[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jak zwykle ubrana była w czerń.Czarną bluzę z bufiastymirękawami spiętymi w nadgarstkach, czarne spodnie wpuszczone w czarnerajtarskie buty.I jak zwykle na szyi miała srebrny łańcuch z medalionem wkształcie głowy smoka o dwóch żółtych kamieniach zamiast oczu.Miała ostrerysy Smoka i nieco skośne oczy podobne do oczu Dzura.Spoglądając w nie,zawsze ryzykowało się wpadnięcie w otchłań pamięci liczącej wiele tysięcy lat.BoSethra w jakiś sposób żyła wielokroć dłużej niż przeciętny Dragaerianin.Wieśćniosła, że nie całkiem żyła.Inna głosiła, że była wampirem.Na pewno byłaadeptką magii, doskonałym strategiem, wybitnym szermierzem i doskonałympolitykiem.Jej moc była legendarna.A ja czasami byłem przekonany, że jest moją przyjaciółką.Jak zwykle miała też przy boku błękitną pochwę zawierającą Iceflame'a.- Jak sądzę, rozmawiacie o wojnie? - spytała.- Rozmawialiśmy - przyznał Morrolan.- Masz jakieś nowiny?- Owszem.Greenaere zawarło sojusz z wyspą Elde.Morrolan i Aliera spojrzeli na siebie dziwnie.Po krótkiej chwili Morrolan zauważył:- To raczej zaskakujące, biorąc pod uwagę ich historię.Sethra potrząsnęła głową.- Nie walczyli ze sobą od czasów Bezkrólewia - przypomniała.- Ostatnimrazem, gdy walczyliśmy z Elde, Greenaere było po naszej stronie - odezwała sięAliera.- I w nagrodę straciło połowę floty - dodała Sethra.- To oni mają jakąś flotę? - zdziwił się Morrolan.- Mają dużo jednostek rybackich, w większości pełnomorskich.W raziepotrzeby wystarczy je uzbroić, a rybacy są biegli w wojskowym rzemiośle.- A armię też mają? - spytała Aliera.- Niewartą wzmianki - odparłem.Oboje spojrzeli na mnie pytająco.Gdy nic nie dodałem, Morrolan odchrząknąłi powiedział:- Elde ma stałą armię.- Wszystko to wydaje mi się dziwne - oceniłem.- Najbardziej to, że uważają, iż65mogą wygrać z Imperium.- Może mają nadzieję, że nie dojdzie do wojny - rzuciła Aliera.Morrolan prychnął pogardliwie.- W takim razie są głupi.- Niekoniecznie - sprzeciwiła się.- Pamiętaj, że w przeszłości radzili sobie nienajgorzej.Z Elde stoczyliśmy dziewięć wojen i.- Jedenaście - wtrąciła Sethra.- Dwanaście, jeśli wliczyć pierwszą inwazję, alesądzę, że to sobie możemy darować.- Nieważne - skwitowała Aliera.- Chodzi o to, że ani razu nie odnieśliśmyzdecydowanego zwycięstwa.Inaczej Elde stanowiłoby część Imperium.Morrolan machnął lekceważąco ręką.- I tak za każdym razem gorzej na tym wychodzili niż my - oznajmił.- Nie zawsze - sprzeciwiła się Aliera.- Zaatakowali w czasie powstania na górzeAsh i musieliśmy prosić o pokój.Nasz wspólny przodek zapłacił głową za tęklęskę.- A, fakt - zgodził się.- Ale poza tym.- W czasie piętnastych rządów Issoli zaatakowali z takim samym skutkiem.- Wtedy toczyła się wojna z ludzmi!- No to co? Wykorzystują okazję, gdy mamy inne problemy, i.- Vlad, co się właściwie dzieje w Południowej Adrilance? - spytałaniespodziewanie Sethra, przerywając ich rozmowę.Najpierw Morrolan, potem Aliera spojrzeli na mnie, gdy dotarło do nich, wktórym momencie Sethra zadała to pytanie.- Sam się nad tym zastanawiam - przyznałem.Wśród moich pracowników był jeden zwany Kijem, od swej ulubionej broni.Poprosiłem go do siebie i kazałem usiąść.Wykonał polecenie, wyciągnął jakzwykle nogi i spojrzał na mnie pytająco.Wyglądał na odprężonego, ale zawszetak wyglądał - nawet w czasie walki, co miałem okazję obejrzeć nie tak dawno.Zagaiłem:- Kiedyś mówiłeś mi, że pracowałeś w muzyce, dostarczając lokalom grajków.Kiwnął głową.- Nadal masz kontakty w tej branży?- Nie bardzo.- A znasz kogoś, kto ma?- Z ośmiu albo dziesięciu.- To powiedz coś o paru najlepszych.