[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Drugie stuknięcie.Dotarły do nich śmiechy i stłumione męskie głosy.Znowu coś stuknęło.I jeszcze raz.Ku swemu zdumieniu Marek ujrzał, że pośrodku dziedzińca nie było fontanny i ogrodu kwiatowego.Na gołej ubitej ziemi uwijało się czterech mnichów, mocno spoconych w grubych lnianych habitach.Grali ciężką skórzaną piłką wielkości piłki ręcznej.Łup!Piłka potoczyła się przez plac.Mężczyźni popychali się i ze śmiechem uskakiwali jej z drogi.Kiedy się zatrzymała, jeden z nich ją podniósł i zawołał:- Tenez!Wyrzucił ją nad głowę i uderzył otwartą dłonią, jakby serwował w siatkówce.Piłka odbiła się od muru.Pozostali mnisi ustawiali się, aby ją odbić po raz drugi.Zakonnicy i klasztorni goście stojący na krużgankach hałaśliwie dopingowali graczy.Niektórzy trzymali wypchane sakiewki, bez wątpienia robiono zakłady.Na murze wisiała drewniana tablica rozmiarów drzwi do komnaty.Ilekroć piłka z hukiem odbijała się od niej, okrzyki kibiców i graczy przybierały na sile.Marek przystanął pod ścianą.Minęła dłuższa chwila, zanim uzmysłowił sobie, że patrzy na pierwotną wersję gry znanej w jego czasach jako tenis.Nazwa pochodziła od wykrzykiwanego przez serwującego słowa „tenez”, które znaczyło: odbierz! Rakiety i siatka przegradzająca pole pojawiły się wiele wieków później, na razie była to odmiana piłki ręcznej.Wymyślona na początku czternastego wieku, błyskawicznie zdobyła olbrzymią popularność, była znana we wszystkich warstwach społecznych.Dzieci uczyły się grać w tenisa wszędzie tam, gdzie był kawałek dachu wystającego nad ulicę, od którego można by odbijać piłkę.Wśród szlachty zapanowała nawet moda fundowania nowych klasztorów i przerywania prac budowlanych, gdy tylko wzniesiono mury okalające wewnętrzny dziedziniec z placem do gry.Na dworze królewskim głośno wyrażano obawy, że rycerstwo całkiem utraci zapał do walki, jeśli dalej będzie go poświęcało rozgrywkom tenisowym, toczonym nawet przy świetle pochodni do późnej nocy.Francuski król Jan II, teraz uwięziony w Anglii, musiał przez wiele lat spłacać swe długi tenisowe.Mawiano, że król, powszechnie zwany Dobrym, jest dobry w wielu dziedzinach, ale na pewno nie w grze w tenisa.- Często tutaj gracie? - zapytał Marek przewodnika.- Tak.Ćwiczenia rozwijają tężyznę ciała i bystrość umysłu - odparł mnich.Gramy na dwóch dziedzińcach.Nim weszli do kolejnego budynku, Marek zwrócił uwagę, że wśród obstawiających zakłady kibiców jest sporo żołnierzy w zielono-czarnych barwach.Sprawiali wrażenie groźnych dzikusów o zbójeckich nawykach.Kiedy szli schodami na piętro, zwrócił się do mnicha:- Widno tutejszy zakon z radością gości ludzi Arnauta de Cervole.- Zaiste.Przychylnie na nas patrzą i obiecali zwrócić młyn.- Został wam odebrany?- Można tak rzec.- Zakonnik wskazał widoczny przez okno wielki młyn, stojący kilkaset metrów w górę Dordogne.- Mnisi z Sainte-Mčre pobudowali go własnymi rękami pod kierunkiem czcigodnego brata Marcela, cieszącego się wielkim szacunkiem w tym zakonie.Wiadomo wam, że brat Marcel był architektem poprzedniego opata, biskupa Laona.Młyn przez niego obmyślony, a przez nas zbudowany, jest własnością klasztoru.Jednakowoż sir Oliver zażądał młyńskich opłat dla siebie, choć nie ma ku temu żadnych praw, jeno swą armię władającą tymi ziemiami.Stąd nasz pan, opat, z radością przyjął słowo Arnauta, że młyn wróci do klasztoru, jako i wszelakie zyski.Przeto przyjaźnie gościmy ludzi Arnauta.Chris słuchał tych wyjaśnień z rosnącą