[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Byłby przysiągł, że słyszy taką orkiestrę, i znowu uległ halucynacji.Zdawało mu się, że jest nacmentarzu, pośród otwartych grobów, z których wymykały się wstrętne cienie.Po chwili każdy cieństawał się piękną kobietą, między którymi ostrożnie przesuwała się panna Izabela wabiąc go ręką ispojrzeniem.Ogarnęła go taka trwoga, że przeżegnał się, i widma znikły."Basta! - pomyślał - ja tu rozum stracę."I postanowił zapomnieć o pannie Izabeli.Była już druga po północy.W biurze telegrafu paliła się lampa z zielonym daszkiem i słychać byłopukanie aparatu.Obok dworca przechadzał się jakiś człowiek, który zdjął czapkę.- Kiedy jedzie pociąg do Warszawy? - spytał go Wokulski.- O piątej, wielmożny panie - odparł człowiek robiąc ruch, jakby chciał pocałować go w rękę.- Ja,wielmożny panie, jestem.- Dopiero o piątej!.- powtórzył Wokulski.- Końmi można.A z Warszawy o której?- Za trzy kwadranse.Ja, wielmożny panie.- Za trzy kwadranse.- szepnął Wokulski.- Kwadranse.kwadranse.- powtarzał czując, żeniedokładnie wymawia literę r.Odwrócił się od nieznajomego i wzdłuż plantu poszedł w kierunku Warszawy.Człowiek patrzył za nim,kręcił głową i zniknął w ciemnościach."Kwadranse.kwadranse.- mruczał Wokulski.- Język mi kołowacieje?.Jaka dziwna plątaninawypadków; uczyłem się, ażeby zdobyć pannę Izabelę, a nauczyłem się, aby ją stracić.Albo i Geist.Poto zrobił wielki wynalazek, po to powierzył mi święty depozyt, ażeby pan Starski miał jeden więcejpowód do swoich poszukiwań.Wszystkiego mnie pozbawiła, nawet ostatniej nadziei.Gdyby w tejchwili zapytano mnie: czy ja istotnie znałem Geista? czym widział jego dziwny metal? Nie umiałbymodpowiedzieć i już sam nie wiem, czy to nie było złudzeniem.Ach, gdybym mógł o niej nie myśleć.Choćby przez kilkanaście minut.Otóż nie będę o niej myślał."Noc była gwiazdzista, pola ciemne, wzdłuż kolei w wielkich odstępach paliły się sygnałowe latarnie.Wokulski idąc rowem potknął się o spory kamień i w jednej chwili stanęły mu przed oczyma ruinyzamku w Zasławiu, kamień, na którym siedziała panna Izabela, i jej łzy.Ale tym razem poza łzamibłysnęło spojrzenie pełne fałszu."Otóż nie będę o niej myślał.Pojadę do Geista, będę pracował od szóstej rano do jedynastej w nocy,będę musiał uważać na każdą zmianę ciśnienia, temperatury, natężenia prądu.Nie zostanie mi anijednej chwili."Zdawało mu się, że ktoś za nim idzie.Odwrócił się, ale nie dojrzał nic.Natomiast spostrzegł, że lewymokiem widzi gorzej niż prawym, co niewymownie zaczęło go drażnić.Chciał wrócić się do ludzi, ale uczuł, że nie zniósłby ich widoku.Już samo nawet myślenie męczyło go,prawie bolało."Nie wiedziałem, że człowiekowi może ciężyć własna dusza."- mruknął."Ach, gdybym mógł nie myśleć."Daleko na wschodzie zamajaczył blask i ukazał się wąski sierp księżyca oblewając krajobrazniewymownie ponurym światłem.I nagle ukazało się Wokulskiemu nowe widzenie.Był w cichym ipustym lesie; pnie sosen rosły pochylone w dziwaczny sposób, nie odzywał się żaden ptak, wiatr nieporuszał najmniejszej gałązki.Nie było nawet światła, tylko półmrok.Wokulski czuł, że ten mrok, żal ismutek wypływał z jego serca i że to wszystko zakończy się chyba z życiem, jeżeli się zakończy.Spomiędzy sosen, gdziekolwiek spojrzał, przeglądały płaty szarego nieba; każdy zamieniał się wdrgającą szybę wagonu, w której widać było blady obraz panny Izabeli w uścisku Starskiego.Wokulski już nie mógł oprzeć się widzeniom: opanowały go, pożarły mu wolę, skrzywiły myśl i zatrułyserce.Duch jego stracił wszelką samodzielność: rządziło nim lada rażenie, odbijające się w tysiącznych,coraz posępniejszych, coraz boleśniejszych formach, jak echa w pustej budowli.Znowu potknął się o kamień i ten nie znaczący fakt obudził w nim straszliwe medytacje.Zdawało mu się, że kiedyś, kiedyś.on sam był kamieniem, zimnym, ślepym, nieczułym.A gdy leżał pyszny w swojej martwocie, której największe ziemskie kataklizmy nie zdołały ożywić, wnim czy nad nim odezwał się głos zapytujący:"Chcesz zostać człowiekiem?""Co to jest człowiek?." - odparł kamień."Chcesz widzieć, słyszeć, czuć?.""Co to jest czuć?." "Więc czy chcesz zaznać coś zupełnie nowego? Czy chcesz istnienia, które w jednejchwili doświadcza więcej aniżeli wszystkie kamienie w ciągu miliona wieków?""Nie rozumiem - odparł kamień - ale mogę być wszystkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|