Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozkoszowałem się zwycięstwem, chociaż zdjęcia, dobre czy złe, nie miały tu już żadnego znaczenia.Każdy z pacjentów na oddziale otrzymywał właściwą opiekę.Obie przepukliny były w dobrym stanie; pacjenci już chodzili.Wycięcie żołądka - przyjął już pełny posiłek, żyły - zwolniony rano do domu, jeden z hemoroidami - wypróżnienie.Mój tętniak, nie bez powodu, chciał wiedzieć, czemu musiałem ścisnąć mu palce, a pacjent z obrzękiem pytał znów, jak to się dzieje, że tabletki powodują wydalanie wody.Udzieliłem im odpowiedzi, starając się, aby nie były zbyt skomplikowane.Został już tylko jeden problem, który musiałem rozwiązać - nowy pacjent, a właściwie nowy-stary pacjent.Był to mężczyzna z odleżynami, mający bogatą historię chorób - obejmowała dwadzieścia pięć wcześniejszych pobytów w szpitalu.Połknięcie żyletek, usiłowanie popełnienia samobójstwa metodami tradycyjnymi, symulowanie chorób psychicznych, konwulsje, alkoholizm, wrzód żołądka, zapalenie wyrostka robaczkowego, bóle brzucha, niewydolność wątroby - jego karta stanowiła przegląd wszelkich chorób pierwotnych i wtórnych.Dziesięć lat przebywał w szpitalu dla umysłowo chorych.Akurat taki pacjent był mi potrzebny, biorąc pod uwagę mój świetny humor i rześkość.Co gorsza, nie można się było z nim dogadać - był tak odurzony, że pamiętał zaledwie strzępki tego, co się działo w ciągu ostatnich godzin.Potrzebowałem więcej niż godzinę, żeby go zbadać i przejrzeć kartę.Później musiałem się zabrać do odleżyn i czyścić rany.Nachyliłem się nad jego pośladkami i przyglądałem się cieknącym i czarnym ranom, których nabawił się, leżąc w jednej pozycji.Żałowałem, że nie studiowałem prawa.Po prawie byłbym już dwa lata na swoim.Szafa ciuchów, świetne biuro, szeleszczące, czyste papiery, sekretarka, dużo snu - wszystko moje.Teraz nic takiego nie miałem.W zamian gimnastykowałem się nad śmierdzącą dupą jakiegoś alkoholika, wycinając martwą tkankę i usiłując nie zwracać uwagi na fetor i wzbierające mdłości.Założenie białego fartucha pierwszy raz, jeszcze w akademii, było imponujące - zdawało mi się, że jestem częścią wspaniałej, ruchliwej machiny szpitalnej.Jakże wtedy zazdrościłem kolegom ze starszych lat i stażystom; mieli stetoskopy, czarne notatniki, wiedzieli, co należy robić.Powoli piąłem się po szczebelkach medycyny, niekiedy - jak biegacz przeskakiwałem przez płotki - aż w pełni ukazała się rzeczywistość.Przybrała postać pośladków - odwrotnej strony życia.W trakcie wycinania wrzód zaczął trochę krwawić.Gdy kostki rąk ściskającego pościel pacjenta zbielały i zaczął kląć, a także grzmocić w poduszkę, stało się jasne, że doszedłem do żywej tkanki.Strzyknąłem trochę elase, aby oczyścić ranę przez enzymatyczny rozkład martwej tkanki, i nałożyłem gazę z jodoformem.Taka gaza nie pachniała jak chanel nr 5; smrodliwy odór ustąpił nieprzyjemnemu zapachowi środka chemicznego.Wolałem jednak to drugie.Elase? Nie wiedziałem, czy to pomoże, ale ostatnio czytałem coś na ten temat.Miałem poczucie, że dokonałem wyczynu o charakterze naukowym.Teraz została tylko sama przyjemność popołudniowego obchodu.Nikt nie lubił tych obchodów, a tylko niewielu uważało, że jest to coś niezbędnego, ponieważ tak uznała