Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś, copokaże ludziom.- %7łe moja współlokatorka mnie utrzymuje.Daj spokój, ten dom nie jest w moim stylu.- Znajduje się w ustronnym miejscu.to ostatni dom na ulicy, a za nim jest jedynie rzeka Missisipi.Ma doskonały alarm antywłamaniowy w ogrodzie.Potrzebujesz prywatności, Bets, nawet jeśli niechcesz się do tego przyznać.I jest wystarczająco duży do podejmowania gości.- A nie moglibyśmy kupić mieszkania w bloku w centrum Minneapolis? - jęknęłam.- Królowe wampirów nie mieszkają w blokach - powiedziała Moniąue, a Tina i Jessica dobitniepokiwały głowami.- Słuchaj, gdzieś trzeba mieszkać - wtrącił się Marc -nie? Twój dom i tak się zawali, jak te robale będągo dalej podgryzały.Wypróbujmy ten dom przez kilka tygodni.Tylko o to cię prosimy. Już to widzę.%7łe niby miałabym dwa razy pakować swoje klamoty w tym samym kwartale?! Jessicalubiła się szarogęsić - byłam do tego przyzwyczajona i potrafiłam z tym walczyć.Ale Marc był głosemrozsądku, przed którym nie umiałam się bronić.- Musisz przyznać - Tina dodała skwapliwie - że to wspaniały dom.- I co z tego? Skoro jestem królową, to czemu nie ja ustalam zasady?Jessica uśmiechnęła się szeroko.- To nie twoje zmartwienie.Będziemy cię informowali na bieżąco.- To tak, jakby Jessica była Bruce'em Wayne'em, a ty Batmanem - dodał Marc.- Ty idziesz walczyć zezłem, a ona płaci rachunki.- Bruce Wayne i Batman to ta sama osoba, głupku.Jessica i Tina zaśmiały się jednocześnie, co podziałało mi na nerwy.Przynajmniej Moniąuezachowała pełne szacunku milczenie.- Cześć Tina, nie miałem okazji wcześniej się przywitać - powiedział Marc.Wyciągnął swoją wielkąłapę i potrząsnął delikatną, malutką dłonią Tiny.To było prawie śmieszne.Marc był wysoki, szczupłyi w dobrej formie.Ale Tina i Moniąue mogły z łatwością połamać wszystkie kości jego dłoni jednymuściskiem.I on o tym wiedział.Jessica też.Ale żadne z nich się tym nie przejmowało.Przyzwyczajali się do tego wampirzego cyrku dużo szybciej niż ja.- Oprowadzcie mnie - poddałam się.Marc miał rację.Gdzieś trzeba mieszkać.A Jessica mogła kupićkażdy dom na tej ulicy, nie zadrasnąwszy nawet linii kredy- towej w banku.Miałam na co narzekać, ale jej sytuacji finansowej nie było na tej liście.- Zobaczę, wco mnie wpakowaliście.Tina i Moniąue wyszły, gdy pojawiła się agentka nieruchomości, co bardzo mi pasowało.Jedenwygłodniały krwiopijca w domu nam wystarczył.Agentka okazała się miłą, starszą kobietą o szarych włosach, ubraną w naprawdę paskudną tweedowągarsonkę (w lipcu!).Ale zdobyła u nas plusa, bo choć wszyscy wiedzieliśmy, że dostanie niezłąprowizję, nie była namolna.I bardzo dużo wiedziała o domu.Marc szepnął, że pewnie pamięta, jak gobudowali w 1823 roku.Stłumiłam dłonią chichot, podczas gdy May Townsend ( Mówcie do mnie May-May, kochani")ględziła o wykwintnej stolarce, doskonałym kunszcie rzemieślniczym, fakcie, że termity nie pożarłytego domu oraz że my - prymitywne zwierzęta - mamy przywilej stąpać po tych świętych podłogach.Pomyślałam o zjedzeniu jej, ale szczerze mówiąc, jej tweed śmierdział.Pewnie miała w domucedrową szafę.- Jak wspominałam przez telefon - ciągnęła May-May, gdy my brnęliśmy z drugiego piętra napierwsze -większość mebli zostaje w domu.Właściciele przebywają w Pradze i szczerze mówiąc, sązainteresowani sprzedażą.- My tylko wynajmujemy - powiedziałam stanowczo, zanim Jessica zdążyła się odezwać.- Oczywiście, moja droga.Oto główna sypialnia -dodała, otwierając drzwi.Naszym oczom ukazałysię wysokie sklepienia, łóżko wielkości mojej kuchni i ogromne okna.- Została całkowicieodnowiona, przyległa łazienka ma jacuzzi, umywalkę i. - Zamawiam! - zawołał Marc.- Nie ma mowy - warknęła Jessica.- Sądzę, że osoba z największą szansą na przyjmowanie gości wtym pokoju powinna go dostać.- Cóż, czyli ty i Betsy jesteście wyeliminowane - na-igrawał się Marc.- Kiedy ostatnio poszłaś z kimśdo łóżka?- Nie twój interes, białasie.-.ręcznie malowane tapety z epoki oraz złote liście w rogach.- Ponieważ zmusiliście mnie, żebym się przeprowadziła w to miejsce - przerwałam im, a May-Maydalej ględziła o prawdziwie drewnianych podłogach - to ja biorę główną sypialnię.Zresztą macie tuzininnych do wyboru.- Dziesięć - poprawiła May-May.- Mniejsza z tym.- Niesprawiedliwe! - krzyknął Marc.- Albo tak się bawimy, albo wracamy do Termitiery.W końcu to ja zaczęłam dyktować warunki.i toskutecznie!- Hej, Marky-Marc, może poszedłbyś z May-May obejrzeć umywalkę?- Po co? Jeśli nie będę jej używał, to.hej!Lekko popchnęłam go w kierunku łazienki, a agentka nieruchomości posłusznie poszła za nim.Marcmi nie przeszkadzał, ale nie chciałam, żeby May-May dowiedziała się o moim nieumarłym stanie.- Słuchaj, Jess - spytałam cicho - kto zajmie się tym kolosem? Marc i ja pracujemy wieczorami, a ty imiotła to nie do końca przyjaciółki z dzieciństwa.- Zatrudnię sprzątaczki - zapewniła mnie Jessica -i wezmiemy kogoś do opieki nad trawnikami iogrodem. - Ja się zajmę trawnikiem! - krzyknął Marc z łazienki.- Co? Masz zamiar co tydzień kosić blisko hektar? -odkrzyknęła Jessica.-1 przestać podsłuchiwać!Chcemy porozmawiać na osobności!- Może będę! Znaczy kosił.- Spróbujmy ograniczyć pomoc do minimum - powiedziałam zaniepokojona.- Nie martw się, Bets.Nikt się nie dowie, chyba że sama komuś powiesz.- O czym się nie dowie? - spytał Marc, wracając do pokoju.- %7łe jest tak głupia, na jaką wygląda - radośnie odrzekła Jessica, zwinnie unikając kopniaka.- Gotowi na zwiedzenie parteru? - z entuzjazmem spytała May-May.Nie byłam, ale pokornie się za nimi powlekłam. Rozdział 8Jessica potrafiła dotrzymać słowa.Nie zdążyłam się rozpakować, a po domu - lub WampieCentralnym, jak lubił go nazywać Marc - zaczęli kręcić się ludzie.Naliczyłam trzy pokojówki i dwóchogrodników.Jessica zatrudniła ich z The Foot, organizacji non profit, zajmującej się pośrednictwempracy, więc wszyscy byli zadowoleni.Lodówka była zawsze pełna napojów gazowanych, mrożonej herbaty, śmietanki, warzyw i sałatek.Zamrażarka pękała w szwach od lodów i mrożonych margarit.Ale służba była tak powściągliwa, żepraktycznie niewidoczna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript