[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wyglądał na zdezorientowanego.— Ja właściwie nie jestem stąd.Pochodzę z Reeveshire, z sąsiedniego hrabstwa.Ale, oczywiście, pan Lee był znany dość szeroko.Znałem go ze słyszenia.— I co o nim mówiono?— Miał opinię twardej sztuki bez skrupułów, mało kto miał o nim lepsze zdanie.Ale też znany był z hojności.Trudno uwierzyć, że taki kutwa jak George Lee może być jego synem.— W tej rodzinie zaznaczają się dwie linie.Alfred, George i David są podobni do matki.Oglądałem dziś rano portrety.— Był bardzo popędliwy — inspektor Sugden powrócił do charakterystyki Simeona Lee.— Za młodu, rzecz jasna, uganiał się za dziewczynami, później zresztą też.Ale w razie kłopotu nie skąpił grosza i zazwyczaj wydawał dziewuchę za mąż.Żonę traktował źle, łajdaczył się z innymi kobietami, zaniedbywał ją.Mówią, że umarła ze zgryzoty.To takie pospolite określenie, ale chyba oddaje prawdę, bo ta kobieta była bardzo nieszczęśliwa.Wiecznie chorowała i prawie nie wychodziła z domu.Bez wątpienia pan Lee miał dziwny charakter.Był mściwy i pamiętliwy.Jeżeli ktoś zrobił mu coś złego, mógł być pewien, że zemsta Simeona Lee dosięgnie go, choćby po wielu latach.— „Młyny boże mielą powoli, ale dokładnie” — zamruczał Poirot.— Boże! Raczej diabelskie! — rzucił wzburzony inspektor Sugden.— Nic bożego w nim nie było.Można powiedzieć, że Simeon Lee zaprzedał duszę diabłu i cieszył się, że zrobił dobry interes! A jaki był pyszny! Pyszny jak Lucyfer!— Pyszny jak Lucyfer! — powtórzył Poirot.— Ciekawa sugestia jest w tym, co pan mówi.— Nie chce pan chyba powiedzieć, że Simeona Lee zamordowano, bo był pyszny? — inspektor patrzył na Poirota nieco zdezorientowany.— Chcę powiedzieć, że pewne cechy się dziedziczy.Synowie Simeona Lee pychę przejęli po ojcu…Urwał.Hilda Lee wyszła z domu i patrzyła na taras.III— Szukałam pana, panie Poirot.Inspektor Sugden przeprosił i wszedł do budynku.— Nie wiedziałam, że inspektor jest tutaj z panem.Myślałam, że rozmawia z Pilar.Inspektor wygląda na miłego człowieka, jest uprzejmy.— Chciała pani porozmawiać ze mną?— Myślę, że pan może mi pomóc.— Z wielką radością, madame.— Jest pan bardzo inteligentnym człowiekiem, panie Poirot.Stwierdziłam to wczoraj wieczorem.Pan szybko rozgryza trudne sprawy.Chciałabym, żeby pan zrozumiał problem mojego męża.— Tak, madame?— Nie poszłabym z tą sprawą do inspektora Sugdena.On by tego nie pojął.Ale pan na pewno zrozumie.— Robi mi pani zaszczyt, madame.— Mój mąż od dawna, właściwie przez wszystkie lata naszego małżeństwa jest psychicznym kaleką.— Ach!— Ofiara urazu fizycznego doznaje bólu i wstrząsu, ale powoli dochodzi do siebie, w miarę jak kości się zrastają, a rany goją.Rzadko pozostaje jakiś niedowład, częściej blizna, lecz generalnie rzecz mija.Mój mąż, panie Poirot, doznał urazu psychicznego w wieku, gdy jego odporność była jeszcze minimalna.Uwielbiał swoją matkę i patrzył na jej śmierć.Był pewien, że za tę tragedię odpowiedzialność moralną ponosi ojciec.Przeżyty szok pozostawił trwałe ślady w psychice Davida.Jego nienawiść do ojca nigdy nie wygasła.To ja przekonałam męża, że powinniśmy przyjechać tu na Boże Narodzenie, w nadziei, że pojedna się z ojcem.Pragnęłam tego ze względu na Davida, chciałam, by ta rana w jego psychice wreszcie się zagoiła.Teraz widzę, że wizyta tutaj była błędem.Simeon Lee zabawiał się, rozdrapując tę starą ranę.A było to… bardzo niebezpieczne…— Czy pani chce mi powiedzieć, madame, że mąż pani zamordował swojego ojca?— Chcę panu powiedzieć, że on to naprawdę mógł zrobić… I równocześnie informuję, że tego nie uczynił! Gdy mordowano Simeona Lee, jego syn grał marsza żałobnego.W sercu miał pragnienie, by ojca zabić.Spływało mu po palcach na klawiaturę i gasło wraz z dźwiękami muzyki.Taka jest prawda.Poirot milczał przez dłuższą chwilę, a potem zapytał:— A jaki jest pani werdykt, madame, w tej sprawie sprzed lat?— Mówi pan o śmierci żony Simeona Lee?— Tak.— Życie nauczyło mnie, by w żadnej sprawie nie sądzić po pozorach.Wydawałoby się, że za wszystko winę ponosi Simeon Lee, który traktował żonę haniebnie.Wiem jednak, że jest rodzaj uległości, predyspozycja do cierpiętnictwa, która w mężczyznach pewnego typu wyzwala najgorsze instynkty.Myślę, że Simeon Lee szanowałby, a może nawet podziwiał kogoś odważnego, z silnym charakterem.Łzy i potulność żony tylko go złościły.— Pani mąż powiedział wczoraj wieczorem o swojej matce, że ona nigdy się nie skarżyła.Czy to prawda?— Oczywiście, że nie! Bez przerwy wylewała żale przy Davidzie.Cały ciężar swojego cierpienia złożyła na wątłe barki syna.On był jeszcze o wiele za młody, by to wszystko udźwignąć!Poirot patrzył na nią zamyślony.Zarumieniła się pod tym spojrzeniem i przygryzła wargę.— Rozumiem.— Co pan rozumie?— Domyślam się, że musiała pani być matką dla swojego męża, a wolałaby być tylko żoną.Hilda odwróciła się.W tym momencie z domu wyszedł David i skierował się ku nim.— Hildo, czyż to nie wspaniały dzień? Pogoda całkiem wiosenna — powiedział, podchodząc.Głowę miał odrzuconą do tyłu, na czoło spadał mu kosmyk jasnych włosów, pobłyskiwały niebieskie oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|