dumą.Potwierdzały jego tezy.Część naukowców wciąż jeszcze traktowała średniowiecze jak okres głębokiego zacofania.Według niego była to epoka intensywnego rozwoju techniki, niewiele odbiegająca pod tym względem od czasów współczesnych.Rewolucja przemysłowa, która stała się wyznacznikiem cywilizacji zachodniej, miała swój początek właśnie w średniowieczu.Najpotężniejsze wówczas źródło energii, siła wody, wykorzystywane było szeroko w różnych gałęziach, nie tylko do mielenia ziarna, lecz także do spilśniania sukna, zasilania palenisk kowalskich, warzenia piwa, cięcia drewna, mieszania zaprawy murarskiej, produkcji papieru, skręcania powrozów, wytłaczania oleju, rozdrabniania pigmentów do barwienia tkanin czy nawet wytopu żelaza.W całej Europie budowano zapory, niekiedy zaledwie w odległości kilometra, a koła młyńskie montowano pod każdym mostem.Gdzieniegdzie powstawały całe kompleksy młynów stawianych jeden za drugim, żeby efektywniej spożytkować energię wodną.Młyny dawały więc monopol na dostawę i wykorzystanie energii.Stanowiły znaczące źródło dochodów, ale były też przedmiotem konfliktów.Czasem dochodziło do procesów sądowych, zbrodni, a nawet całych bitew.Tutejszy młyn był tego dobrym przykładem.- Wszelako młyn pozostaje w rękach sir Olivera - rzekł Marek.- Wszak jego chorągwie powiewają na wieżach i jego łucznicy obsadzają mury obronne.- Oliver chce utrzymać most, którym wiedzie gościniec do La Roque.Kto włada mostem, ten włada całym gościńcem.Jednako wkrótce Arnaut odbije młyn z jego rąk.- I zwróci go wam?- W rzeczy samej.- A czymże zakon odwdzięczy się Arnautowi za taką łaskawość?- Oczywiście błogosławieństwem - odparł szybko mnich, a po chwili dodał ciszej: - Jak też sowitą zapłatą.* * *Przeszli przez skryptorium, gdzie mnisi przy stołach ustawionych w dwóch rzędach pieczołowicie kopiowali manuskrypty.Zamiast wzniosłych pieśni religijnych ich pracy towarzyszyły dolatujące z dziedzińca okrzyki i huk piłki odbijanej od tablicy.W dodatku wbrew regule cystersów wielu mnichów szkicowało obrazki w rogach i na marginesach ksiąg.Ilustratorzy mieli przed sobą całe wachlarze różnych pędzli i kamienne miseczki z farbami.Niektóre ilustracje były nadzwyczaj pracochłonne.- Tędy.- Przewodnik poprowadził ich do następnych schodów, po których zeszli na mniejszy boczny dziedziniec.Pod ścianą stało ośmiu ludzi Arnauta w zielono-czarnych barwach.Byli uzbrojeni w miecze.Szli w kierunku niewielkiego domku pod samym murem.W drzwiach doleciał ich plusk płynącej wody, chwilę później ujrzeli stojącą pośrodku fontannę z dużym basenem.Klasztorny chór cicho śpiewał jakąś żałobną pieśń po łacinie.Za fontanną dwaj mnisi obmywali wodą nagie poszarzałe zwłoki leżące na katafalku.- Frater Marcellus - szepnął ich przewodnik, chyląc nisko głowę.Marek przez chwilę nie mógł pojąć znaczenia obserwowanej sceny.Wreszcie zrozumiał.Brat Marcel nie żył.14.52.07Zdumienie ich zdradziło.Mnich natychmiast się domyślił, że nie wiedzieli o śmierci brata Marcela.Odciągnął Marka na bok i marszcząc brwi, zapytał:- Po co tu przyszliście?- Mieliśmy nadzieje, porozmawiać z bratem Marcelem.- Zmarł ostatniej nocy.- Jak umarł?- Nie wiemy.Sami widzicie, że był stary.- Mieliśmy do niego nadzwyczaj pilną sprawę - rzekł Marek.- Może gdybym obejrzał jego rzeczy osobiste.- Nie miał żadnych rzeczy osobistych.- Na pewno jednak coś po nim pozostało.- Żył bardzo skromnie.- Czy mógłbym obejrzeć jego celę?- Przykro mi, lecz to niemożliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|