Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedzieć czemu musiałem prze-łknąć ślinę i poczułem dziwną miękkość w kolanach.Kiedy się odezwał, mówił do Aliery. Powiedziano mi, że cię tu znajdę.Przytaknęła, ale nic nie powiedziała.Wyglądała naprawdę nieszczęśliwie.Morrolan, który nie był, jak sądzę, przyzwyczajony, by go ignorowano, ode-zwał się: Witam cię, panie.Jestem Morrolan e Drien.Mężczyzna spojrzał na niego i skłonił głowę. Dobrego dnia  powiedział. Jestem Kieron.Poczułem, że opada mi szczęka.Kieron Zdobywca.Ojciec i założyciel Imperium.Najstarszy z najdumniejszej linii Domu Smo-ka.Bohater legend i historii.Pierwszy z wielkich rzezników masakrujących naWschodzie rasę ludzką.Długo można by wymieniać.Prędzej śmierci bym się spodziewał niż spotka-nia z nim.148 Morrolan powoli przyklęknął na jedno kolano.A ja z nie wyjaśnionych powodów nie wiedziałem, gdzie podziać oczy.* * *Zawsze mówiłem, że rozsądek nie idzie w parze z wiekiem.Nie słyszałem jeszcze, by ktoś należący do Domu Jherega przeżył złożenieoficjalnego zeznania przeciwko innemu należącemu do tegoż Domu, a mimo toco i raz zdarzali się naiwniacy próbujący tego numeru.Jeden z drugim cymbałpatentowany uważał, że wszystko sobie obmyślił, będzie żył długo i szczęśliwie,ciesząc się opieką władz.A może po prostu do żadnego z nich nie dociera, że jestśmiertelny.Albo że góra pieniędzy, którą płaciło Imperium, była warta ryzyka.Cóż, nie był to mój problem, toteż nie było sensu martwić się wyjaśnieniami.Zostałem wynajęty w sumie przez co najmniej czterech pośredników.Spotka-nie nastąpiło przed sklepem, a rozmowa miała miejsce w trakcie spaceru.Ponie-waż był ranek, okolica świeciła pustkami.Mój rozmówca zwany był potoczniePlatfus z oczywistego powodu.Wiedziałem, dla kogo pracuje, stąd też gdy zło-żył mi propozycję  roboty , zdawałem sobie sprawę, że musi chodzić o coś po-ważnego.Sam stał dość wysoko w hierarchii organizacji, więc zlecenie musiałopochodzić z rejonów zbliżonych do szczytów.Powiedziałem mu to co zwykle. Znam kogoś, kto się zajmuje podobnymi usługami.Chcesz mi opowie-dzieć, o co chodzi? Chodzi o to, że między dwoma z naszych przyjaciół wyniknął pewienkonflikt, który stał się poważny, i sytuacja przestała być przyjemna dla wszyst-kich.Jeden z nich zaczął się bać o swoje zdrowie i spanikował do tego stopnia, żeudał się do władz po ochronę.Gwizdnąłem z uznaniem: oznaczało to bowiem poważną rozgrywkę na górze. Złożył oficjalne zeznanie?  spytałem. Częściowo.Ciąg dalszy ma nastąpić. To musi boleć. Pracujemy nad minimalizacją szkód.Jak dotąd dość skutecznie.Jeśli namsię nie uda, zrobi się naprawdę niemiło. Wyobrażam sobie. Potrzebujemy poważnej  roboty.Naprawdę poważnej.Rozumiesz?Przełknąłem ślinę, ale powiedziałem prawdę: Sądzę że tak, ale wolałbym, żebyś ujął to jaśniej. Morganti.149  Tak też sądziłem. Twój przyjaciel posługiwał się już takim narzędziem? A co za różnica? %7ładna, jak sądzę.Twój przyjaciel będzie miał w tej sprawie takie wspar-cie, jakiego tylko będzie potrzebował.Wielu jest zainteresowanych, żeby mu siępowiodło. Jasne.Jak go znam, będzie potrzebował trochę czasu, żeby to przemyśleć. Oczywiście.Nikt go nie będzie ponaglał, choć zrozumiałe jest, że zależynam na czasie.Cena to dziesięć tysięcy imperiali. Rozumiem. Ile czasu do namysłu będzie potrzebował?Pomilczałem przez parę minut, analizując to, czego się dowiedziałem, wrazz możliwymi konsekwencjami i odrzekłem: Powiedz mi, o kogo chodzi. Raiet.Znasz go? Nie.Znów pomilczałem, nie przerywając spaceru, który miał dziwnie uspokajającewłaściwości.W końcu powiedziałem: Sądzę, że mój przyjaciel się zgodzi. To dobrze.Chodzmy do mnie, dam ci pieniądze i przekażę wszelkie infor-macje, jakie posiadamy.Jeżeli będzie potrzebne coś jeszcze albo jakieś konkretneinformacje, daj znać. Zgoda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript