działają tak jak światła.Nie odjadą, dopóki nie opuścimy ostatniego stopnia.Nicole wstała i przeciągnęła się.- Oto mój plan - zaczął Richard.- W ręce mam urządze­nie sterujące.Hall i Sir John mają wbudowane mikrofony i kame­ry, które pracują także w podczerwieni.Będziemy śledzić ich po­stępy na moim komputerze.- A czy fale radiowe nie będą ekranowane przez ściany? ­spytała Nicole, przypominając sobie własne doświadczenia z “szo­py"- Chyba nie.Oczywiście pod warunkiem, że nie odjadą zbyt daleko.System został przeze mnie tak zaprojektowany, że zezwa­la na pewien poziom szumów.Poza tym większa kolejka przy­jechała do nas po prostej.Mam nadzieję, że mała zachowa się podobnie.Richard postawił roboty na ziemi i kazał im iść do kolejki.Na jej obydwu końcach otworzyły się drzwi.- Pozdrówcie ode mnie pannę Żwawińską - rzekł Falstaff wsiadając do wagonika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript