[ Pobierz całość w formacie PDF ] .— Moje życie? — Blore spojrzał na niego ze zdumieniem.— Czy pan sądzi, że czeka mnie ten sam los co Rogersa i innych? O nie.mój drogi.Mogę pana zapewnić, że potrafię przedsięwziąć odpowiednie środki ostrożności.— Dobrze, dobrze — odparł Lombard — nie lubię się zakładać.Zresztą, jak pan zginie, i tak nie odbiorę wygranej.— Co pan chciał przez to powiedzieć? Lombard uczynił ruch ręką.— Po prostu, drogi Blore, moim zdaniem nie ma pan najmniejszych szans.— Co pan mówi?— Pański brak wyobraźni czyni z pana łatwą do upolowania zwierzynę.Zbrodniarz na miarę U.N.Owena będzie mógł zarzucić na pana pętlę tyle razy, ile mu się tylko spodoba.Twarz Blore’a spurpurowiała.Zapytał gniewnie:— A z panem będzie inaczej?Rysy Philipa Lombarda stwardniały, stały się groźne.— O, ja mam dostatecznie bujną wyobraźnię.Nieraz znajdowałem się w trudnej sytuacji i zawsze wychodziłem cało.Myślę, że z tej również się wydobędę.VJajka smażyły się na patelni.Vera, przygotowując grzanki, zastanawiała się: Dlaczego pozwoliłam sobie na ten atak histerii? To był błąd.Powinnaś, dziewczyno, zachować spokój.Zawsze była dumna ze swego opanowania.,Panna Claythorne była nadzwyczajna — wykazała przytomność umysłu i zaraz popłynęła za Cyrilem”.Co za sens teraz o tym myśleć? Wszystko dawno minęło… Cyril zanurzył się na długo przedtem, nim dopłynęła do skały.Czuła, jak prąd znosi ją w kierunku morza.Wykonywała spokojne ruchy, pozwalając unosić się prądowi aż do nadejścia łódki.Chwalili jej odwagę i zimną krew……Ale nie Hugh.Hugh tylko na nią spojrzał…Boże, jak boli, nawet teraz, gdy myśli o nim……Gdzie on teraz jest? Co robi? Czy jest zaręczony? Żonaty?Emily Brent odezwała się ostro:— Panno Vero, przypala pani grzankę.— O.przepraszam.Rzeczywiście… Jaka jestem nieuważna.Panna Brent zdjęła ostatnie jajko ze skwierczącej patelni.Vera, wkładając nowy kawałek bułki do maszynki, rzekła z podziwem:— Zachowuje pani niebywały spokój.— Wychowano mnie tak, by nigdy nie tracić głowy i nie robić zamieszania.Vera pomyślała machinalnie: Musieli ją krótko trzymać w dzieciństwie.To ma swoje znaczenie.— Czy pani się nie boi? — Zawahała się, po czym dodała: — Czy nie boi się pani śmierci?Śmierć! Wydawało się, jak gdyby ostry świderek wbił się w zwoje mózgowe panny Brent.Śmierć? Ależ ona wcale nie ma zamiaru umierać.Niech inni umierają, ale nie ona — Emily Brent! Że też ta dziewczyna nie może tego zrozumieć! Nie bała się — to zupełnie naturalne.Nikt z rodziny Brentów się nie bał.Wszyscy mężczyźni w tej rodzinie byli wojskowymi.Patrzyli śmierci prosto w oczy.Prowadzili prawe życie, podobnie jak i ona sama… Nie popełniła w życiu nic, czego musiałaby się wstydzić… Jest więc oczywiste, że nie umrze…Bóg czuwa nad swą owczarnią.Ani strachy nie będą cię nawiedzać nocą, ani strzały dosięgną cię w dzień…Teraz był dzień, nie miała się czego bać.„Nikt z nas nie opuści tej wyspy”.Kto to powiedział? Naturalnie, generał Macarthur.którego kuzyn ożenił się z Elsie MacPherson.Ciekawe, że generał niczym się nie przejmował.Wręcz przeciwnie, wydawał się ucieszony tą myślą.Zwariował! Jest wręcz grzechem oczekiwać śmierci z radością.Niektórzy ludzie do tego stopnia lekceważą śmierć, że sami odbierają sobie życie.Beatrix Taylor!… Ostatniej nocy śniła się jej Beatrix… stała na dworze i przyciskała do szyby twarz, prosząc i jęcząc, by ją wpuścić do środka.Ale Emily Brent nie chciała otworzyć drzwi.Gdyby to uczyniła, mogłoby się zdarzyć coś strasznego…Emily Brent ocknęła się nagłe.Ta dziewczyna spogląda na nią dziwnym wzrokiem.Emily zapytała rzeczowo:— Czy wszystko już gotowe? A więc podamy śniadanie.VINastrój podczas śniadania był dziwny.Wszyscy silili się na uprzejmość.— Czy mogę pani dolać kawy, panno Brent?— Panno Claythorne, może kawałeczek szynki?— Może jeszcze jedną grzankę?Sześć osób na pozór normalnych, opanowanych.A ich myśli?Kto następny? Kto następny? Kto? W jaki sposób?Czy się uda? Chyba nie.Warto spróbować.Żeby tylko starczyło czasu…Mania religijna, w tym sęk… Chociaż patrząc na nią, trudno w to uwierzyć… Ale przypuśćmy, że się mylę…To czyste szaleństwo, wszyscy tu zwariowali.Ja sama niedługo zwariuję.Zniknęła włóczka, czerwona pluszowa kotara — to wszystko jest bez sensu.Trudno się w tym połapać…Co za dureń, uwierzył w każde słowo, które mu powiedziałem.Był tak naiwny… Muszę byś ostrożny, bardzo ostrożny.Sześć figurek z porcelany… tylko sześć… Ile ich zostanie do wieczora?…— Kto skończy jajecznicę?— A może marmolady?— Dziękuję, czy mogę ukrajać pani kawałek chleba?Sześć osób starało się zachowywać normalnie podczas śniadania.Rozdział dwunastyIŚniadanie dobiegło końca.Sędzia Wargrave chrząknął, po czym przemówił swoim rozkazującym głosem:— Przypuszczam, że będzie nader wskazane, byśmy przedyskutowali sytuację.Czy nic moglibyśmy przejść na pół godziny do salonu?Wszyscy zgodzili się na jego propozycję.Vera zaczęła zbierać talerze.— Posprzątam i umyję naczynia.— Zaniesiemy ten cały stos do kredensu rzekł Lombard.— Dziękuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|