[ Pobierz całość w formacie PDF ] .163Rozdział czterdziesty szósty, w którym Sanczo Pansa obejmujerządy i sądy na swojej wyspieWprawdzie książętom wszystko wypada, tak samo jak królom, ale ten Książę, o którymcały czas mówimy, doszedł wreszcie do wniosku (co niechybnie przemawia na jego korzyść),że nie wypada mu dłużej zwlekać z wypełnieniem obietnicy danej Sanczowi i czas jużofiarować giermkowi tę wyspę, na którą czekając, zdobył się na tyle poświęceń. A więc powiedział Książę do Sancza Pansy dziś otrzymasz strój odpowiedni, a jutroudasz się na wyspę, której mieszkańcy spragnieni są wielkorządcy jak deszczu. Włożę strój, jaki każecie odparł przyszły gubernator nic mi to nie zaszkodzi, bo i takpozostanę Sanczem Pansą.Don Kichot, gdy dowiedział się, że Sanczo już nazajutrz ma objąć swe stanowisko, zabrałgo do komnaty dla udzielenia koniecznych rad, których giermek wysłuchał z widocznymszacunkiem, ale trudno, oczywiście, o gwarancję, czy nie myślał przy tym o czymś zupełnieinnym.Pierwsza część rad była ogólna, jak to: żeby pamiętał, kim był, nie wstydził się swegodawnego stanu i nie pysznił nowym; jeżeli go odwiedzi przypadkiem ktoś z rodzinnej wioski,żeby nie udawał, że nie zna tego człowieka; jeżeli sprowadzi żonę, co będzie słuszne, boniedobrze jest długo pozostawać bez żony, niech pilnuje, by głupim gadaniem nie zburzyłatego, co on zbuduje mądrym namysłem; żeby podarunki bogacza nie odwiodły go odsprawiedliwości dla ubogich, a łzy i nalegania biedaka od sprawiedliwości dla zamożnych;żeby w sądach nie zaślepiała go osobista namiętność, własna krzywda ani uroda petentki;żeby nie znieważał tego, którego musi ukarać; żeby raczej był zbyt miłosierny, niż zbytsurowy.Druga część rad była szczegółowa, jak to: żeby wielkorządca obcinał paznokcie, nieulegając mniemaniu, które żywią niektórzy, jakoby długie paznokcie były eleganckie; żebybył umiarkowany w jedzeniu i piciu; żeby nie pachniał cebulą i czosnkiem; żeby mu się nieodbijało w czyjejś obecności; żeby nie spał do południa; żeby nie rozprawiał, który ród jestbardziej, a który mniej znakomity.Cała rozmowa Don Kichota z Sanczem Pansą trwała, naturalnie, dłużej, niż zajęło tutajsamo wyliczenie rad, zresztą też nie wszystkich, lecz najważniejszych; a gdy dobiegła końca,niewiele już dnia zostało; nazajutrz zaś rano, zgodnie z zapowiedzią Księcia, wysłano Sanczaz liczną świtą na wyspę, która, co prawda, nie była wyspą w dosłownym tego słowa164znaczeniu, tylko jednym z należących do Księcia miasteczek, skoro jednak umówiono się, żeto wyspa, to nie ma co się spierać o nazwy, zwłaszcza że do bycia prawdziwą wyspąbrakowało miasteczku jedynie otaczającej ze wszystkich stron wody.Na czele przydzielonej Sanczowi świty stał majordomus Księcia, którego brodata twarzwydawała się nowemu wielkorządcy dziwnie znajoma; również głos, gdy tamten się odezwał,nie zabrzmiał obco; Sanczo podrapał się w głowę i szepnął do Don Kichota: Czy nie zgodzilibyście się ze mną, wasza ostrożność, że oblicze tego książęcegomajordomusa ani o włosek nie różni się od oblicza hrabiny Trifaldi, zwanej też dueniąDoloridą? W samej rzeczy powiedział Don Kichot, przypatrzywszy się uważnie majordomusowi jest to jedno i to samo oblicze, ale nie wyciągajmy stąd wniosku, że majordomus jestDoloridą, lecz raczej że znowu jakiś czarnoksiężnik żartuje z nas sobie. Ale i głos powiedział Sanczo Pansa jest jeden i ten sam, z czego, proszę bardzo,mogę nic nie wyciągać, postanowiłem jednak śledzić go odtąd bardzo podejrzliwie. Zawiadom mnie powiedział Don Kichot o wszystkim, co wyśledzisz, a także owszystkim, co ci się na tym gubernatorstwie przytrafi.Teraz nastąpiły pożegnania; Sanczo Pansa ucałował dłonie swoim książęcymdobrodziejom i Don Kichotowi, który go pobłogosławił, przy czym obaj mieli łzy w oczach, idosiadł nie swojego kłapoucha, lecz muła przystojącego urzędowi podobnie jak biret i toga, wktóre przyodziano gubernatora; do kłapoucha zaś, który kroczył za nim w nowym czapraku irzędzie, raz po raz odwracał głowę.Podążając wraz z Sanczem Pansa na jego wyspę, siłą rzeczy rozstać się musimy na jakiśczas z Don Kichotem; trudno, będziemy tęsknili, jak ci dwaj tęsknili do siebie i nawetchwilami pragnęli cofnąć to, co się stało; ale skoro wraz z awansem Sancza rozstanie rycerzaz giermkiem doszło do skutku, nie ma rady, nie uda się opowiedzieć jednocześnie o jednym idrugim, i trzeba przyjąć jakąś kolejność; niech więc najpierw będzie o Sanczu, bo jemu w tymczasie przytrafiło się więcej.Miasteczko, które mianowano wyspą, nazywało się Barataria i liczyło jakiś tysiącmieszkańców.Kiedy nowy wielkorządca wjeżdżał do Baratarii, biły dzwony, mieszkańcykrzyczeli niech żyje! , a rada miejska witała go chlebem i solą.Po nabożeństwie w kościelezaprowadzono Sancza Pansę do sali przyjęć i posadzono na stolcu sędziowskim,towarzyszący mu zaś nieodłącznie majordomus oznajmił: Pod waszą nieobecność, panie gubernatorze, nagromadziło się trochę spraw dorozsądzenia, i ludność błaga, żebyście z tym nie zwlekali. Dawajcie te sprawy powiedział Sanczo Pansa rozsądzę je szybko i sprawiedliwie.Na dany znak weszło dwóch ludzi wieśniak i krawiec
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|