[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Tak, źle!.Dekoltować się do pasa jest dobrze, brać lekcje śpie-wu od jakiegoś Włocha, który nie czyści paznokci.- Ale widzi pan.Bo gdyby młode panny ciągle sam na sam prze-bywały z młodymi ludźmi, to mogłaby się która zakochać.- Więc cóż z tego? Niech się kocha.Czy lepiej, ażeby i nie kocha-ła się, i była głupia?.Pani jest dzika kobieta, panno Felicjo.- O panie.- No, niech mi pani nie zawraca głowy swymi wykrzyknikami.Albo pani chce uczyć się meteorologii, a w takim razie idźmy nagórę.- Ale z Ewelinką albo z panią Wąsowską.- Dobrze, dobrze.Dajmy już spokój tej zabawie - zakończyłOchocki, na znak gniewu kładąc ręce w kieszenie.Młoda para roz-mawiała tak krzykliwie, że słychać ją było w całym parku, ku wiel-kiemu zadowoleniu pani Wąsowskiej, która zanosiła się ze śmiechu.Gdy umilkli, do uszu Wokulskiego doleciał szept barona i pannyEweliny.- Prawda - mówił baron - jak ten Starski traci?.Z każdymdniem, panie, traci.Pani Wąsowska żartuje z niego, panna Izabelalekceważy go w najwyższym stopniu, a nawet nie zajmuje się nimpanna Felicja.Zauważyła pani?.- Tak - cicho szepnęła narzeczona.- Jest to jeden z tych młodych ludzi, których całą ozdobę stano-wiły widoki na duży spadek.Czy nie mam racji?.- Tak.- Gdy zaś upadła nadzieja zapisu prezesowej, Starski przestałbyć interesujący.Wszak prawda?.- Tak - odparła panna Ewelinaz ciężkim westchnieniem.-Siądę tu - dodała głośno - a pan może miprzyniesie szal z pokoju.Przepraszam.Wokulski odwrócił głowę.Panna Ewelina upadła na ławkę blada i zmęczona, a baron wdzię-czył się do niej.604LALKA- Idę natychmiast - rzekł.- Panie Wokulski.- dodał spostrzegł-szy Wokulskiego - może pan zechce mnie zastąpić.Biegnę i wra-cam za chwilę.Pocałował narzeczoną w rękę i poszedł ku pałaco-wi.Teraz dopiero Wokulski spostrzegł, że baron ma nogi bardzocienkie i nieosobliwie nimi włada.- Pan dawno zna barona? - spytała panna Ewelina Wokulskiego.- Przejdźmy się trochę ku altance.- Właśnie dopiero w tych dniach miałem przyjemność zbliżyćsię z nim.- On dla pana jest z wielkim uwielbieniem.Mówi, że pierwszyraz spotkał człowieka tak miłego w rozmowie.Wokulski uśmiech-nął się.- Zapewne - rzekł - dlatego, że on sam ciągle mówi do mnieo pani.Panna Ewelina mocno się zarumieniła.- Tak, to bardzo zacny człowiek, bardzo mnie kocha.Jestwprawdzie między nami różnica wieku, ale i cóż to szkodzi? Do-świadczone panie utrzymują, że im mąż starszy, tym wierniejszy,a wszakże dla kobiety przywiązanie męża jest wszystkim, prawda,panie? Każda z nas szuka w życiu miłości, kto mi zaś zaręczy, żespotkam drugą, podobną do tej?.Są ludzie młodsi od niego, przy-stojniejsi, może nawet zdolniejsi; żaden z nich jednak nie powiedziałmi z tak serdecznym zapałem, że ostatnie szczęście jego życia jestw moim ręku.Czy można się temu oprzeć, choćby nawet zezwole-nie z naszej strony wymagało pewnej ofiary, niech pan sam powie?Zatrzymała się w alei i patrzyła mu w oczy, z niepokojem oczekującna odpowiedź.- Nie wiem, pani.To sprawa uczuć osobistych - odparł.- To źle, że mi pan tak odpowiada.Babcia mówi, że pan jest czło-wiekiem wielkiego charakteru; ja dotychczas nigdy nie spotykałamludzi z wielkim charakterem, a sama mam bardzo słaby.Nie umiemoprzeć się niczemu, Lękam się odmawiać.Może źle robię, a przy-najmniej niektóre osoby dają mi do zrozumienia, że źle robię wy-605Bolesław Pruschodząc za barona.Czy i pan tak sądzi? Czy pan potrafiłby usunąćsię od kogoś, kto by powiedział, że pana kocha nad własną duszę,że bez wzajemności pana niewielka reszta życia, jaka została, zej-dzie mu w osamotnieniu rozpaczy? Gdyby ktoś w oczach pańskichzapadał w przepaść i błagało ratunek, czy nie podałby mu pan rękii w ten sposób nie przykuł się do niego, dopóki nie nadeszłaby pomoc?- Nie jestem kobietą i nigdy nie byłem proszony o spętanie megożycia na czyjąś korzyść, więc nie wiem, co bym zrobił - odparł wzbu-rzony Wokulski.- To tylko wiem jako mężczyzna, że nie potrafił-bym żebrać nawet o miłość.I jeszcze pani powiem - dodał patrzącejna niego z odchylonymi ustami - nie tylko nie prosiłbym, ale wprostnie przyjąłbym wyżebranej ofiary z czyjegoś serca.Takie dary zwy-kle bywają tylko połowiczne.Boczną ścieżką biegł do nich Starski,bardzo zaaferowany, mówiąc:- Panie Wokulski, damy szukają pana w lipowej alei.Jest mojababka, pani Wąsowska.Wokulski zawahał się, co ma zrobić w tejchwili.- O, niech się pan mną nie krępuje - rzekła, mocniej niż zwy-kle zaczerwieniona, panna Ewelina.- Zresztą zaraz nadejdzie baroni we troje dogonimy państwa.Wokulski pożegnał ich i poszedł.„Piękne rzeczy! - myślał.- Panna Ewelina przez litość wychodzi zabarona i zapewne przez litość romansuje ze Starskim.Rozumiemkobietę, która wychodzi za mąż dla pieniędzy, choć to głupi rodzajzarobku.Rozumiem nawet mężatkę, która po szczęśliwym pożyciunagle zakocha się i oszukuje męża.Nieraz zmusza ją do tego obawaskandalu, dzieci, tysiące pęt.Ale panna oszukująca narzeczonegojest zupełnie nowym zjawiskiem.”- Panno Ewelino!.Panno Ewelino!.- wołał baron zbliżając sięw stronę Wokulskiego.Ten nagle skręcił i wpadł między gazony.„Ciekawym - szepnął - co mu powiem, jeżeli mnie spotka?.Po diabła ja wlazłem w to błoto?.”- Panno Ewelino!.Panno Ewelino!.- wołał baron już znacznie dalej.606LALKA„ Słowik wabi samiczkę - myślał Wokulski
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|