[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To tak, jakbym znowu był dzieckiem, pomyślał.Poczuł, że spada z niego cały ciężar,straszliwe, przygniatające zmęczenie.Poczekaj, aż Iran o tym usłyszy.Schwycił słuchaw-kę i zaczął wybierać numer.Nagle jednak przerwał.Zrobię jej niespodziankę, postano-wił.Powrotny lot do domu zajmie mi zaledwie trzydzieści albo czterdzieści minut.Z zapałem włączył silnik i wkrótce potem wzbił się w niebo, lecąc w stronę San Fran-cisco, położonego w odległości siedmiuset mil na południe.* * *Iran Deckard siedziała przy modyfikatorze nastroju Penfielda, dotykając tarczy nu-merycznej prawym wskazującym palcem.Nie wybierała jednak numeru.Czuła się na-zbyt bezsilna i słaba, żeby cokolwiek robić.Przytłoczona ciężarem, który zagradzał jejprzyszłość i wszelkie możliwości, jakie były w niej zawarte.Gdyby Rick był na miejscu,pomyślała, zmusiłby mnie do wybrania 3, dzięki czemu przyszłaby mi ochota wybraćcoś istotnego, jeżeli nie radość, to może 888, pragnienie oglądania telewizji bez względuna to, co jest wyświetlane.Ciekawe, co jest wyświetlane, pomyślała.I znowu zaczęła się155zastanawiać, gdzie się podział Rick.Może wróci prędko, a może nie, powiedziała do sie-bie i poczuła, jak jej kości kurczą się pod wpływem mijającego czasu.Rozległo się stukanie do drzwi.Odłożyła instrukcję Penfielda i zerwała się, myśląc, że nie musi już wybierać, jużwszystko załatwione jeżeli to Rick.Podbiegła do drzwi i otworzyła je szeroko. Cześć powiedział.Stał przed nią z rozciętym policzkiem, w zmiętym i szarymubraniu, nawet jego włosy przesycone były kurzem.Jego dłonie, twarz.Pył pokrywałcałe jego ciało, z wyjątkiem oczu.Jego oczy płonęły zachwytem jak u małego chłopca.Wygląda, pomyślała, jakby do tej pory udawał, a teraz nadeszła pora, żeby zakończyćgrę i wrócić do domu.Aby odpocząć, umyć się i opowiedzieć o cudownych wydarze-niach dnia. Cieszę się, że cię widzę rzekła. Mam coś. W obu rękach trzymał kartonowe pudełko.Nie odstawił go od chwi-li, kiedy wszedł do mieszkania.Zupełnie, pomyślała, jakby zawierało coś zbyt kruchegoi cennego, aby się z tym rozstać.Chciał bez przerwy trzymać to w dłoniach. Przygotuję ci filiżankę kawy powiedziała.Doszła do piecyka, przycisnęła guzik kawa i po chwili postawiła na stole przed krzesłem Ricka ogromny kubek.Usiadł, niewypuszczając pudełka, a na jego twarzy w dalszym ciągu pozostawał ten sam wyraz ra-dosnego zdziwienia.Nigdy w życiu nie widziała go równie podnieconego.Coś musia-ło się mu przydarzyć od chwili, kiedy widziała go po raz ostatni.Od ubiegłej nocy, kie-dy poleciał swoim hoverem.A teraz wrócił i przyniósł ze sobą pudełko.Trzymał w nimwszystko, co się mu zdarzyło. Będę teraz spał oświadczył. Cały dzień.Zadzwoniłem i porozumiałem sięz Harrym Bryantem.Poradził, żebym wziął wolny dzień i odpoczął.I to właśnie mamzamiar zrobić. Ostrożnie postawił pudełko na stole i sięgnął po kubek.Posłusznie,ponieważ tak sobie życzyła, wypił kawę.Usiadła naprzeciw niego i zapytała: Co masz w pudełku, Rick? Ropuchę. Czy mogę ją zobaczyć? Obserwowała, jak rozwiązuje pudełko i zdejmuje po-krywkę. Och zawołała na widok ropuchy.Z jakiegoś powodu przestraszyła się. Czy gryzie? spytała. Wez ją.Nie ugryzie.Ropuchy nie mają zębów. Rick podniósł ropuchę i podałją Iran.Opanowując odrazę, wzięła ją. Myślałam, że ropuchy wymarły powiedzia-ła i obróciła zwierzę do góry brzuchem, zainteresowana jego kończynami.Miała wraże-nie, że są niemal bezużyteczne. Czy ropuchy skaczą tak jak żaby? Chodzi mi o to, czymogłaby niespodziewanie wyskoczyć mi z ręki.156 Ropucha ma słabe kończyny wyjaśnił Rick. Właśnie nogi różnią ją od żaby.To, i sprawa wody.%7łaby żyją w pobliżu wody, ale ropuchy mogą mieszkać na pustyni.Znalazłem ją właśnie tam, w pobliżu granicy z Oregonem.W miejscu, gdzie wszystkowyginęło. Wyciągnął rękę po ropuchę.Ale Iran odkryła coś.Wciąż trzymając ją dogóry brzuchem dotknęła podbrzusza, namacała paznokciem maleńką pokrywę i otwo-rzyła ją. Och. Jego twarz posępniała stopniowo. Tak.Widzę.Masz rację. Z przy-gnębieniem patrzył bez słowa na fałszywe zwierzę.Wziął je od Iran, przez chwilę ba-dał jego nogi, robiąc wrażenie zupełnie zdezorientowanego jakby nie do końca byłw stanie zrozumieć.Potem ostrożnie odłożył ropuchę do pudełka. Ciekawe, w jakisposób dostała się na te pustynne obszary Kalifornii.Ktoś musiał ją tam podłożyć.Niesposób zgadnąć, po co. Może nie powinnam ci mówić, że jest elektryczna. Wyciągnęła dłoń i dotknęłajego ramienia.Czuła się winna widząc zaszłą w Ricku zmianę. Nie odparł Rick. Dobrze, że wiem.Albo raczej. Umilkł na chwilę. Wolę wiedzieć. Czy chcesz skorzystać z modyfikatora nastroju? %7łeby poczuć się lepiej? Zawszebardziej na ciebie działał, w o wiele większym stopniu niż na mnie. Wszystko będzie w porządku. Pokręcił głową, jakby chcąc się otrząsnąć.Wciążczuł się oszołomiony. Pająk, którego Mercer dał Isidore, temu kurzemu móżdżkowi,też był pewnie sztuczny.Ale to nie ma znaczenia.Elektryczne zwierzęta też mają swojeżycie.Bez względu na to, jak jest nędzne. Wyglądasz, jakbyś przeszedł na piechotę tysiąc mil powiedziała. To był długi dzień. Skinął głową. Idz do łóżka i wyśpij się.Popatrzył na nią, jakby nagle zdziwiony. Wszystko już skończone, prawda? Miała wrażenie, że z pełnym zaufaniem cze-ka na potwierdzenie.Zupełnie, jakby jego własne odczucia nie miały żadnego znacze-nia.Traktował swoje słowa z niedowierzaniem.Nie stawały się prawdziwe, dopóki ichnie potwierdziła. Skończone powiedziała. Boże, cóż za maraton rzekł Rick. Kiedy zacząłem to zadanie, nie sposób byłonie skończyć.Trwało to do chwili, kiedy dopadłem Batych, a wówczas nagle nie miałemjuż nic do roboty.I wtedy. Zawahał się, najwyrazniej zdziwiony tym, co mówi. Tobyło najgorsze powiedział. Po tym jak skończyłem, nie mogłem przestać, ponie-waż gdybym przestał, nie pozostałoby mi już nic innego.Miałaś rację mówiąc mi, że je-stem tylko prymitywnym gliniarzem z prymitywnymi łapami gliniarza.157 Już tak nie uważam odparła. Czuję się po prostu bardzo szczęśliwa, że jesteśtu, gdzie powinieneś być w domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|