- Jasne.Jest kobieta, Aisse, ale ja bym dla niej nie pracował.- Dlaczego?Wzruszył ramionami.- Nigdy tak do końca nie wie, co robi, a jeśli wie, to nie informuje muzyków.Podobno często kłamie, zwłaszcza gdy coś spieprzy.- Rozumiem.Następny.- Jest jeden taki, nazywa się Phent.Nie łże aż tyle, ale jest prawie tak samoniekompetentny, a bierze dwa razy więcej od innych.Obsługuje głównie spelunkii nigdy nie próbował lepszych lokali.66 - Może będę go potrzebował.Gdzie go znajdę?- Fishmonger Street 14.- Dobra.Jeszcze ktoś.- Greenbough.Niezły, kiedy jest trzezwy.D'Rai załatwia niezłe stawki, alestrasznie trudno jest się od niej uwolnić i chce, żeby grać w kółko to samo, awiększość muzyków tego nie lubi.- Cholera, czy w tym interesie nie ma nikogo dobrego?- Nie bardzo, szefie.Najlepsza jest w sumie firma prowadzona przez trzechludzi: Thomasa, Oscara i Ramona.Obstawiają całą południową część miasta i colepsze lokale w północnej.- Gdzie ich znajdę?- Półtorej mili w górę Lower Kieron, na piętrze za "Wolves Den".- Wiem, gdzie to jest.Dzięki.- Wolno spytać, dlaczego to pana interesuje, szefie?- Chwilowo wolałbym nie mówić.- Jasne.Coś jeszcze?- Tak.Powiedz Melestavowi, żeby Kragar tu przyszedł.Ledwie za Kijem zamknęły się drzwi, Kragar spytał:- A ja mogę się dowiedzieć, po co ci te informacje, Vlad?Podskoczyłem, spojrzałem na niego nieżyczliwie i spytałem:- Cały czas tu jesteś?- Nie wiedziałem, że to prywatna rozmowa.- Nie szkodzi.A chodzi mi o dwie sprawy równocześnie.Raz, o to, żeby pomócAibynnowi znalezć jakąś pracę.A dwa, o to, by zyskać zródło informacji wpołudniowej części miasta, choć nie tylko tam.Muzykanci słyszą przecież tylesamo plotek co panienki.- Zgadza się.- Skoro masz już wszystkie potrzebne informacje, to może kropnąłbyś się dotych ostatnich, o których mówił Kij?- Nie może być! Chcesz, żebym zrobił coś bezpiecznego i łatwego?! No dobra,poświęcę się.Co do Aibynna; nie będą wpierw chcieli posłuchać, jak gra?- Może.Pogadam z nim i przyślę tam.Ale i tak sprawdz, czy nie interesuje ichmały zarobek na boku bez świadomości, kto im płaci.- Dobra.Coś jeszcze?- Nie.A ja powinienem o czymś wiedzieć?- Tevyar znów się podniecił.- I?- Ktoś z Domu Ioricha był mu winien pieniądze i zaczął się stawiać.Tevyarpróbował sam to załatwić, dał się ponieść entuzjazmowi i zabił gościa.Wiesz, jakion jest.- Wiem.Jest idiotą.Tamtego da się wskrzesić?- Nie.Rozwalił mu łeb i uszkodził mózg.- Patentowy idiota! Będą z tego powodu jakieś problemy?- Z tego co wiem nie.Zladów nie zostawił.- Dobre choć to.- Zrobimy coś z tą całą sprawą?67 Zastanowiłem się, po czym potrząsnąłem przecząco głową.- Tym razem nic.Jeśli pokryje straty, może się czegoś nauczy.Jeśli nie.- Jasne.Loiosh z wieszaka przeleciał na moje ramię.Podrapałem go po szyi i spytałem:- Co z Kellym i resztą?Kragar zaczął wiercić się niespokojnie, a na jego zwykle kamiennej twarzypojawił się dziwny wyraz jakby niepewności.- Imperium zaczęło ściągać rekruta z południowych rejonów miasta -wykrztusił wreszcie.- I wyłącznie ludzi - dodał.- Interesujące.Kelly coś przedsięwziął?- Odbyli paradę czy coś takiego.Mniej więcej tysiąc osób.Gwizdnąłem z uznaniem.- Coś się wydarzyło?- Nic.Przez chwilę wyglądało to tak, jakby Imperium chciało skorzystać zokazji i użyć gangów werbowniczych, ale nie doszło do tego.- Nie dziwię się.Tysiąc rozgniewanych ludzi rozniosłoby je na strzępy.- Jutro wieczorem ma być jakiś wiec czy coś takiego.- Dobra.Coś jeszcze?- Rutynowe sprawy.Masz na biurku.- Doskonale.W takim razie leć i daj mi znać, co załatwiłeś.Kiedy wyszedł, przejrzałem zapiski zostawione na biurku przez niego iMelestava
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|