[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Używamy tu kodów barwnych.Inkubatory z niebie-skimi etykietkami zawierają komórki po fuzji, które czekają na przewiezienie do sali za-rodków. Jakie to komórki? zapytała Deborah. To znaczy, jakiego gatunku? Ludzkie, oczywiście odparła Cindy. Wszystkie? Tak, zwierzęcymi gametami zajmujemy się w pracowni na farmie. Skąd bierzecie aż tyle ludzkich gamet? zainteresowała się Deborah. Uzyskujemy je w tak zwanej sali narządów wyjaśniła Cindy. Możemy zobaczyć? zapytała Deborah. Oczywiście zgodziła się Cindy. Chodzmy!Wskazała sklepione przejście, z którego przed chwilą wyszła, i gestem zaprosiładziewczyny, by szły za nią. Co za szczęście, że na nią trafiłyśmy szepnęła Deborah, nachylając się do przy-jaciółki. To idzie aż zbyt łatwo. Masz rację! odszepnęła Joanna. To idzie zbyt łatwo.Ona jest zbyt uczynna.Nie podoba mi się to.Gdyby to ode mnie zależało, już by nas tu nie było! Och, na Boga jęknęła Deborah. Musisz być zawsze taka cyniczna?Korzystajmy z okazji, odkryjmy, co się da, a potem rozstańmy się z nią.Minąwszy kilka pomieszczeń o zawartości i rozmiarach podobnych do pierwszejsali, cała trójka dotarła do znacznie przestronniejszego wnętrza.Zcianę za rzędem inku-batorów pokrywało przeszło pięćdziesięcioro starych, drewnianych drzwi, każde o wy-miarach mniej więcej metr na metr, z ciężkimi zasuwami, jak przy drzwiach chłodniw rzezni.Deborah przystanęła niepewnie. Przepraszam, Cindy. Wskazała na nadgryzione zębem czasu drzwi. Czy tojest to, co mi się wydaje?Cindy zatrzymała się w drodze do następnego, jeszcze większego pomieszczenia.Podążyła wzrokiem za palcem Deborah. Masz na myśli te stare lodówki? Czy to nie jest czasem dawna kostnica? zapytała dziewczyna. Istotnie przyznała Cindy.Zawróciła i nie bez trudu odsunęła na bok jedenz potężnych inkubatorów, odsłaniając drzwi.Otworzywszy jedne z nich, wysunęła ześrodka zaopatrzoną w kółka, poplamioną drewnianą tacę. Ciekawe, prawda? Lód ła-dowano od drugiej strony.Nie chciałabym tutaj być, kiedy przypadkiem zabrakłoby imlodu.Wyobrażacie to sobie? Roześmiała się w wymuszony sposób.Dziewczyny spojrzały po sobie.Joanna wzruszyła ramionami.210 Idzmy już dalej zaproponowała. Może chcecie zobaczyć resztę kostnicy? ciągnęła Cindy. Stara sala sekcyjnaz trybunami zachowała się w nienaruszonym stanie.W dziewiętnastym wieku mu-siała na tym odludziu dostarczać czegoś w rodzaju rozrywki. Znów się roześmia-ła, tym razem raczej fałszywie niż nerwowo. W tamtych czasach podróż powozemdo Bostonu zajmowała cały dzień, a personel po pracy nie miał tu zbyt wiele do robo-ty.Chodzcie, pokażę wam.Ruszyła w kierunku przeciwnym do tego, w którym prowadziła je poprzednio.Deborah podążyła za nią, daremnie próbując przyciągnąć jej uwagę.Joanna powlokłasię za nimi, aby nie pozostać w tyle. Cindy! zawołała Deborah, przyspieszając kroku. Wolałybyśmy raczej zoba-czyć salę narządów!Nie słysząc, czy też po prostu ignorując Deborah, Cindy szła dalej i dotarła wresz-cie do obitych skórą podwójnych drzwi z małymi, owalnymi okienkami.Otworzywszypchnięciem jedno skrzydło, nachyliła się w ciemność i włączyła światło.Rozległo sięgłuche buczenie i po chwili salę zalał blask umieszczonych wysoko pod sufitem, potęż-nych, staroświeckich lamp.Ich przypominające kotły czasze niczym reflektory kiero-wały strumienie światła na stary, metalowy stół sekcyjny.Joanna zajrzała do środka spoza pleców Deborah i gwałtownie wciągnęła powie-trze.Całe wnętrze, z piętrzącymi się w mroku trybunami dla widzów, jeszcze wyrazniejprzywiodło jej na myśl makabryczny obraz przedstawiający lekcję anatomii niż owasala operacyjna, w której odbywał się jej zabieg. Bardzo interesujące stwierdziła Deborah z sarkastyczną nutą w głosie, zapu-ściwszy żurawia do sali. Ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, o wiele bardziej wo-lałybyśmy obejrzeć salę narządów
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|