Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokulski przymknął oczy.Węgiełek zirytowanym głosem opo-wiadał :- Jakem to usłyszał, wielmożny panie, myślałem, że polecę zanim i choć przy pani baronowej, nogami go zabiję na miejscu.Taki873 Bolesław Prusmnie żal zdjął.Ale wnet przyszło mi do głowy:  Po cóżeś się, durny,z nią ożenił? Wiedziałeś przecie, co za jedna. I w tym momencieserce mi zemdlało, żem się nawet bał zejść z górki, a na żonę wcalemnie spojrzał.Ona mówi:  Gniewasz się?. A ja:  Pewnieście się tuspotykali?.  Bogiem się świadczę - ona odpowiada - żem go tylkowtedy widziała.  I dobrzeście się sobie przypatrzyli!.- ja mówię.-Bodajem był pierwej oślepł, nimem na cię spojrzał; bodajem zdechł,niżem się z tobą poznał. A ona pyta się z płaczem:  Za co się gnie-wasz?. Ja jej wtedy powiedziałem, pierwszy i ostatni raz:  Zwiniajesteś, i tyle. - bom już nie mógł wytrzymać.Wtem patrzę, lecisam pan baron, zakaszlany, aż posiniał, i pyta: Nie widziałeś, Węgiełek, mojej żony?. Mnie coś wtedy do łbastrzeliło, żem mu odpowiedział:  Widziałem, jaśnie panie, poszław krzaki z panem Starskim.Już mu zabrakło pieniędzy na kupo-wanie dziewcząt, to teraz chwyta się mężatek. No, jak on na mniewtedy spojrzał, choć i pan baron!.Węgiełek ukradkiem otarł oczy.- Ot, takie jest moje życie, wielmożny panie.Byłem spokojny,dopókim nie zobaczył jednego gacha; ale teraz na kogo spojrzę, wy-daje mi się, że i on mój szwagier.A od żony, choć jej o tym niegadam, to tak mnie odpycha.tak mnie odpycha, jakby co międzymną i nią stało.Nawet pocałować jej nie mogę po dawnemu i żebynie święta przysięga, to mówię panu, już bym porzucił dom i leciałgdzie na cztery strony., A wszystko tylko z tego idzie, żem do niejprzywiązany.Bo żebym ja jej nie lubił, to co mi tam!.Gospodynistaranna, dobrze gotuje, pięknie szyje i w domu cichutka jak paję-czyna.Niechby tam miała gachów.Ale żem ją lubił, więc przez to taki mam żal i złość, że się wemnie wszystko pali na popiół.Węgiełek drżał z gniewu.- Z początku, wielmożny panie, jakeśmy się pobrali, tom ino wy-glądał dzieci.Ale dziś to mnie strach bierze, ażebym zamiast mo-874 LALKAjego dziecka nie zobaczył gachowego.Bo przecie wiadomo, że jakwyżlica ma raz szczenięta z kundlem, to pózniej żebyś jej dawał wy-żły najlepsze, zawsze się odezwie kundel w pomiocie, widać przezzapatrzenie.- Muszę wyjść - rzekł nagle Wokulski - więc bądz zdrów.A przed wyjazdem wstąp jeszcze do mnie.Węgiełek pożegnał go bardzo serdecznie, w przedpokoju zaśrzekł do lokaja :- Coś waszemu panu dolega.Zrazu tom myślał, że zdrów, choć zlewygląda; ale on, widać, nietęgi.Niech się wami Pan Bóg opiekuje!.- A widzisz, mówiłem ci, żebyś tam nie właził i dużo nie gadałodparł pochmurnie lokaj wypychając go do sieni.Po odejściu Węgiełka Wokulski wpadł w głęboką zadumę. Stalinaprzeciw mego kamienia i śmieli się!.- szepnął.- Nawet kamieńmusiał zbezcześcić, niewinny kamień.Przez chwilę zdawało mu się, że znalazł nowy cel, chodziło tylkoo wybór; czy wypalić w łeb Starskiemu wymieniwszy mu pierwejlistę osób, którym zrujnował szczęście, czyli też - zostawić go przyżyciu, lecz doprowadzić do ostatecznej nędzy i upodlenia?.Ale wnet przyszedł rozmysł i wydało mu się rzeczą dziecinną,a nawet niesmaczną, ażeby on miał poświęcać majątek, pracę i spo-kojność dla zemsty nad tego rodzaju człowiekiem. Wolałbym zastanawiać się nad tępieniem myszy polnych albokaraluchów, bo one są rzeczywistą klęską, a taki Starski.licho wie,co to jest?.Zresztą niepodobna, ażeby człowiek tak ograniczonymógł być wyłączną przyczyną tylu nieszczęść.On jest tylko iskrą,która podpala już gotowe materiały.Położył się na szezlongu i myślał: Mnie urządził - dlaczego?.Miał wspólniczkę najzupełniejgodną siebie, no i drugą wspólniczkę: moją głupotę.Jak można byłood razu nie poznać się na tej kobiecie i zrobić ją bożyszczem dlategotylko, że pozowała na istotę wyższą?.Urządził też Dalskiego, ale875 Bolesław Pruskto winien Dalskiemu, że oszalał na starość dla osoby, której war-tość moralna leżała jak na półmisku.Przyczyną klęsk świata niesą Starscy ani im podobni, ale przede wszystkim głupota ich ofiar.A znowu ani Starski, ani panna Izabela, ani pani Ewelina nie spa-dli z księżyca, tylko wyhodowali się w pewnej sferze, epoce i wśródpewnych pojęć.Oni są jak wysypka, która sama przez się nie stano-wi choroby, ale jest objawem zakażenia społecznych soków.Co siętu mścić nad nimi, po co ich tępić.Tego wieczora Wokulski pierwszy raz wyszedł na ulicę i przeko-nał się, jak jest osłabiony.Kręciło mu się w głowie od turkotu doro-żek i ruchu przechodniów, i po prostu bał się zbyt daleko odchodzićod mieszkania.Zdawało mu się, że nie dojdzie do Nowego Zwia-tu, że nie trafi z powrotem albo że mimo woli zrobi jakiś śmiesznyskandal.Nade wszystko zaś lękał się spotkania znajomej twarzy.Wrócił zmęczony i wzburzony, ale tej nocy spał dobrze.W tydzień po odwiedzinach Węgiełka wpadł Ochocki.zmęż-niał, opalił się i wyglądał na młodego szlachcica.- A pan skąd? - zapytał go Wokulski.- Prosto z Zasławka, gdzie siedzę prawie od dwu miesięcy - od-parł Ochocki.- A niechże ich w końcu diabli wezmą, w jakie wpa-dłem awantury!.- Pan?.- Ja, ja, panie, i w dodatku bez winy.Włosy panu powstaną nagłowie!.Zapalił papierosa i prawił:- Nie wiem, czyś pan słyszał, że nieboszczka prezesowa, opróczdrobnej części, cały swój majątek zapisała na cele dobroczynne.Szpitale, domy podrzutków, szkółki, sklepy wiejskie et caetera.A książę, Dalski i ja należymy do grona wykonawców jej woli.Bardzo dobrze!.Już zaczynamy wykonywać, a raczej starać się o zatwierdzenietestamentu, gdy wtem (będzie z miesiąc) wraca z Krakowa Starski876 LALKAi oświadcza nam, że w imieniu pokrzywdzonej rodziny wytoczyproces o zwalenie testamentu.Naturalnie, książę ani ja nie chce-my o tym słyszeć; ale baron, którego podburzyła żona, zbunto-wana przez Starskiego, otóż baron zaczyna mięknąć.Nawet z tejracji przemówiliśmy się parę razy, a książę wprost zerwał z nimstosunki.Tymczasem co się dzieje - mówił Ochocki zniżając głos.- Pew-nej niedzieli baron z żoną i ze Starskim pojechali do Zasławia naspacer.Co tam zaszło?.nie wiem, dość, że rezultat jest następujący.Baron jak najenergiczniej oświadczył, że testamentu obalić nie po-zwoli, ale to jeszcze nic.Bo tenże baron stanowczo rozwodzi sięze swoją ubóstwianą małżonką (słyszałeś pan ?.).Ale i to jeszczenic: gdyż baron przed dziesięcioma dniami strzelał się ze Starskimi dostał kulą po wierzchu żeber.Mówię panu, jakby mu kto hakiemrozdarł skórę od prawej do lewej strony piersi.zły stary, wrzeszczy,wymyśla, gorączkuje, ale żonie kazał natychmiast wyjechać do fa-milii i jestem pewny, że jej nie przyjmie.To twarda sztuka!.A taksię bestia zawziął, że na łożu boleści kazał felczerowi, ażeby mu, nazłość żonie, ufarbował łeb i zarost i dziś wygląda na dwudziestolet-niego trupa.Wokulski uśmiechnął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript