[ Pobierz całość w formacie PDF ] .I takjuż słychać było wokół ciche docinki i kąśliwe uwagi na temat plutonu zwiadu sterczą-cego na koniach. Ciiii.Powiemy, że po drodze musiałyśmy oddać komuś ważne papiery.Ja za-świadczę, że spóznienie nie z naszej winy. Papiery? Komu? Nie będą wnikać.Spokojnie.Zagryzając zęby, obserwowały, jak czarownica nalewa sobie wodę do specjalnegonaczynia (miała w swojej torbie nawet naczynie do mycia), powoli płucze twarz i dłonie,wyciera dokładnie, a potem.suszy szmatki!Kawalerzystki używały sobie w najlepsze.Pluton zaciskał szczęki.Arnne czesałaswoje włosy.Większego ubawu żołnierzom z konnicy nie mogły dostarczyć.Wokółstawiano coraz wyższe kwoty, robiąc zakłady, czy uda im się ruszyć przed południem.Ruszyły.Ale nie od razu.Czarownica podeszła do swojego konia, z damskim sio-dłem oczywiście. Czy mógłby mi ktoś pomóc?514 Kur.!Harmeen znowu zatkała usta Achai.Tym razem poświęciła się Lanni.Zeskoczyłaszybko i splotła dłonie, pomagając czarownicy dosiąść swojego wierzchowca.Z dużąulgą powróciła na siodło i krzyknęła: Oddziaaaał! Za mnąąąąą. O, Bogowie! Nie tak głośno przerwała jej Arnne. Głowa mi pęknie. Kurwa! Lanni była szybsza, albo po prostu była za daleko, żeby Harmeenzdołała zareagować. W konie! warknęła Achaja, usiłując wycofać oddział sprzed wrogich oczu.Kawalerzystki o mało się nie posikały ze śmiechu.Radosne wycie i gwizdy goniły jejeszcze długo po tym, kiedy sama karczma znikła już za drzewami.Nie udało się jednak utrzymać dużego tempa.Achaja zwolniła więc jeszcze bardziej. Mayfed, Zarrakh! Wy jesteście najbardziej rozsądne w tym plutonie. Nachyli-ła się do koleżanek: Czy możecie jechać po obu stronach tej czarownicy? Tuż obok.Jakby zaczynała spadać z siodła, to ją złapcie, co? Dobra.515 Nie ma sprawy. No.I pilnujcie jej, bo musimy naprawdę przyspieszyć.Obie skinęły głowami.Achaja ruszyła ostrzej. Shha! Co, siostro? Sformuj jakąś szpicę, żeby przynajmniej jakiś przygodny generał nas nie obso-baczył, gdyby pech nam takiego zesłał. Się robi, mała.Achaja powróciła na swoje miejsce w szyku, przy oficerach. Dotąd miałam wrażenie, że w wojsku obowiązuje regulamin odezwała sięArnne. Czy ze wszystkimi szeregowymi jest pani na ty , pani major?Achaja rzuciła jej złe spojrzenie. Proszę zachować dla siebie uwagi w tej kwestii, proszę pani. Zachować, oczywiście, mogę.Jednak jeśli sierżant mówi do majora per mała ,to mam prawo podejrzewać, że autorytet oficera tu nie istnieje.A to z kolei daje podsta-516wę do przypuszczeń, że w razie czego nie będzie pani w stanie zapewnić mi prawidłowejochrony.Achaja stłumiła przekleństwo. Sierżant mówi do mnie per mała , bo sierżant jest ode mnie wyższa o pół głowy.Sierżant mówi do mnie też per stara , bo sierżant jest ode mnie młodsza o jakiś rok.I to wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie, proszę pani. A który z szeregowych mówi do pani per głupia ?Harmeen z wrażenia o mało nie władowała się w przydrożne drzewo.Mayfed i Zar-rakh zupełnie jawnie oparły dłonie na rękojeściach mieczy.Shha kilka kroków z przodu,za szpicą, wyjęła swoją kuszę i niby przypadkiem odchyliła ładującą dzwignię.Bei oczywiście nie mogła, jadąc z tyłu, słyszeć rozmowy oficerów, ale widząc May-fed i Zarrakh z rękami na rękojeściach mieczy i Shhę z kuszą, rozerwała szyk i podje-chała bliżej, bawiąc się nożem.Za nią Chloe, Sharkhe i jeszcze kilka dziewczyn.Niewyglądały na takie, które ulękną się czarów. Czyżbym nie mówiła właśnie, że tu regulamin nie istnieje? mruknęła Arnne.517 Ale fajnie jest mieć siostrzyczki uśmiechnęła się Achaja. Nawet jak nazy-wają cię mała , stara czy głupia. Uniosła się w strzemionach i odwróciła.Zróbmy jakiś porządny szyk, dupki mrugnęła do tyłu.Dziewczyny wróciły na swoje miejsca.Harmeen uśmiechnęła się, odwracając gło-wę.Arnne załatwiła sobie jedno.Jeśli rzeczywiście miałaby spaść z siodła, Mayfedi Zarrakh na pewno jej nie chwycą, a potem będą się tłumaczyć, że naprawdę nie mo-gły.Na szczęście dalsza podróż minęła bez kolejnych bezsensownych dyskusji.W gó-rach nie mogły jechać zbyt szybko.Ale potem, na obniżającym się, pagórkowatym tere-nie przyspieszyły i udało się jakoś, jeszcze przed zmrokiem, dotrzeć do obozu warow-nego.Warty przepuściły je bez większych problemów.Usłyszały jedynie cichą uwagęoficer operacyjnej: O, kurwa! Pluton zwiadu, księżniczka w stopniu majora i czarownica! No, to jużpo nas, koleżanki.Wymyślili jakieś makabryczne zadanie.518Nie wnikały, co tamte mają na myśli.Pułkownik piechoty przydzieliła im kwateryw namiotach i nieludzko zmęczone mogły nareszcie zsiąść z siodeł
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|