Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotkaliśmy się tam raz czy dwa.— Nigdy w tej drugiej zatoczce? Zatoczce Skrzata?— Nie.Zatoczka Skrzata otwiera się ku zachodowi, więc po południu przypływa tam mnóstwo ludzi.Nigdy nie próbowaliśmy spotykać się rano.Zanadto rzucałoby się to w oczy.Po południu wszyscy drzemią albo wałęsają się bez celu i nikogo nie obchodzi, gdzie przebywają inni.Weston skinął głową.— Oczywiście, po kolacji — ciągnął Patrick Redfern — gdy wieczór był ładny, spacerowaliśmy po wyspie.— Tak.oczywiście! — powiedział półgłosem Herkules Poirot.— Patrick Redfern obrzucił go zdumionym spojrzeniem.Weston powiedział:— Więc nie wie pan nic, co pomogłoby nam odkryć przyczynę pobytu pani Marshall w Zatoczce Skrzata?Redfern potrząsnął głową.— Nie mam najmniejszego pojęcia! — W jego głosie brzmiało szczere zdumienie.— To było niepodobne do Arleny.— Czy miała jakichś przyjaciół w sąsiedztwie? — spytał Weston.— Nie, o ile wiem.Raczej na pewno nie.— Teraz, panie Redfern, chciałbym, żeby przemyślał pan dokładnie to, co powiem.Znał pan panią Marshall w Londynie.Musi pan znać wiele osób z jej kręgu.Czy wie pan o kimś, kto miałby do niej żal? Na przykład mężczyznę, którego darzyła uczuciem, zanim pan się pojawił?Przez chwilę Patrick Redfern zastanawiał się, wreszcie potrząsnął głową.— Mówiąc uczciwie, nikt taki nie przychodzi mi na myśl.Pułkownik Weston bębnił palcami po powierzchni stołu.— Cóż, to tyle.Jak się wydaje, pozostały nam trzy możliwości.Pierwsza to nieznany zabójca, maniak, który przypadkowo pojawił się w okolicy… co byłoby dość niezwykłym…— Ale z pewnością — przerwał mu Redfern — najprawdopodobniejszym wyjaśnieniem.Weston potrząsnął głową.— Nie jest to przypadkowe „morderstwo na odludziu”.Zatoczka jest trudno dostępna.Morderca musiałby albo nadejść od strony grobli, minąć hotel, wspiąć się na wierzchołek skały i zejść po tej drabinie… albo przybyć łodzią.W każdym wypadku nic zaplanowane morderstwo jest wysoce nieprawdopodobne.— Mówił pan o trzech możliwościach — przypomniał Patrick Redfern.— Hm… tak — odparł szef policji — chcę powiedzieć, że dwie osoby na wyspie miały powód do zamordowania jej.Jej mąż i pańska żona.Redfern zerwał się z krzesła i zaskoczony spoglądał na Westona.— Moja żona? Christine? Czy chce pan powiedzieć, że Christine miała z tym coś wspólnego? — Wyrzucał z siebie słowa bezładnie i z pośpiechem.— Jest pan szalony… zupełnie szalony… Christine? Ależ to niemożliwe! To śmieszne!— A jednak, panie Redfern — powiedział Weston — zazdrość jest potężnym bodźcem.Zazdrosne kobiety potrafią zupełnie stracić kontrolę nad sobą.Redfern odparł z przekonaniem:— Nie Christine.Ona… och, ona nie jest taka.Była nieszczęśliwa, zgoda.Ale nie należy do osób, które… Och, nie jest gwałtowna.Herkules Poirot skinął głową w zamyśleniu.Gwałtowność.Tego samego słowa użyła Linda Marshall.Po raz drugi zgodził się z tą charakterystyką.