[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Ale to także nie podobaÅ‚o siÄ™ to Francuzom.Po dÅ‚ugich naradach postanowili wysÅ‚aćjednego ze swych podoficerów, aby tych meksykaÅ„skich cywilów nauczyÅ‚ rozumu.Razem z nim podążyÅ‚ jeden ze starszych żoÅ‚nierzy, który wsÅ‚awiÅ‚ siÄ™ w walkach wpółnocnym Meksyku.Na widok obcych, żoÅ‚nierz ten przybraÅ‚ ogromnie zdziwionÄ… minÄ™.OdprowadziÅ‚ podoficera na stronÄ™ i powiedziaÅ‚ cichu: Jednego z nich już gdzieÅ› widziaÅ‚em.Jeżeli siÄ™ nie mylÄ™ to walczyÅ‚ po stronie Juareza,przeciw naszym wojskom.Tak, to rzeczywiÅ›cie on, przypomina sobie, nazywa siÄ™ SÄ™piDziób. Nie mylisz siÄ™? Nie, zresztÄ… jest tu jeszcze dwóch, którzy byli wtedy ze mnÄ…, mogÄ… wiÄ™c potwierdzićmoje sÅ‚owa.86Podoficer kazaÅ‚ ich przywoÅ‚ać, jak tylko zobaczyli SÄ™piego Dzioba, natychmiastpotwierdzili sÅ‚owa swego kamrata.Oficer kazaÅ‚ im bacznie obserwować nieznajomych, samzaÅ› udaÅ‚ siÄ™ do generaÅ‚a i zameldowaÅ‚ o zaistniaÅ‚ej sytuacji.Nasi znajomi zostali jako podejrzani zaprowadzeni do komendy.Po dÅ‚ugich badawczychrozmowach generaÅ‚ rozkazaÅ‚ zatrzymać ich tak dÅ‚ugo, dopóki ostatni żoÅ‚nierz nie opuÅ›ciZimapam.UdaÅ‚o im siÄ™ to dopiero po paru dniach.Można sobie wyobrazić, co Robert i jegotowarzysze przeżywali przez ten czas.Co prawda postanowili wnieść skargÄ™ na takiesamowolne postÄ™powanie generaÅ‚a i jego podwÅ‚adnych, lecz straconego czasu nikt im niemógÅ‚ zwrócić.Musieli przyznać, że Kortejo i Landola zdoÅ‚ali uciec i kto wie, czy uda siÄ™ ich na nowoodnalezć.Na nowych koniach pognali w kierunku Santa Jaga.87WYMARZONY ZIKto wierzy w Boga i Jego opatrzność, ten wie, że wÅ‚aÅ›nie w chwili, kiedy wszystkie nicisiÄ™ rwÄ… i kiedy wedle rozumu ludzkiego nadzieja caÅ‚kiem znika, wszechmocna Jego rÄ™ka takukÅ‚ada zdarzenia, że ów tak dÅ‚ugo upragniony cel jednym zamachem przyprowadza doskutku.W forcie Guadaloupe panowaÅ‚ smutek.Komancze po tylu nieudanych napadach cofnÄ™li siÄ™i nie nÄ™kali wiÄ™cej mieszkaÅ„ców miasteczka.Paru myÅ›liwych, którzy mieli za zadanie strzecfortecy rozlokowali siÄ™ w pobliżu pastwisk Apaczów.Nikt obcy nie przybywaÅ‚ w te strony,nic wiÄ™c dziwnego, że caÅ‚e miasteczko osamotniaÅ‚o i nie byÅ‚o w nim widać żądnego życia.Pewnego dnia venta starego Pirnero byÅ‚a caÅ‚kowicie pusta.Resedilla siedziaÅ‚a przy jednymoknie, a jej ojciec przy drugim.Na twarzy mÅ‚odej dziewczyny, która byÅ‚a zajÄ™ta jakÄ…Å› robótkÄ…widać byÅ‚o spokój i rezygnacjÄ™, natomiast jej ojciec patrzyÅ‚ ponurym wzrokiem w dal.WkoÅ‚opanowaÅ‚a cisza.Wreszcie zniecierpliwiony ojciec chcÄ…c przerwać ten nieznoÅ›ny spokój pokaszlujÄ…czawoÅ‚aÅ‚: Szkaradna pogoda! Co ojcze? Powiadam, że szkaradna pogoda! Co ty mówisz, przecież sÅ‚oÅ„ce piÄ™knie Å›wieci. Co? SÅ‚oÅ„ce Å›wieci? No tak, rzeczywiÅ›cie, ale mimo to pogoda jest ohydna. Jak to możliwe? Wyjrzyj przez okno i powiedz co tam widzisz, drzewa, wodÄ™.domy, ptaki, ale ludzi anina lekarstwo! Ale co to wszystkiego ma wspólnego z pogodÄ…? Hm, gÅ‚upie pytanie.Od rana nikt do nas nie zajrzaÅ‚.Mój julep mi zwietrzeje, towary siÄ™popsujÄ…, czy to nie ohydne? No tak, racja odparÅ‚a córka spuszczajÄ…c ze smutkiem gÅ‚owÄ™. %7Å‚eby przynajmniej zięć mógÅ‚ czÅ‚owieka rozweselić, to prÄ™dzej daÅ‚oby siÄ™ to znieść.Po tych sÅ‚owach baczniej spojrzaÅ‚ na twarz córki; nie odpowiadaÅ‚a. Co ty na to? powtórnie spytaÅ‚. Na co? No, na ziÄ™cia. Hm, wola boska odrzekÅ‚a z gÅ‚Ä™bokim westchnieniem. A co ja siÄ™ nastaraÅ‚em i namartwiÅ‚em, a kto jest winien temu wszystkiemu? PamiÄ™taszjeszcze tego maÅ‚ego André? PamiÄ™tam. To byÅ‚ wspaniaÅ‚y, zuchwaÅ‚y chÅ‚opak.MiaÅ‚ worek peÅ‚en nugetów.Potem przyszedÅ‚nastÄ™pny, wiesz o kim myÅ›lÄ™? Nie. No tak, czÅ‚owiek poci siÄ™, aby tylko mógÅ‚ zÅ‚owić kogoÅ› na ziÄ™cia, a ona nawet nie wie, aco gorsza zapomina o kim mówiÄ™.Mam na myÅ›li tego Amerykanina.88 Którego? Tego co w kanoe przypÅ‚ynÄ…Å‚ do naszego fortu. Mówisz o SÄ™pim Dziobie? Tak. Pfuj! Tak, spluwaj sobie, a na bezrybiu i rak rybÄ…, a on byÅ‚by caÅ‚kiem dobry.Nie wiesz, że gosam lord wysÅ‚aÅ‚ z misjÄ… do Juarcza.To sÅ‚awny traper.Na koniec wreszcie zjawiÅ‚ siÄ™ trzeci.SpuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™ jeszcze niżej. No? spytaÅ‚. Co takiego? O tym też zapomniaÅ‚aÅ›? Masz na myÅ›li Gerarda spytaÅ‚a prawie szeptem. Naturalnie, ten byÅ‚ najlepszy i miÅ‚y, a co ty o tym sÄ…dzisz? Też tak myÅ›lÄ™ ojcze odparÅ‚a jeszcze ciszej A jaki to sÅ‚awny mąż, nieprawdaż? Tak, masz racjÄ™. Silny i dzielny! Tak. I bogaty! caÅ‚Ä… kolbÄ™ miaÅ‚ ze zÅ‚ota! Tak jest. Z niego byÅ‚by wspaniaÅ‚y zięć.Ale gdzie on pojechaÅ‚, nie powiedziaÅ‚ ci przypadkiem? PowiedziaÅ‚. A mnie nie? Do diabla, dlaczego mi tego zaraz nie powiedziaÅ‚aÅ›? Bo to miaÅ‚o zostać tajemnicÄ…. Co tajemnicÄ…?! Na wszystkich Å›wiÄ™tych, tajemnicÄ™ majÄ… ze sobÄ…, a ojcu nic o tym niepowiedzieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|