[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Weźmy na przykład tę jagodę.Śmierdzi tak okropnie, że nigdy bym jej nie ruszył.A przecież podczas wstępnego szkolenia poinformowano mnie, że mogę jeść praktycznie wszystko i że moje „wardenki” zamienią daną substancję w to, co jest mi potrzebne.Dlatego proponuję, byśmy zbierali i jedli to, co wydaje się nam w tym momencie jadalne.Wprowadzenie tego w czyn zajęło nam sporo czasu i wymagało dużo odwagi.Liście i niedojrzałe owoce smakowały gorzko i podle, ale kiedy już zaczęliśmy jeść, nie mogliśmy przestać, dopóki się całkowicie nie nasyciliśmy.Tej nocy wszystkich bolały brzuchy i wszyscy cierpieli na rozstrój żołądka, ale po twardym śnie na gołej ziemi obudziliśmy się w znacznie lepszej formie.Po tej pierwszej próbie nasze „wardenki” dostosowały się jeszcze lepiej do okoliczności i dostarczyły potrzebnej nam informacji.Tak jak zresztą przewidywałem.Niektóre rzeczy, które na początku smakowały podle, zaczęły być coraz smaczniejsze, podczas gdy inne smakowały coraz gorzej i gorzej.Mając taki system klasyfikacji, przestaliśmy mieć kłopoty z pożywieniem, chociaż muszę przyznać, że Ching nie była jedyną osobą marzącą o mięsie i świeżych owocach.No cóż, śmierć głodowa nam nie zagrażała.Następną więc sprawą było dostosowanie naszego stylu życia do tego nowego środowiska.Ubranie okazało się zbędne, jak zwykle, a po tym, co przeszliśmy, problem wstydu i skromności przestał być istotnym czynnikiem.Las dostarczał nam ochrony przed zimnym deszczem i burzą gradową, a w razie potrzeby budowaliśmy sobie szałasy z gałęzi i dużych liści.Prawdę mówiąc, miałem za sobą specjalną szkołę przetrwania i mógłbym nawet zbudować jakieś stałe domostwo, gdybym tylko zechciał, ale przecież nie zamierzałem zakładać w tym momencie czegoś takiego jak wioska.Do pierwszych śniegów mieliśmy jeszcze trzy miesiące i to najbardziej korzystnej pogody.W tym czasie musieliśmy odnaleźć dzikich.To było nasze najważniejsze zadanie.W ciągu kilku dni zatoczyliśmy szerokie koło wokół Rochande i skierowaliśmy się w stronę wybrzeża, o którego umiejscowieniu powiadomiła mnie poręczna mapka w mojej głowie.Tam, kierując się położeniem słońca, mogłem w przybliżeniu ustalić nasze położenie i wyznaczyć dalszą trasę.Pierwsze kilka tygodni były czasem nauki.Nauczyliśmy się, co możemy jeść, gdzie to coś najczęściej rośnie i co może dla nas stanowić zagrożenie.Przeprowadziłem niewielki kurs przetrwania – budowy szałasów i tym podobne – i poznaliśmy także zwyczaje wielu zwierząt.Wszędzie można było spotkać żyjące na drzewach tubry, jednak jeśli ich się nie zaczepiało, one również zostawiały nas w spokoju.Vetty przebywały głównie na polanach i równinach, których staraliśmy się unikać.Harrara, jak do tej pory, nie spotkaliśmy i wolałem, żeby tak już zostało.Od czasu do czasu natykaliśmy się na tereny geotermiczne.Nie było ich zbyt wiele, ale i tak było ich więcej niż mogłem przypuszczać.Gejzery, wrzące błota i fumarole pojawiały się w najmniej oczekiwanych miejscach, a od czasu do czasu spotykaliśmy również jeziorka gorącej wody.Kiedy się już przyzwyczailiśmy do ich siarkowego odoru, stanowiły dla nas wyśmienite łaźnie.Przeprowadzaliśmy nawet pewne eksperymenty kulinarne: owijaliśmy różne rodzaje pożywienia w liście i gotowaliśmy je w gorących wodach.Poznaliśmy się też wzajemnie; sądzę, że nawet lepiej niż którekolwiek z nas poznało jakąś inną osobę przedtem.Muszę to przyznać tej mojej trójce – były bardzo twarde.Choć narzekania nie były rzadkością, to jednak przyjęły swój los i zaczęły traktować nowe życie jako pewien rodzaj wielkiej przygody.Zastanawiałem się, czy poszłoby im równie łatwo, gdyby nie moja obecność i moja znajomość rzeczy.Dalsze ukrywanie własnej tożsamości nie miało już sensu; wyjaśniłem im więc, kim jestem.W jakimś sensie to wyjaśnienie dodało im otuchy, a fakt, że byłem zawodowym agentem, wydawał się osłabiać ten początkowy wstręt, jaki Ching odczuwała w związku z dokonanymi przeze mnie zabójstwami
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|