— Prócz tego — ciągnął z przekonaniem Redfern — to absurdalne.Arlena była silniejsza niż Christine.Wątpię, czy Christine mogłaby udusić kociaka… a z pewnością nie takie silne, sprawne stworzenie jak Arlena.W dodatku Christine nigdy by nie zeszła po tej drabinie na plażę.Dostałaby zawrotu głowy.I… och, to wszystko jest jedną wielką bzdurą!Pułkownik Weston podrapał się nieznacznie w ucho.— Cóż — powiedział — tak jak pan to przedstawia, rzecz nie wydaje się prawdopodobna.Trzeba to panu przyznać.Ale musimy szukać przede wszystkim motywu.Motywu i sposobności.IVGdy Redfern wyszedł z pokoju, szef policji zauważył uśmiechając się nieznacznie:— Nie wydawało mi się wskazane powiadamianie go, że jego żona ma alibi.Chciałem usłyszeć, co myśli o takiej możliwości.Trochę to nim wstrząsnęło, prawda?Herkules Poirot powiedział półgłosem:— Argumenty, które przedstawił, są równie silne jak alibi.— Z pewnością nie uczyniła tego! Nie mogła, fizycznie niemożliwe, jak pan sam stwierdził.Marshall to co innego, ale ma alibi.Inspektor Colgate zakasłał.— Proszę mi wybaczyć.Zastanawiałem się właśnie nad tym alibi.Jest możliwe, proszę pana, że gdyby morderstwo zaplanował wcześniej, to mógł sobie przygotować te listy.— To ciekawa myśl.Musimy w to wejrzeć… Weston urwał, gdyż do pokoju weszła Christine Redfern.Jak zwykle, była spokojna i opanowana.Miała na sobie białą tenisową spódniczkę i jasnobłękitny pulower, co podkreślało jej jasną, nieco anemiczną urodę.Herkules Poirot pomyślał jednak, że twarz ta nie jest ani głupia, ani słaba.Było w niej wiele stanowczości, odwagi i zdrowego rozsądku.Skinął z uznaniem głową.Pułkownik Weston pomyślał: „Miła kobietka.Może trochę bezbarwna.O wiele za dobra dla tego młodego romansowego osła, jej męża.Cóż, to młody chłopak.Kobiety co najmniej raz w życiu robią z nas głupców”.Powiedział:— Proszę usiąść, pani Redfern.Jak pani wie, prowadzimy rutynowe przesłuchania.Każdy musi zeznać, co robił dziś rano.To czysta formalność.Christine Redfern przytaknęła mchem głowy i odezwała się spokojnym, opanowanym głosem:— Och, tak.Całkowicie to rozumiem.Od kiedy mam zacząć?— Tak wcześnie, jak to możliwe, madame — poprosił Herkules Poirot.— Co pani zrobiła zaraz po przebudzeniu?— Niech się zastanowię.Schodząc na śniadanie zajrzałam do pokoju Lindy Marshall i umówiłam się z nią, że pójdziemy rano do Zatoczki Mew.Ustaliłyśmy, że spotkamy się w hallu hotelowym o pół do jedenastej.— Nie kąpała się pani w morzu przed śniadaniem, madame? — zapytał Herkules Poirot.— Nie.Robię to bardzo rzadko — uśmiechnęła się.— Lubię, kiedy morze jest już trochę nagrzane.Prędko marznę.— A pani mąż kąpie się rano?— O tak.Prawie zawsze.— A pani Marshall? Czy ona także?W tonie Christine nastąpiła zmiana.Stał się chłodny, niemal cierpki.— Och.nie.Pani Marshall była jedną z tych, które nigdy nie ukazują się towarzystwu wczesnym rankiem.Nieco zmieszany Herkules Poirot zauważył:— Przepraszam, madame.że pani przerywam.Powiedziała pani, że weszła pani do pokoju Lindy Marshall.Która była wtedy godzina?— Niech się zastanowię… pół do ósmej… nie, trochę później.— Panna Marshall już wstała?— Och, tak, nie było jej w pokoju,— Nie było jej?— Nic.Powiedziała, że poszła się wykąpać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript