Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez żadnej przyczyny i bez ostrzeżenia rzucił się na Kim i zderzył się z grubąszklaną przegrodą.Kim w popłochu odskoczyła.Gloria zareagowała błyskawicznie, puszczająckroplówkę Edwarda z maksymalną prędkością.Przez krótką chwilę Edward zakrzywionymi palcami daremnie drapał w szy-bę.Potem jego twarz zobojętniała, a oczy uciekły mu w tył głowy.Jak balon,300 z którego uszło powietrze, powoli osunął się na podłogę.Gloria wprawnie goubezpieczała. Przepraszam cię  powiedziała do Kim, delikatnie ułożywszy jego głowę. Mam nadzieję, że cię zbytnio nie przestraszył. Nie, w porządku  zdołała wybąkać Kim, ale serce waliło jej jak młotemi cała drżała.Ostrożnie podeszła do szyby i spojrzała na Edwarda, który leżał napodłodze. Nic mu nie będzie? Nie martw się.Jesteśmy do tego przyzwyczajeni.Teraz rozumiesz, dlacze-go musimy chodzić z kroplówkami.Eksperymentujemy z różnymi lekami uspo-kajającymi.Cieszę się, że ten podziałał tak szybko. A co będzie, jeśli oboje równocześnie dostaniecie ataku?  Kim próbowa-ła zebrać rozbiegane myśli. Zastanawialiśmy się nad tym  przyznała Gloria. Niestety nie zdoła-liśmy wymyślić żadnego niezawodnego zabezpieczenia.Jak na razie to się niezdarzyło.Chyba nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Podziwiam wasz hart ducha. Cóż nam pozostaje?Kim pożegnała się i wyszła.Była roztrzęsiona.Gdy stała w windzie, nogi siępod nią uginały.Bała się, że ta krótka wizyta spowoduje nawrót koszmarnychsnów, które dręczyły ją po tamtej straszliwej nocy.Na dworze, w ciepłym wiosennym słońcu poczuła się lepiej, już samo to, żesię stamtąd wydostała, pomogło, nie mogła jednak wyrzucić z pamięci obrazuEdwarda wściekle atakującego szybę więzienia, na które sam się skazał.Gdy dotarła do samochodu, odwróciła się i po raz ostatni spojrzała na siedzibęOmni.Myślała o tym, jakie specyfiki firma jeszcze wyda na świat.Wzdrygnęłasię.Poprzysięgła sobie, że co o leków  wszelkiego rodzaju leków  będziejeszcze ostrożniejsza niż dotąd!Otworzyła drzwi i wsiadła, ale nie od razu zapaliła silnik.Przed oczami miałaciągle twarz Edwarda, gdy zaszła w nim ta upiorna zmiana.Czegoś takiego nie dasię zapomnieć.Wyjechawszy wreszcie z parkingu, Kim zrobiła coś, co zdziwiło ją samą.Za-miast, jak planowała, wracać od razu do Bostonu, pod wpływem impulsu skiero-wała się na północ.Przykre przeżycie w Omni obudziło w niej nieprzezwyciężonąchęć powrotu do majątku, gdzie nie była jeszcze od czasu krótkiej wizyty z Kin-nardem.Ruch był niewielki, toteż po półgodzinie Kim otwierała już kłódkę u bramywjazdowej.Pojechała prosto do starego domu.Gdy wysiadła, poczuła nagle dziw-ną ulgę, jakby po wyczerpującej podróży znalazła się wreszcie u siebie.Chwilę pomajstrowała przy zamku i weszła.Stanąwszy w przyćmionym świe-tle salonu, spojrzała na portret Elizabeth.Intensywna zieleń oczu i stanowczy za-rys podbródka były jej znajome, ale odkryła jeszcze coś, czego jakoś wcześniej301 nie zauważyła.Elizabeth jakby się uśmiechała.Kim zamrugała powiekami i przyjrzała jej się jeszcze raz.Uśmiech nie znikał.Zupełnie jakby Elizabeth radowała się, że po tylu latach z jej straszliwej mękiwynikło coś dobrego; że została raz na zawsze oczyszczona.Zdumiona tym zjawiskiem, Kim podeszła do obrazu bliżej i z uznaniem przyj-rzała się światłocieniom, którymi malarz podkreślił kąciki ust portretowanej.Sa-ma się uśmiechnęła, gdy uprzytomniła sobie, że doszukuje się w wizerunku Eli-zabeth odbicia własnych refleksji.Odwróciła się i rozejrzała po wnętrzu, które roztaczało się przed Elizabethz jej miejsca nad kominkiem.W tejże chwili Kim podjęła decyzję, że znów tuzamieszka.Uraz emocjonalny wywołany wydarzeniami owej koszmarnej nocyzbladł i stracił na ostrości.Pragnęła wrócić do tego domu i żyć wśród cieni prze-szłości.Jeszcze raz uzmysłowiła sobie, że ma teraz tyle samo lat, ile miała Eli-zabeth, gdy szła na spotkanie swej niezasłużonej śmierci, i poprzysięgła sobie, żeodtąd będzie żyć dla siebie i dla niej.Tylko tak mogła się wypłacić za dar samo-poznania, który od niej otrzymała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript