Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U Milona drzwi otworzyła nam galijska niewolnica o jasnych włosach splecionych w warkocz, odziana nader skąpo nawet jak na taki ciepły wieczór.Po grecku mówiła słabo i z okropnym akcentem, ale było oczywiste, że jej pan nie kupił jej dla talentu lingwistycznego.Zapraszając naszą trójkę do westybulu, chichotała bezustannie.Jedyne światło pochodziło z trzymanej przez nią lampy oliwnej; poza domem Ofiarowanego paliwo było równie skąpo wydzielane jak jedzenie.Oliwa była podłej jakości, lampa skwierczała i dymiła, ale przynajmniej ostra woń dymu pomagała ukryć odór nie mytych ciał, jakim przesiąknięte było wnętrze domu.Zamiast pobiec po swego pana, dziewczyna po prostu się odwróciła i zawołała go.– Spodziewałem się, że drzwi otworzy nam ochroniarz – szepnąłem do Domicjusza.– Pamiętam, że Milo zabrał ze sobą spory oddział gladiatorów, udając się na wygnanie.Domicjusz skinął głową.– Odnajął większość swych ludzi Massylczykom jako zaciężnych żołnierzy.Zatrzymał sobie tylko jednego czy dwóch do ochrony.Muszą gdzieś tu być, pewnie równie pijani jak ich pan.Obawiam się, że nasz drogi Milo trochę się opuścił.Byłoby pewnie inaczej, gdyby Fausta towarzyszyła mu na wygnaniu.– Mówił o żonie Milona, córce dawno zmarłego dyktatora Sulli.– Ona przynajmniej dopilnowałaby pozorów.Ale Milo pozostawiony sam sobie.Przerwało mu pojawienie się wilka, o którym mowa.Gospodarz przyczłapał do westybulu z lampą w jednej ręce i ze srebrnym pucharem wina w drugiej, bosy i w przepasce biodrowej jedynie.Minęły trzy lata, odkąd widziałem Tytusa Anniusza Milona po raz ostatni.Było to w Rzymie podczas jego procesu o zamordowanie przywódcy konkurencyjnej bandy, Klodiusza.Wbrew radom jego obrońcy, Cycerona, Milo nie podporządkował się odwiecznej tradycji nakazującej oskarżonemu stawać przed sądem zaniedbanemu i w łachmanach.Duma nie pozwalała mu żebrać o współczucie.Arogancki do końca, ku rozdrażnieniu swych przeciwników pojawił się na rozprawie nienagannie wyszykowany.Od tamtej pory jego wygląd uległ poważnej zmianie.Włosy i broda mu posiwiały i wymagały strzyżenia.Oczy miał przekrwione, twarz zapuchniętą, a skąpością ubioru przewyższał nawet swą wesołą niewolnicę, ale dużo mniej przyjemnie było na niego patrzeć.Byle jak nałożona przepaska biodrowa sprawiała wrażenie, że lada moment spadnie.Jego krępa sylwetka zapaśnika straciła kształt niczym gliniana rzeźba rozmiękła od gorąca i wilgoci.Nade wszystko jednak potrzebował kąpieli.– Lucjusz Domicjusz? Drogi stary Rudobrody we własnej osobie! Cóż za zaszczyt! – Odór wina w jego oddechu przyćmił nawet ostrą woń nie mytego ciała.Milo oddał lampę niewolnicy i klepnął ją w tyłek, co skwitowała chichotem.– Mam nadzieję, że nie przyszliście tu węszyć za kolacją.Zjedliśmy nasze dzienne racje już przed południem.Kolację musimy więc wypić, prawda, moja gołąbeczko? – Dziewczyna zaniosła się śmiechem.– Ale kogóż to przyprowadzasz ze sobą, Rudobrody? Tego dużego na pewno nie znam.Przystojny z niego osiłek! Ale ten siwobrody.Na wielkiego Jowisza! – Oczy mu rozbłysły i przez mgnienie oka dojrzałem cień dawnego, przebiegłego Milona.– Toż to ten pies, który węszył dla Cycerona.kiedy akurat nie gryzł go w rękę.Gordianus Poszukiwacz! Co ty, na Hades, robisz w tej zapadłej dziurze?– Gordianus przyjechał szukać swego syna – wyjaśnił beznamiętnym głosem Domicjusz.– Powiedziałem mu, że powinien zwrócić się do ciebie.– Syna? Ach, tak, masz na myśli.– Milo czknął głośno.– Metona.– Tak.Gordianus otrzymał ponoć anonimową wiadomość, rzekomo z Massilii, o śmierci Metona.Przyjechał więc aż tutaj, a nawet udało mu się przedostać za mury, wiele ryzykując, ponieważ chce znać całą prawdę.– Prawda.– mruknął tępo Milo.– Prawda nigdy nie przyniosła mi nic dobrego.– Mówmy o moim synu – wtrąciłem niecierpliwie.– Co o nim wiesz?– Meto.Tak, no cóż.– Milo unikał mego spojrzenia.– Smutna historia, bardzo smutna.Byłem krańcowo wyczerpany i zdezorientowany, z dala od domu i ojczystych stron.Przybyłem do Massilii z jednego tylko powodu: aby się dowiedzieć, jaki los spotkał mego syna.Domicjusz drażnił się ze mną, sugerując, że odpowiedź zna Milo, ten zaś nie mógł wykrztusić jednego pełnego zdania.– Prokonsulu – rzekłem przez zaciśnięte zęby.– Dlaczego sam nie możesz mi tego powiedzieć?Domicjusz wzruszył ramionami.– Myślałem, że Milo zechce zatrzymać ten przywilej dla siebie.Zazwyczaj taki z niego samochwała.– Niech cię Hades pochłonie! – Milo cisnął pucharem o ścianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript