Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cios był tak silny, że najdostojniejszy Herhor aż pochylił się na swoim krześle i - umilkł.- A ty, najwyższy dozorco Labiryntu, chcesz co nadmienić? - spytał faraon.- Mam tu szkatułkę - odparł - z białymi i czarnymi kamykami.Każdy delegat otrzyma obie gałki i jednąz nich rzuci do dzbana.Kto chce, abyś wasza świątobliwość naruszył skarbiec Labiryntu, włoży czarnykamyk; kto woli, ażeby nie tykano własności bogów, położy biały.- Nie zgadzaj się, panie, na to - szepnął skarbnik do władcy.- Niech raczej każdy delegat jasno powie:co ma w swej duszy?.- Uszanujmy dawne zwyczaje - wtrącił Mefres.- Owszem, niech rzucają kamyki do dzbana - rozstrzygnął pan.- Serce moje jest czyste, a zamiaryniezłomne.Zwięci Mefres i Herhor zamienili spojrzenia.Nadzorca Labiryntu, w asystencji dwu jenerałów, zaczął obchodzić ławy i wręczać delegatom po dwakamyki: czarny i biały.Biedacy z pospólstwa byli bardzo zmięszani widząc przed sobą tak wielkichdostojników.Niektórzy chłopi upadali na ziemię, nie śmieli brać gałek i z wielką trudnością pojmowali,że mogą rzucić do dzbana tylko jeden kamyk: czarny lub biały.- Ja przecie chciałbym dogodzić i bogom, i jego świątobliwości.- szeptał stary pastuch.W końcu udało się dostojnikom wytłomaczyć, a chłopom zrozumieć: czego od nich żądano.I zaczęło sięoddawanie głosów.Każdy delegat przychodził do dzbana i wpuszczał swój kamyk w taki sposób, że inninie widzieli, jakiej barwy gałkę rzuca.Przez ten czas wielki skarbnik klęcząc za tronem szeptał do władcy:- Wszystko zgubione!.Gdyby głosowali jawnie, mielibyśmy jednomyślność, ale teraz, bodaj mi rękauschła, jeżeli w dzbanie nie znajdzie się ze dwadzieścia białych kamyków!.- Uspokój się, wierny sługo - z uśmiechem odparł Ramzes.- Mam pod ręką więcej pułków, aniżelibędzie głosów przeciw nam.- Ale po co to?.po co?.- wzdychał skarbnik.- Przecież bez jednomyślności nie otworzą nam Labiryntu.Ramzes wciąż uśmiechał się.Skończyła się procesja delegatów.Nadzorca Labiryntu podniósł dzban i jego zawartość wysypał nazłotą tacę.Na dziewięćdziesięciu jeden głosujących było ośmdziesiąt trzy kamyków czarnych, a tylko ośm białych.Jenerałowie i urzędnicy struchleli, arcykapłani patrzyli na zgromadzenie z triumfem, ale wnet ogarnąłich niepokój; Ramzes bowiem miał wesołą fizjognomię. Nikt nie śmiał oznajmić głośno, że projekt jego świątobliwości upadł.Lecz faraon odezwał się z całąswobodą:- Prawowierni Egipcjanie, dobrzy słudzy moi! Spełniliście mój rozkaz i łaska moja jest z wami.Przezdwa dni będziecie gośćmi mojego domu.Gdy zaś otrzymacie podarunki, wrócicie do swoich rodzin izajęć.Pokój z wami i błogosławieństwo.To powiedziawszy pan opuścił salę wraz ze świtą, zaś arcykapłani Herhor i Mefres z trwogą spojrzeli posobie.- On wcale nie zmartwił się - szepnął Herhor.- A mówiłem, że jest to wściekłe zwierzę!.- odparł Mefres.- On nie cofnie się przed gwałtem i jeżeligo nie uprzedzimy.- Bogowie obronią nas i swoje przybytki.Wieczorem w komnacie Ramzesa XIII zgromadzili się najwierniejsi jego słudzy: wielki skarbnik, wielkipisarz, Tutmozis i Kalipos, naczelny wódz Greków.- O panie - jęknął skarbnik - dlaczego nie uczyniłeś jak twoi wiecznie żyjący przodkowie?.Gdybydelegaci głosowali jawnie, już mielibyśmy prawo do skarbu w Labiryncie!.- Prawdę mówi jego dostojność - wtrącił wielki pisarz.Faraon potrząsnął głową.- Mylicie się.Choćby cały Egipt krzyknął: oddajcie skarbowi fundusze Labiryntu! Arcykapłani nieoddadzą.- Więc po co zaniepokoiliśmy ich zwołaniem delegatów?.Ten królewski czyn bardzo wzburzył irozzuchwalił pospólstwo, które jest dzisiaj jak wzbierająca woda.- Nie lękam się przyboru - rzekł pan.- Moje pułki będą dla niego groblami.Mam zaś oczywistąkorzyść z delegacji, które mi pokazały niemoc przeciwników: ośmdziesiąt trzy kamyki za nami, ośm zanimi!.Znaczy to, że gdy oni mogą liczyć na jeden korpus, ja na dziesięć.Nie oddawajcie się złudzeniom - ciągnął faraon.- Między mną i arcykapłanami już zaczęła się wojna.Oni są fortecą, którą wezwaliśmy do poddania się.Odmówili, więc musimy przypuścić szturm.- %7łyj wiecznie!.- zawołali Tutmozis i Kalipos.- Rozkazuj, panie - rzekł wielki pisarz.- A oto moja wola - mówił Ramzes.Ty, skarbniku, rozdasz sto talentów między policję, oficerów robotniczych i sołtysów w nomesach: Seft,Neha-chent, Neha-pechu, Sebt-Het, Aa, Ament, Ka.W tych samych miejscach wydasz szynkarzom ioberżystom jęczmień, pszenicę i wino, jakie jest pod ręką, aby pospólstwo miało darmo żywność ijadło.Uczynisz to natychmiast, aby do dwudziestego Paofi zapasy były, gdzie trzeba.Skarbnik schylił się do ziemi.- Ty, pisarzu, napisz i każ jutro ogłosić na ulicach stolic nomesów, że barbarzyńcy z pustyni zachodniejwielkimi siłami chcą napaść boską prowincję Fayum.Ty, Kaliposie, wyślesz cztery greckie pułki na południe.Dwa staną pod Labiryntem, dwa posuną się ażdo Hanes.Gdyby milicja kapłańska szła od Tebów, odepchniecie ją i nie dopuścicie do Fayumu.A gdylud, oburzony na kapłanów, zagrozi Labiryntowi, Twoi Grecy niech go zajmą. - A gdyby dozorcy zamku oparli się? - wtrącił Kalipos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript