[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Tego wymagała sytuacja i tak dalej.Blask znowu zamrugała, marszcząc czoło.- Słucham, Gwardzisto.?- Byłem pierwszy na miejscu zabójstwa Przechyła na Stratemie.Widziałem ślady.Zlady, które potem usunięto.Zaklęciem.- 1 czego się z nich dowiedziałeś?- Te ślady mi powiedziały, że chłopak w ogóle nie wszedł napolanę.- Rozumiem.- Blask zwalczyła narastające mdłości.- Czy te śladywidział ktoś jeszcze? Ktoś, kto mógłby potwierdzić twoje zeznania?Gwardzista zerknął na Szarą Grzywę, a potem opuścił wzrok.- Nie, kapitanie.- W takim razie, Gwardzisto, sugeruję, byś zachował to dla siebie,dopóki nie zdobędziemy więcej informacji.Ogilvy zasalutował.- Tak jest, pani kapitan.- Możesz odejść.- Tak jest, pani ka.kapitanie.Ogilvy opuścił pokój.Blask spojrzała na Dymka.- Posuwasz się za daleko, magu.Pociągła twarz mężczyzny zastygła w bezruchu.- A na tym jeszcze nie koniec.Ludzie nie chcą nic mówić głośno,ale słyszy się mnóstwo narzekań.Oprawca gromadzi wokół siebieZaprzysiężonych, a całą resztę traktuje jak służbę, niejak braci i siostry.Zaznaczają się podziały.Wszyscy czekają, ażcos' zrobisz.Ty albo.przerwał na chwilę.- Szara Grzywa - do-kończył.Blask w końcu spojrzała na potężnie zbudowanego renegata.-Natwoim miejscu bardzo bym uważała, Malazańczyku.Nie jesteśZaprzysiężonym.-Być może to pozwala mi obiektywnie spojrzeć na sprawy.- Obiektywnie.wyjaśnij, żołnierzu.- Nie ulega wątpliwości, że Oprawca zamierza pokonać zarównoLaseen, jak i Ligę Taliańską.Co się wydarzy, gdy już rozbije obiearmie?Blask zmarszczyła czoło, wzruszając ramionami.- Zluby zostaną wypełnione.Imperium upadnie.Szara Grzywa i Dymek wymienili zaniepokojone spojrzenia.- Niekoniecznie.Pustkę będzie mogła wypełnić jakaś nowa siła, naprzykład sojusz kańsko-dalhoński albo coś w tym rodzaju.- Niewykluczone.- Chyba że wolne miejsce zajmie inna organizacja, już gotowa dodziałania.Mam rację?- Nie rozumiem do czego zmierzasz, Malazańczyku.- Zluby trzymają cię w zbyt mocnym uścisku - warknął znie-cierpliwiony Dymek.- Otwórz oczy! Oprawca zamierza sam zasiąść natronie!Blask wbiła w niego zdumione spojrzenie, a potem roześmiała sięgłośno.To był absurd.- Dymek, wiesz równie dobrze jak ja, że Zluby nigdy by niepozwoliły na coś takiego.- Nie jesteś magiem, Blask.Nawet mnie przychodzi do głowy kilkasposobów obejścia tego zakazu, a Czepiec wyprzedza mnie o wielemil.Na przykład można by ogłosić, że Imperium Malazańskiepozostaje niemożliwością, dopóki na tronie zasiada Zaprzysiężony.Ico ty na to? Wieczne życie i władza! Warto zaryzykować, nie sądzisz?Blask zakręciło się w głowie.Musiała się oprzeć o ścianę.-To bybyło.- Monstrualne wypaczenie? Zgadzam się.- Nie. Potrząsnęła głową.- Nie, Dymek.Wymyślasz grozby ispiski.Wszędzie doszukujesz się wrogów.Być może to ty ulegaszwpływom Zlubów.Nigdy nie kryłeś, że nie znosisz Czepca.Zastanawiałeś się nad tym?Mag milczał przez pewien czas, wlepiając w nią twarde spojrzenie.Poczuła się wstrząśnięta, ujrzawszy w jego oczach rozczarowanie.- Szara Grzywa nie jest Zaprzysiężonym, Blask - powiedział iwyszedł z pokoju.Malazański renegat został, ale kobieta nie chciała naniego patrzeć.Odwróciła się do niego plecami.Po chwili pokłonił się irównież wyszedł.Jesteśmy tak blisko.Na Proroctwa Królowej, wypełnienie Zlubówjest w zasięgu ręki! Możemy ich rozbić! Skąd więc biorą się tewątpliwości, ten niepokój? Na początku ich nie było.Wszystkowydawało się wtedy jasne.My przeciwko nim i nasza sprawa byłasłuszna.A teraz nawet nie chce mi się tego robić.Dla kogo walczymy?Z pewnością nie dla untan ani cawnijczy-ków.W takim razie dla kogo?Oprawca zasiądzie na tronie, a kto będzie stał za nim?Zastępca komendanta Ullen pędził sam przez noc, oddalając się odruin Sanktuarium Pożogi.Czuł się głęboko zaniepokojony aż dochwili, gdy spotkał oddział taliańskiej konnicy, który wyjechał mu naspotkanie.Dowodził nim komendant Amaron, a towarzyszył mu nowyadiutant Toca, kapitan Mech.- Odrzucili propozycję?! - zawołał Amaron.-Tak.- Głupcy - stwierdził, potrząsając głową z niezadowoloną miną.Czeka ich totalna klęska.- Jesteś pewien?Amaron uśmiechnął się z wyższością i skinął dłonią, nakazującwszystkim wracać do obozu, zwanego przez niektórych Fortem Urka.- A ty nie?Ullen uniósł brwi, wskazując na ruiny.- Przed chwilą rozmawiałem z Oprawcą, Amaron.Nigdy przedtemgo nie widziałem, ale musze przyznać, że rzeczywiście wygląda na takwrednego, jak mówią.- Och, nie wątpię w to.- Komendant przesunął swój znaczny ciężarna grzbiecie wielkiego wierzchowca.- Nie mówię, że załatwimyZaprzysiężonych.Chodzi mi o to, że jeśli okażą się na tyle głupi, bystanąć do bitwy z nami, ich regularne siły zostaną całkowicie rozbite, aocalali Zaprzysiężeni będą musieli wycofać się sami.I co będą mogliwtedy zrobić? Garstka mężczyzn i kobiet nie zdoła obronić terytorium.Znowu zostaną zmuszeni do ucieczki.Cały ten interes z werbunkiem ipowrotem pójdzie na marne.To smutne, w gruncie rzeczy.Ullen i Mech wymienili spojrzenia za plecami komendanta, nieodzywając się ani słowem.Kapitan wskazał oczyma na pięćdziesięciukawalerzystów prowadzących konie.Ullen skinął głową.Amaron niemówił do nich, lecz do żołnierzy, wypełniając jedno z przykazań sztukidowodzenia, jakim było dbanie o morale.Napańczyk spojrzał na Mcha.- A więc służyłeś na Genabackis, kapitanie?- Tak, komendancie.- Z Dujekiem?- Nie.Nie bezpośrednio.Zostałem na północy.Przeniesiono mnie.- Na północ? W takim przypadku walczyłeś już z Gwardzistami.Mieli tam kontrakt z jakimś wodzem, facetem nazwiskiem Brood, tak?- Tak, walczyłem już z nimi.- I tam ich pokonano, zgadza się?Mech obrzucił Ullena spojrzeniem pełnym skrywanej wesołości.- Och, tak - zapewnił głośno.- Pokonano.Jedna połowa twarzy oficera kawalerii mówiła Ullenowi, że Mechpotrafi grać w tę samą grę, co Amaron, mówić ludziom to, co wpłyniekorzystnie na morale
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|