rada, która zajmowała się naszym programem.W każdym razie obchody były jednym z naszych dziesięciu przykazań.Sterczeliśmy nad pacjentami, przestępując z nogi na nogę, dyskutując i gestykulując; tu hemoroidy, tam wycięcie żołądka.Oglądaliśmy wszystkie rany, sprawdzając, czy są zamknięte i czy się nie zaogniły.Opatrunki zmieniane były w pośpiechu i na ślepo, a pacjenci odgrywali role niemych ofiar składanych na ołtarzu.Gdy któryś z nich ośmielił się zadać pytanie, przeważnie było ono lekceważone, ginęło wśród odklepywanych rutynowych pytań w rodzaju: „Ile dni po operacji?”, „Czy przechodzimy na dietę papkowatą, lekką, czy zostajemy przy podawaniu płynów?”Podobnie jak inni, ja też przedstawiałem moich pacjentów bardzo lapidarnie.- Hemoroidy, dwa dni po operacji, tampony zdjęte, brak krwawienia, dieta normalna, jeszcze bez wypróżnień.Przechodziliśmy do następnego łóżka.Paru lekarzy okazywało wyraźne zainteresowanie pęknięciem tynku na suficie koło lampy.- Wycięcie żołądka, sześć dni po operacji, dieta papkowata, gazy odeszły, stolca brak, rana goi się dobrze, zdjęcie szwów jutro, niedługo zwolnienie.Ktoś zapytał, czy ta operacja to był Billroth I, czy II.Tak naprawdę zrobił to tylko dlatego, żeby w ogóle coś powiedzieć.- Billroth II.Ktoś inny zapytał, czy dokonano przecięcia nerwu błędnego.- Tak, zrobiliśmy wagotomię, okazało się, że wszystko jest w porządku, jeśli chodzi o tkankę nerwową.Pacjent nagle chciał się włączyć do dyskusji i zapytał, co to jest wagotomia, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.Natomiast lekarz spytał, czy była to wagotomia selektywna - kolejna kwestia zabierająca czas i prowadząca donikąd.- Nie, nie selektywna.Końcowy raport na temat wrzodu potwierdził wstępną diagnozę, że chodzi o schorzenie układu trawiennego.Nagłe wtrącenie konkretnej informacji nie związanej bezpośrednio z przebiegiem rozmowy zmieniało temat i przechodziliśmy dalej.Ruszaliśmy się ospale, coraz bardziej zmęczeni i zniecierpliwieni; pozostawialiśmy wszystkie opatrunki w nieładzie.Opiekun naszej grupy powiedział, że wszystko jest w porządku i spotkamy się jutro o tej samej porze.Zupełnie jak w szóstej klasie, gdy bawiliśmy się w berka i wszyscy rozbiegali się w różnych kierunkach.Oprócz mnie.Ja i tak dobrze się bawiłem, stałem, nie myślałem specjalnie o niczym, patrzyłem na narożnik stołu, który był jakoś przechylony i zniekształcał perspektywę.Po wytrąceniu z tego półtransu nie wiedziałem, co zrobić.Mogłem jeszcze raz obejrzeć wszystkich prywatnych pacjentów albo posiedzieć na oddziale i poczekać na nowe przyjęcia, albo też wrócić do siebie i zdrzemnąć się.Tej ostatniej ewentualności nie wziąłem pod uwagę.Z prostego powodu: gdybym zasnął, z pewnością byłbym wezwany do przyjęć, natomiast jeśli zostanę na oddziale, może nikt nie przyjdzie.Bardzo naukowy punkt widzenia.Zostałem więc w dyżurce pielęgniarek i przeglądałem ostatnie numery „Glamour”, które zostawiła któraś z dziewczyn.Nie docierało do mnie nic z tego, co zobaczyłem.Przerzucając kartki, patrząc na kolorowe plamy obrazków przemieszane z drukiem, czułem się zagubiony w swoim zamkniętym światku.Docierały do mnie dźwięki i ruchy, ale były mi zupełnie obojętne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript